Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
1790
BLOG

Przyszedł pan hrabia z pieczątkami

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 61
      Wśród komentarzy jakie pojawiły się na tym blogu w odpowiedzi na poprzedni tekst, w którym jedynie wypowiedziałem parę słów prawdy na temat tak zwanej przyjaźni polsko-niemieckiej i naszych w tej kwestii obowiązków, tak jak je widzę i czuję, znalazłem i takie, które zarzucały mi uleganie antyniemieckiej fobii i szowinistycznym obsesjom. W pierwszej chwili uznałem tego typu opinię za wysoce niesprawiedliwą. Było mi bowiem niezwykle trudno uwierzyć, że po wysłuchaniu historii, jaką tam opowiedziałem, ktokolwiek jeszcze może pozostać głuchy na argument o tym, że jak idzie akurat o Niemców, wpada zachowywać stałą i daleko posuniętą ostrożność. Nie będę tu w tej chwili owej przygody opisywał ponownie – jak kto chce, niech sobie przeczyta poprzedni wpis – jednak gotów jestem przyznać, że być może faktycznie to do czego wówczas, owego pamiętnego dnia doszło, świadczyć może nie tyle o Niemcach jako pewnym kulturowym typie człowieka, czy może i duszy, ale zaledwie o pewnym bardzo smutnym momencie w historii, który nasze spojrzenie na Niemców bardzo niefortunnie wypaczył. Może faktycznie Niemiec, który przyłożył pięścią małemu polskiemu dziecku sam był zaledwie ofiarą czegoś, na co on sam nie miał najmniejszego wpływu, a jego dowódca, przyjmując, że nic się w gruncie rzeczy nie stało, no bo w kontaktach rasy wyższej z niższą może dochodzić do pewnych, z tradycyjnego punktu widzenia szczególnych, kolizji, też był w równym ofiarą co oprawcą.
 
      Biorę to wszystko oczywiście pod uwagę, niemniej jednak wciąż mi chodzi po głowie przekonanie, że to co Niemcy zgotowali światu i człowiekowi nie mogło wynikać wyłącznie z ich słabej odporności na argumenty jakiegoś wariata. Że zarówno ów rzekomy „wariat” z jednej strony, jak i ten opisany przeze mnie Niemiec bijący w twarz polskie dziecko z drugiej, zrobili to co zrobili, bo taka ich niemiecka natura. I że jeśli można ich jakoś ich usprawiedliwiać, to wyłącznie w ten sposób, że nie ma takiego herosa, który byłby w stanie ową naturę pokonać. A już zwłaszcza wtedy, gdy natura ta nie dość że bardzo mu przypadła do gustu, to go w dodatku napełnia dumą.
 
      No więc trudno. Skoro mamy taką sytuację, że wielu z nas nie umie sobie poradzić z tą – przyznać muszę uczciwie – niezwykle trudną zagadką, proponuje, byśmy jeszcze przez chwilę pomyśleli o Niemcach. Tym razem jednak już nie o tych złych Niemcach, ale o Niemcach różnych – o tych złych, ale też o tych dobrych, ale również o takich ni to dobrych, ni to złych. Na tę właśnie okoliczność mam przygotowanych kilka obrazków. Najpierw wyobraźmy sobie Niemca złego, wybitnego prawnika, gubernatora Hansa Franka, i wsłuchajmy się w jego głos:
 
      „Gdy kiedyś wygramy wojnę, nie mam nic przeciw temu, aby zrobić siekaninę z Polaków i Ukraińców i z tego wszystkiego, co się tu wałęsa – zrobić z nimi to, co się tylko będzie podobało”.
 
      Teraz kolej na dobrego Niemca, hrabiego – jak najbardziej! – Clausa von Stauffenberga, który mówi o mieszkańcach Generalnej Guberni tak:
 
      „To niewyobrażalna hołota. Bardzo dużo Żydów i bardzo dużo mieszańców. Ci ludzie będą posłuszni jedynie pod knutem. Tysiące jeńców wojennych wykorzysta się dla naszego rolnictwa. W Niemczech na pewno będą użyteczni, pracowici, posłuszni i skromni”.
 
      I na koniec spójrzmy na Niemca ani złego ani dobrego. Na zwykłego, porządnego Niemca. Nie wiemy, jak się nazywa, jak wygląda, nawet nie słyszymy jego głosu. Wchodzimy na teren Muzeum w Oświęcimiu i wśród najróżniejszych pamiątek, widzimy dokument stwierdzający, że pewien człowiek został skazany na trzy dni karceru za to, że zrobił kupę za barakami, zamiast w toalecie. Dokument jest sporządzony bardzo starannie, jest dobrze zachowany, a na dokumencie widzimy pięć pieczątek i sześć podpisów. Pięć niemieckich pieczątek i sześć niemieckich podpisów, poświadczających, że więzień faktycznie dokonał wykroczenia i że kara została nałożona zgodnie z przepisami.
 
      W tej sytuacji jednak, te już ponad 70 lat od dnia, kiedy to do Polski przyjechali niemieccy prawnicy, niemieccy arystokraci, niemieccy urzędnicy, ze swoimi porządnie wykonanymi pieczątkami i swoimi pięknymi piórami, umoczonymi w porządnym niemieckim atramencie, i rozpoczęli budowę Nowej Europy, a jednocześnie w dniach gdy ich dzieci i wnukowie ponownie planują urządzić nam życie, spróbujmy mieć na nich oko. Zwłaszcza gdy wielu z nas jest tuż po wielkanocnej spowiedzi i głupio by było, jeszcze zanim nadejdzie ta Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego, zgrzeszyć nieroztropnością.

  

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura