Jacek Derewienko Jacek Derewienko
386
BLOG

Nowoczesny zamach stanu

Jacek Derewienko Jacek Derewienko Polityka Obserwuj notkę 5

W poprzednim tekście zwróciłem uwagę na profetyczne zdolności posłów Nowoczesnej. W swych mglistych wizjach publicznie prezentują warianty sytuacji politycznej, będące ukrytą lub jawną groźbą dla PiS. Nie ujawniają logicznych przesłanek takiego myślenia, bo można wówczas uznać takie groźby jako sensu stricto zamach stanu. Ciekawość jednak budzą. Kiedy więc zaszumiało 08.01.2016 o zmianie na stanowisku prezesa TVP z uwagą wysłuchałem pana Petru, bo sądziłem, że usłyszę to co sądzę, że usłyszeć powinienem. Tak tez się stało.

W TVP Info około godz. 13.00 szef Nowoczesnej powiedział w nawiązaniu do nowelizacji ustawy medialnej, że „nikt nie będzie oglądał telewizji publicznej, tylko telewizje prywatne”. Logiczne? Logiczne! A dlaczego? Oto odpowiedź:

W 2001 roku zapoznałem się z graficznym schematem prezentującym kapitałowe zależności istotnych firm reklamowych i PR działających w naszym kraju. Aby dłużej się nie rozwodzić – wszystkie agencje były ze sobą powiązane w mocną monopolistyczną sieć nie dającą szans działania mniejszym twórcom reklamy i tworzącą jedynie pozory konkurencji na tym rynku. Dodatkowo - układ, albo sieć (bo to bardziej elegancko brzmi) dyscyplinowała klientów. Oto przykład  - kiedy jedna z polskich dużych firm odzieżowych zachowała się nieuczciwie wobec sieciowej firmy reklamowej (samodzielnie wykorzystała otrzymany do oceny projekt reklamy) spotkała się z szeroką i ostrą kampanią czarnego pi-aru, a dodatkowo, przypadkiem, na granicy znaleziono spore ilości ciuchowej kontrabandy  z Chin do tej giełdowej firmy odzieżowej należącej. Litości nie było. Acha, nie dodałem, że struktury własnościowe agencji promocyjnych  były mocno pomieszane i trudno powiedzieć, czy więcej tam Leo Barnetta było, czy innych. W każdym razie ci co mieli zarobić, zarobili w każdej konfiguracji. Jedno było pewne – nie było tam kapitału polskiego, albo przynajmniej się do polskości przyznającego.

Taki układ na rynku obsługi mediów miał tę zaletę, że konkurencja była łagodna, firmy się nie wyżynały. A gdy się okazało, że rynek jest za płytki na taką ilość dużych firm, sieć się odchudziła, a Leo Barnett właśnie mający na rynku potencjał może i najmocniejszy i normalnie mocno konkurencyjny wycofał się z Polski. W zgodzie, jak to w rodzinie bywa.

Podobna sytuacja miała i ma miejsce w domach mediowych. W większości są własnością tego samego kapitału. I to ten właśnie kapitał decyduje, które medium na reklamach zarobi, które ma na tzw. wolnym rynku jakiekolwiek szanse. Do tej pory wszystko się jakoś kręciło. TVP i Radio Polskie dopuszczono do biznesu w zamian za zgodę na swobodne dojenie z firm państwowych i budżetu.  Warto też pamiętać, że w epoce Tuska podejmowano kilkakrotnie próby prywatyzacji bądź likwidacji części mediów publicznych. Ta druga opcja była zgodna z zasadą niewyżynania się w sieci lecz odchudzania, ale za dużo szumu z tego wynikało i z likwidacji zrezygnowano.

Ten sielski żywot został obecnie zakłócony poprzez – jak mawiają nowocześni – zamach na demokrację. Głównym narzędziem zamachowców czyli rządu jest wprowadzenie zasady, że media publiczne są finansowane z budżetu Ministerstwa Kultury, a medialni kolonizatorzy mają utrudniony dostęp do państwowej kasy. W tej sytuacji jakaś reakcja i kara być musi. Kolonizatorzy nie odpuszczą. W Niemczech żaden polski wydawca na reklamie dotąd nie zarobił, w Polsce też – jak będą takie ustalenia. A według tego co mówi Petru takie ustalenia właśnie podjęto. Media publiczne grosza z dużej reklamy nie dostaną, jakość materiałów spadnie, ludzie przestaną oglądać.

Zaiste, wielkim jest pan Petru. Prawie tak dużym jak jego partyjny kolega Mieszkowski, który z mównicy sejmowej pytał się rządu, czy życzą sobie wojny (domowej jak rozumiem). Można na karby artystowskiej ekstrawagancji zachowanie Mieszkowskiego z teatru wrocławskiego zrzucić. Ale można też zestawić tę propozycję z  takimi faktami jak niesubordynacja niektórych oficerów WP, po ludzku mówiąc bunt, czy znalezione w strukturach wojskowych propozycje interpelacji i ustaw partii Nowoczesna.pl,  by zacząć na poważnie dumać o delegalizacji partii prawdziwie w spisku na demokrację się zamachującej.

A wtedy bez rozpisywania wyborów PiS i Kukiz mogliby mieć większość konstytucyjną. Ciekawe co na to Trybunał Konstytucyjny.

optymista, mimo wszystko

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka