Jacek Derewienko Jacek Derewienko
448
BLOG

Dzieje jednego podsłuchu

Jacek Derewienko Jacek Derewienko Polityka Obserwuj notkę 2

 

Jeśli podsłuchy u Sowy i ich ujawnienie uznamy za atak na interesy i ludzi, a nie ciekawostkę prasową w stylu produktów paparazzi, to rzeczywiście najbardziej istotne staje się pytanie o autora podsłuchów. Wszak ma znaczenie, czy agresorem jest podwórkowy kundel, czy niedźwiedź grizzly. Od tego zależy reakcja zaatakowanego, czy trącić butem, czy uciekać, czy przyjąć pozę leżącego i śmierdzącego jak w bajce „Przyjaciele” Mickiewicza. Z punktu widzenia „najważniejszych osób w państwie” jest to w istocie najważniejsze pytanie.

Czy władza wie kto podsłuchiwał? Można przyjąć, że na pewno wie kto nie podsłuchiwał. Nie podsłuchiwali kelnerzy, restauratorzy i redaktorzy. Bo za duży koszt – nie tylko w finansowym wymiarze. Bo wymaga ogromnego zaplecza logistycznego (ponoć jest zebranych ok. 900 godzin podsłuchów, czyli nagrywano przynajmniej trzy razy tyle czasu). Nagranie 2700 godzin, odsłuchanie, zarchiwizowanie, katalogowanie i inne czynności to min. 4 tysiące roboczogodzin, czyli po tysiącu na trzech kelnerów i pana Sowę lub inny czteroosobowy zestaw. Zaiste tytanami pracy o wielkich kompetencjach jednocześnie ci ludzie by być musieli.

W kręgu podejrzanych pozostały więc tylko służby specjalne z zapleczem ludzkim i technicznym, szczególnie informatycznym. Można się więc domyślać, że podsłuchiwani zaczęli w swoich agencjach sprawdzać, ale nic nie znaleźli. Zadanie było o tyle proste, że jak na lokalny grajdołek operacja była bardzo duża i nie dałoby się jej ukryć przed wzajemnie śledzącymi się służbami. Zapewne włosy na niektórych głowach zaczęły się już jeżyć, ale była jeszcze jedna nadzieja, może to tylko Niemcy, albo Rosjanie? Pytanie to zadać można było tylko braciom zza Buga. Niemcy ze względu na uznawane standardy nie przyznaliby się. Poza tym na ich rzecz i za współpracę w zakresie technicznego wsparcia spokojnie mogły to zrobić służby rosyjskie. Sprawdzenie rosyjskiego tropu było jeszcze prostsze. Kto trzeba zapytał się kogo trzeba, odpowiedź uzyskał. Stakańczykiem zmrożonej wódeczki zapił i już wiedział, że nie. Po co? W zasadzie takiej odpowiedzi można się było spodziewać. Włosy na głowie na baczność stały.

Ze służb jakie tu miałyby interesy na tyle istotne by mogły cos grubszego czynić i dodatkowo mieszać pozostają tylko wywiady izraelskie i amerykańskie. Uwzględniając zaś sytuację za naszą wschodnią granicą, gdyby wywiad amerykański nie był w Polsce aktywny przestałbym wierzyć w istnienie szpiegów.

Więc Amerykanie. Dlaczego?! Uzasadnienie oczywiste, ale ze względu na obszerność warto je zapisać i uporządkować

1.       Polska staje się krajem frontowym w rosyjsko-amerykańskiej rywalizacji (pisałem o tym w tekście „Spokojnie - to tylko agresja”). Awans z zapadłej europejskiej prowincji na czołowy bastion obronny skutkować będzie tym, że jakość naszej administracji nie będzie dla sojuszniczego rządu USA obojętna.

2.      Amerykanie obecnie nie mogą wzmacniać obronności polskiego frontu z obawy o przesiąknięcie rosyjską agenturą naszych MSW i MSZ – ministerstw kluczowych we współpracy rządów i wywiadów Polski i USA.

3.      Amerykanie wzmacniając obronność muszą bazować na polskim zapleczu i zasobach ludzkich czyli zwykłych żołnierzach o silnym morale wynikającym z polskiej tradycji niepodległościowej.

4.      Amerykanie od lat 60-tych mają zwyczaj ingerować w rządy innych krajów poprzez inspirowanie przewrotów najpierw poprzez akcje CIA, obecnie poprzez działania w sferze informacyjnej.

5.      Ze względu na duże odległości i brak silnej agentury wpływu (co charakteryzuje Rosję, a wcześniej ZSRR) USA chętnie dogaduje się z jednym (słabszym) ośrodkiem władzy w celu współdziałania na rzecz zmian politycznych w danym państwie.

6.      Podsłuchane nagrania ujawniają wypowiedzi Sikorskiego mogące uzasadniać wycofanie się Stanów z obrony Polski (dobry kij na Polskę, no i w polityce trzeba mieć alternatywne rozwiązania na podorędziu).  

Zarówno wypowiedź Zbigniewa Brzezińskiego w wywiadzie dla TVP sprzed dwu tygodni jak i arcyciekawa książka G. Friedmana „Wiek XXI” wykazują, że rywalizacja rosyjsko – amerykańska choć weszła w inną fazę trwa nadal i jest z punktu żywotnych interesów obu państw bardzo ważna. Ciekawe jest, że wywiad z Brzezińskim został nadany na początku upublicznienia sprawy z podsłuchami i stanowi świetny komentarz dla amerykańskiego kontekstu tych wydarzeń. Po pierwsze Brzeziński dosadnie mówi o realnej konfrontacji Rosji i USA, o amerykańskiej determinacji w dążeniu do posiadania przewagi zarówno w sferze politycznej jak i wynikającej z potencjału militarno-technologicznego. Na przykładzie sytuacji na Ukrainie podkreśla, że USA nie może tolerować u państw sojuszniczych albo tylko liczących na pomoc, korupcji niszczącej rynek i nielojalności niszczącej polityczne sojusze. W tym kontekście, traktując casus Ukrainy jako aluzję do Polski  logiczne staje się pierwszeństwo w ujawnieniu nagrań kompromitujących szefów NBP, MSW i MSZ.

Doradca Cartera zwraca też uwagę na ten aspekt, który ja zawarłem powyżej w pkt. 3. Przywołuje przykład obrony Westerplatte w 1939 roku i przeciwstawia go poddaniu się 18-to tysięcznego garnizonu ukraińskiego na Krymie grupie kilkuset rosyjskich separatystów. Mówi wyraźnie: Ameryka oczekuje determinacji w obronie niepodległości. To warunek wsparcia militarnego jakiego USA udzieli zagrożonym przez Rosję.

Można podsumować, że niszczenie postaw patriotycznych wśród Polaków, roztapianie się w tzw. europejskości preferowane przez rząd PO-PSL są sprzeczne nie  tylko z polską racją stanu, ale i z interesem USA (na szczęście).

Przywołanie przez Brzezińskiego postaci prezydenta Komorowskiego w pozytywnym kontekście, oraz podkreślenie, że realizacja sojuszniczych zobowiązań Ameryki zależy głownie od naszego kraju  też współgra z prezentowanymi wyżej tezami. Ujawnione rozmowy nie uwzględniają uwag nt. Komorowskiego (trudno sobie wyobrazić, by takich nie było). Ma to o tyle pozytywny wydżwięk, że pozwala na wysnucie tezy, że Stany chcą ścisłych relacji polsko-amerykańskich i dbają o ten prezydencki przyczółek. Nie można jednak nie dostrzec groźby pozostawienia nas w izolacji jeśli interesy sojusznika będziemy dalej lekceważyć.

Możliwe są jeszcze inne potencjalne efekty podsłuchów, niekoniecznie korzystne dla Polski. Pierwszy to ten, że za gwarancje bezpieczeństwa rząd Tuska będzie współpracował z USA, albo bezboleśnie odejdzie robiąc przestrzeń dla polityki proamerykańskiej. Drugi – nasilenie działań rosyjskich agentów wpływu ulokowanych szczególnie w służbach specjalnych. Stawiam, że takim działaniem było najście na redakcję „Wprost”.

Można przyjąć, że jeszcze wiele będzie się działo. Szczególnie pod dywanem.  

 

     

optymista, mimo wszystko

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka