Alex_Disease Alex_Disease
2278
BLOG

Bob Dylan i jego Chief Commander dostali Nobla. Zasłużyli?

Alex_Disease Alex_Disease Kultura Obserwuj notkę 175

Jest taki wywiad z Bobem Dylanem, z roku 2009, w którym artysta cedzi przez zęby markotnym głosem, o penetrującej magii, która popychała go do pisania piosenek i o jakimś głównodowodzącym (Chief Commander), z którym ubił interes życia w 1964, czyli u progu swojej kariery. Faktycznie, jeśli spojrzeć na karierę Dylana, wszystko wskazuje na to, że jakiś interes z kimś ubił, skoro tak marny muzyk, o tak słabym głosie i wyglądzie chłopaka z sąsiedztwa, nagle stał się nie tylko sławny i bogaty, ale został ikoną popkultury, jej bardzo ważną częścią. Pamiętam scenę z filmu The Big Short opowiadającego o banksterskich operacjach, które doprowadziły do kryzysu w 2008 roku, gdzie jeden z bohaterów rzuca nagle takie oto stwierdzenie: „ciągnie mnie do gnoju”. On na tym gnoju sporo zarobi, ale wie, że to co czyni jest moralnie wątpliwe. I oglądając ten wywiad z Dylanem, miałem nieodparte wrażenie, iż facet dawno temu wdepnął w coś cuchnącego, opłaciło się, lecz nie daje mu to do końca spokoju. Broń Boże nie porównuję tego z banksterską ruletką, staram się jednak znaleźć klucz do zrozumienia co pchnęło Dylana do takich wyznań. W 2009 roku piosenkarz miał już 68 lat, zbliżał się do 70 i może taka refleksja go naszła, że niekoniecznie na to wszystko co osiągnął zasłużył. Niezależnie oczywiście, czy ubił interes z Chief Commanderem, czy też tylko tak powiedział.

Rozumiem, iż fani artysty będą bronić decyzji Akademii, ale dla mnie to kompletnie niepojęte i piszę to jako wielki fan muzyki rockowej. Uwielbiam Alice’a Cooper’a, dla mnie to naprawdę wybitny artysta, Nobla mógłby spokojnie dostać na takich samych zasadach jak Dylan. Jest ikoną, jest w Rock and Roll Hall of Fame, zainspirował setki wykonawców, potrafił idealnie oddzielić kreację sceniczną od życia codziennego nie tracąc przy tym wiarygodności jako artysta, słowem prawdziwy Mistrz. Mimo to, mam nadzieję, iż nikomu nie przyjdzie do głowy dawanie mu nagrody Nobla. Rock to cyrk, wodewil w przypadku Cooper’a, nie zaś teatr i poezja. Teatr z rockiem nie ma nic wspólnego, dlatego drażnią mnie te występy wykonawców rockowych z orkiestrami, gdzie zwykłej rozrywce próbuje się nadać status sztuki wyższej. Otóż tak nie jest. Dylan, stał się popularny dzięki swoim piosenkom, dzięki temu, że grał i śpiewał. Niezależnie jak mu to wychodziło, jego Chief Commander zadbał by Bobowi się powiodło i tak też się stało. Dzieci kwiaty stanowiące wiekszość jego publiki w latach 60, nie roztrząsały tekstów, nie upajały się poezją Dylana, bo jej zwyczajnie nie ma. To są wierszyki, teksty piosenek, jedne lepsze drugie gorsze. Dylan to ikona popkultury, jeśli za to dawać Noble, mam z 20 lepszych kandydatów.

PS. Właśnie się dowiedziałem, że sam zainteresowany olał Nobla i koncentruje się na tym co wychodzi mu co prawda nie najlepiej ale zawsze skutecznie, czyli graniu koncertów. Tuż po ogłoszeniu werdyktu Akademii, zagrał w Las Vegas. Oczywiście o zdobytej nagrodzie nic nie wspomniał.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura