Aborcjoniści podobno zebrali 450 tys. podpisów pod ustawą "antyaborcyjną". Co gorsze, przez przypadek wysłuchałam dziś kawałek audycji o biednych kobietach, które zostały zmuszone do aborcji przez opresyjne państwo i przez to cierpią niewyobrażalnie (Trynkiewicz też pewnie cierpi, że nie może nadal zabijać chłopców ...). No, to ja też opowiem pewną historię. I też o aborcji.
Mam znajomych - ciut starsi ode mnie i męża, wykładowcy akademiccy, finansowo ustawieni naprawdę nieźle. Od zawsze chcieli mieć dziecko, ale im nie wychodziło. Zaczęli się leczyć, potem spróbowali in vitro - i nic. Żona, w desperacji, zaczęła marzyć o adopcji, ale mąż stanął okoniem. On chce mieć prawdziwego potomka, krew z krwi, a nie cudze dziecko! Żona tego napięcia nie wytrzymała i odeszła - potem wzięli rozwód. Mąż dość szybko się pocieszył - zadbany profesor pod sześćdziesiątkę nie ma problemu z upolowaniem młodej doktorantki ... Szybko zamieszkali razem, a potem się okazało, że to chyba jednak żona była bezpłodna, bo doktorantka zaciążyła.
Znajomy niemalże oszalał z radości. My, znajomi, zaczęliśmy go z lekka unikać, bo jednakowoż jest to trochę wstydliwe widowisko, gdy pan w średniom wieku obnosi się ze spodziewanym ojcostwem ... no, ale cieszyliśmy się jego szczęściem. Jak się okazało - dość krótko, bo doktorantka otrzymała propozycję dokończenia doktoratu na pewnym uniwersytecie za zachodnim wybrzeżu USA.No a na macierzystej uczelni zaczęto przebąkiwać, że właśnie, gdy ona wróci z hamerykańskim doktoratem, to tu się opróżni katedra, więc ... dziewczyna (no tam dziewczyna - pod trzydziestkę kobieta, ale dla mnie dziewczyna) poszła do prywatnego lekarza i usunęła ciążę. Która dla niej była wyłącznie przeszkodą na drodze do kariery.
Znajomy o tym fakcie dowiedział się od ... nas ...
Od tej pory to jest wrak człowieka.
Ot - taka sobie historyjka o aborcji na życzenie.
Komentarze