Robert Szmarowski Robert Szmarowski
4176
BLOG

Festung Platforma

Robert Szmarowski Robert Szmarowski Polityka Obserwuj notkę 23

Ancien regime broni się rękami i nogami. Osiem lat władzy absolutnej przyzwyczaiło wielu do takiego rozpasania na cudzy koszt, na którego utratę trudno dobrowolnie przystać. W wyborach parlamentarnych zapadł werdykt oznaczający upadek bizantyjskiego cesarstwa PO i PSL. A wraz z nim licznych prywatnych i instytucjonalnych fortun. Banki, media, służby specjalne, państwowe spółki i sądownictwo. Państwo w państwie.

Zwycięska partia zaskakująco szybko wzięła się za robienie porządku. Zaczęło się od przejęcia kontroli nad służbami i armią. To wzbudziło alarm w obozie „światłego liberalizmu”. Trzeba działać natychmiast. I natychmiast wykorzystano co tylko znalazło się pod ręką. A pod ręką znalazł się Trybunał Konstytucyjny. Organ upolityczniony od momentu jego ustanowienia w połowie lat osiemdziesiątych. Tuż przed ostatnimi wyborami, widząc wysokie prawdopodobieństwo utraty władzy, upadająca ekipa powołała z naruszeniem konstytucji, dwóch sędziów, których koniec kadencji przypadał na grubo po wyborach. „To po to, żeby odciążyć przyszły Sejm od takich błahostek”. Tak brzmiała pierwsza wersja tłumaczenia się przestępców konstytucyjnych. Potem zmieniona na „o kurcze, poważnie? Niemożliwe. Jak tak, to sorki”.

Gdy po zwycięstwie wyborczym, PiS postąpił podobnie, żadne sorki nie wchodziło już w grę. To co u jednych miało być błahostką, godną co najwyżej sorki, u drugich okrzyknięte zostało „pełzającym zamachem stanu”. Kto by się oglądał na takie paradoksy logiczno semantyczne. Pretekst się znalazł i trzeba go wyeksploatować do ostatniej kropelki. I się eksploatuje.

Do boju zaangażowano wszystko, co jeszcze pozostało w arsenale upadłego establishmentu. A zostało sporo. Media tak zwanego głównego nurtu, do niedawna prorządowe, a teraz „niezależne”, albo „publiczne”, prowadzą wielotorowy szturm modlitewny. PiS równa się dyktatura, oszołomstwo, populizm, dyletanctwo i rządy jednego człowieka, sprawowane z tylnego siedzenia. Prezydent jest jego marionetką, a premier damą do towarzystwa. Za to druga strona, co "wszyscy widzą", ma rację na każdy temat. Potwierdzają to kolejni eksperci w studiach redakcyjnych. Socjolog, ekonomista, konstytucjonalista. Jak zmęczą się jedni, wchodzi druga wachta, a po niej trzecia. Nie zaszkodzi walnąć z flanki byłym przyjacielem, który „powiedziałby prezydentowi: stuknij się w głowę”. PiS nie zaprzecza. Czemu? Bo nie dopuszcza się go do głosu. Za to lansuje się nowe twarze. Kukiza. Kukiza? Trzecią siłę w Sejmie? A po co? Kogo on obchodzi. Przecież prawdziwym fachowcem jest Petru. Obecnie Petru uzyskał już status oficjalnej dziewiątej emanacji Tadeusza Kościuszki i chodzą słuchy, że Dalajlama wybiera się do Polski, aby złożyć mu lenny hołd.

Oprócz mediów nie próżnują także banki. Znalazła się kasa, spora, na sfinansowanie „oddolnego” Ruchu Obrony Demokracji. Imponująca ta oddolność. Na miejsce zbiórki dowiezione zostają pokaźne stosy flag. Nowych, nie jakichś tam chodzonych szturmówek. Wszystko brand new. Każdy uczestnik insurekcji może wybrać. Flaga państwowa, albo Platformy Obywatelskiej. Na spóźnionych czekają stragany, gdzie za darmo rozdaje się chorągiewki na patykach, biało czerwone i unijne. Kto chce dostanie też znaczek Nowoczesnej, dodajmy że w rozmiarach ułatwiających percepcję osobom niedowidzącym. A w eter idzie przekaz, że to spontaniczna robota pana Mateusza, człowieka znikąd, skromnego informatyka. W sumie nie tak znikąd, bo pan Mateusz prywatnie lubi chodzić w spódniczce, do czego jakiś czas temu zachęcił liczne grono naśladowców, głosząc, że to gest przeciw gwałtom. Nie mogło się nie udać, bo amatorów gwałtu na facetach w spódniczkach jest o wiele mniej, niż potencjalnych ofiar.

Pan Mateusz miał rzekomo, wiedziony słusznym gniewem, założyć grupę na Facebooku i... już. Pomysł z miejsca wypalił. Tym, którzy kupili bajeczkę o Szewczyku Dratewce, co sam pokonał smoka, łatwo umknął fakt, że pan Mateusz kilka tygodni wcześniej mobilizował wyznawców na forach internetowych, posługując się właśnie nazwą KOD. I jakoś mało kogo, z wielotysięcznej rzeszy Obrońców, zastanawia nietuzinkowy sposób „zabezpieczenia frekwencji” w facebookowej grupie. Otóż zadziwiająco wiele osób o fakcie przynależności do grupy, dowiedziało się od znajomych. Na potęgę dodawano ludzi do grupy, aby na łamach Gazety Wyborczej mógł ukazać się tryumfalny komunikat, że KOD w ciągu jednego, dwóch dni przyciągnął już tysiące zwolenników.

Na kolejnej imprezie KOD-u głos zabrał między innymi aktor Marek Kondrat, reklamowa twarz potężnego banku. Miał prawo. Jest obywatelem. Ale aktorem nie jest już od dawna, bo długofalowo związał swe nazwisko i zawodową aktywność z tym właśnie bankiem. Banki czują się zagrożone fiskalnymi planami nowego rządu, a w antyrządowej demonstracji aktywny udział bierze pracownik banku. Przypadek? Może i tak.

Kto jeszcze lgnie do KOD-u? Politycy odrąbani od koryta. Albo na czele, albo przyczajeni w tłumie. Wystarczy kilka twarzy i miejsce przy megafonie. Flagi wszak licznie rozdano, kamera nie przegapi. Jest też kilku aktorów, trochę zawodowego lewactwa, w tym dyżurna Kazia Szczuka. Jest i tuz obiektywnego dziennikarstwa Tomasz Lis. Istny trybun. „Nie odbiorą nam głosu”. „Każdy metr kwadratowy tej ziemi jest zroszony krwią jej córek i synów”. Szkoda, że demonstracja musiała się rozejść, zanim zdążono dowieźć kosy przekute na sztorc.

Pan Mateusz Spódniczka pomaga masom wyrazić to, co myślą. Skandowane w rytmie młota parowego, proste hasła, po dwudziestej powtórce nawet najmniej rozgarniętemu utrwalą się na moment w głowie. „Kon-sty-tucja”. „Obro-nimy demo-krację”. A ostatnio „wol-ny chodnik, wol-ny chodnik”. Ot tak, dla wprawy, ale też żeby odblokować dostęp do ciągu komunikacyjnego. Slogan jest slogan, a ludzie przyszli, aby sobie powykrzykiwać. I żeby poczuć się jednością. „Wspaniały blitzkrieg”, stwierdza do kamery Obrończyni w podeszłym wieku. „Żądamy skrócenia kadencji Sejmu”, macha postulatem niemiecki polonus. A gdzie ten Trybunał, tak przecież kluczowy dla demokracji, według Obrońców Demokracji? Rozgonić Sejm po dwóch miesiącach? A z jakiego powodu? „Bo pozbawiają nas wolności”. No ale chyba nie wolności zgromadzeń. I nie wolności słowa. Osobliwa ta nasza dyktatura – co wysunie nos zza węgła, już w mediach idzie całodzienny materiał o inwigilacji, a z mównicy sejmowej Henia Tramwaj wrzeszczy o drugim stanie wojennym.

Powoli, ale nieuchronnie wychodzą na jaw prawdziwe intencje inicjatorów Obrony Demokracji. Nie chodzi o wolność, lecz o władzę. A konkretnie o jej odzyskanie z pominięciem demokratycznych procedur. Tysiące wyborczych leni, którzy nagle obudzili się pod rządami PiS, ochoczo przyłączają się do pełzającego puczu. Nie chciało im się angażować w powinności obywatelskie, a teraz mają możliwość zakrzyczeć skutki bierności. Festung Platforma zaciekle broni stanu posiadania. Wykorzystuje do tego każdą nadarzającą się okazję i każdy oręż, niezależnie od tego, jak plugawe będą skutki jego użycia.


Materiał z pierwszej imprezy

Materiał z drugiej imprezy


 

Kontynuację bloga znajdziecie Państwo pod tym adresem: http://szmarowski.salon24.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka