jan mak jan mak
3229
BLOG

Andrzej Duda – kandydat lepszej Polski

jan mak jan mak Polityka Obserwuj notkę 111

Trzeba być ślepym, żeby nie widzieć, że Polsce wiele zmieniło się na lepsze od czasów komuny. Ale trzeba być ślepym, żeby nie widzieć, że znacznie więcej mogło się zmienić, i że dzisiejszej Polsce daleko do standardów, z których można by być dumnym – o  których my starsi marzyliśmy, a których wy młodsi nie musielibyście się wstydzić.

Wydaje się, że we wszystkich ważnych grupach polskiego społeczeństwa – wśród młodych wyborców, wśród wyborców z rozeznaniem politycznym, wśród elit intelektualnych, wśród użytkowników internetu ­– Andrzej Duda ma zdecydowaną przewagę nad obecnie urzędującym prezydentem. Za tym drugim stoją oczywiście Ci, którzy mają w tym interes. Ale ludzie myślący szerzej, mający na względzie ogólne dobro kraju będą na pewno w zdecydowanej większości głosować na Andrzeja Dudę. Widać to nawet w głównych telewizjach, w różnego rodzaju dyskusjach bez udziału polityków – nikt nie odważy się powiedzieć wprost, że będzie głosował za zmianą, ale w wielu przypadkach łatwo to zgadnąć z tego co bardziej rozgarnięci komentatorzy mówią.

Sprawa jest bowiem zupełnie prosta. Żeby demokracja działała musi w niej następować okresowa zmiana władzy. Stara władza prędzej czy później zaczyna się degenerować i konieczne jest zagrożenie zmianą, żeby demokratyczne mechanizmy działały. Konieczny jest od czasu do czasu audyt, poddanie działań władz kontroli innych, nawet takich, którzy mogą nie wydawać się lepsi od poprzednich. Na początku na pewno będą lepsi. Świeże powietrze i zmiana są ożywcze i niezbędne dla demokracji. Inaczej mamy do czynienia z demokracją w stylu białoruskim lub rosyjskim. A nikt rozsądny u nas tego nie chce.

Można mieć różne poglądy na dokonania PO i Komorowskiego. Można widzieć, że wieloletnie rządy PO doprowadziły do zlikwidowania znaczne części demokratycznych mechanizmów. Nie ma kontroli mediów, nie ma odpowiedzialności za afery, sejm przekształcono w maszynkę do głosowania, w której decyduje „arytmetyczna większość”, a życie polityczne – w wojnę dwóch klanów, w której nie ma miejsca na żadne dyskusje, na przyznanie racji przeciwnikowi, lub skorzystanie z jego rad i doświadczenia. Coś złego dzieje się nawet z samym mechanizmem wyborów. Można uważać, że ten obraz jest przesadzony. Ale nie można mieć wątpliwości, że wymiana władzy jest konieczna, żeby otworzyć możliwość naprawy państwa i usunięcia zbyt wielu już narosłych patologii.

Zwykły zdrowy rozsądek i chłopski rozum, każe głosować za zmianą. Ale czy to znaczy, że Andrzej Duda wygra nadchodzące wybory?  Otóż niestety nie.  O wyniku wyborów decyduje bowiem większość słabo zorientowana w sprawach społecznych i w niewielkim stopniu zainteresowana polityką.

W przyzwoicie działającej demokracji, gusta tej większości kształtowane są przez wolne media, które odzwierciedlają różnice poglądów panujące w politycznej elicie, i racje różnych stron naturalnych demokratycznych konfliktów. W rezultacie, w społeczeństwie kształtują się twarde elektoraty sensownych stron politycznego sporu, a o wyniku decyduje albo wyraźna przewaga jednej ze stron w danym momencie albo wyborcy niezdecydowani. W sytuacji równowagi wybory często mają charakter loterii (opartej na nastrojach niezdecydowanych). Często decydującym czynnikiem jest zdroworozsądkowa racja, że jak nie wiadomo kogo wybrać, to lepiej wybrać zmianę. Po prostu dla demokratycznej higieny. I wtedy mechanizmy demokracji działają.

Gdy jednej stronie uda się przechwycić większość sznurków władzy demokracja zaczyna przeradzać się w swoją parodię: w quasi-demokrację, w republikę bananową, demokrację sterowaną w stylu wschodnim, miękki totalitaryzm. Media przestają pełnić funkcję przekaźnika rzeczywistego sporu i rzeczywistych racji, przestają pełnić funkcję kontrolną – a zamiast tego stają się propagandowa tubą mająca na celu manipulowanie nastrojami społecznymi i głosami wyborców. I obawiam się, że jeśli Polska nie znajduje się już w takim stanie, to w takim właśnie kierunku się stacza.

*

Gdyby w Polsce demokracja działała przyzwoicie to Andrzej Duda wygrałby w cuglach w pierwszej turze. Młodość, energia, przyzwoitość, prezencja, klasa, fachowość, patriotyzm – w każdej z tych konkurencji jest znacznie lepszy od kontrkandydata. W aktualnej sytuacji zwykły zdrowy rozsądek każe głosować na Andrzej Dudę. Jednakże główne media biorą udział w dziwnych kampaniach, mniej lub bardziej oczywistych, mniej lub bardziej brudnych, mających uratować prezydenturę dla układu rządzącego.

Sądzę, że kampania Andrzeja Dudy jest i tak zaskakująco dobra. Tempo pozyskiwania (czy odzyskiwania patriotycznego elektoratu) imponujące. Ważne jest żeby do minimum zmniejszyć grupę z zadziwiającym dysonansem poznawczym: głosującą na PiS i jednocześnie na Komorowskiego. Podobają mi się nastroje optymizmu i wiary w zwycięstwo wśród patriotycznego elektoratu. Natomiast sądzę, że sztabowcy PiS (i osobiście Joachim Brudziński – bo o ile wiem i tutaj panuje niestety mechanizm wodzowski), powinni zwrócić uwagę na wyborców niezdecydowanych.

Wydaje się, że w Polsce ta grupa wyborców – obejmująca i tych, którzy przy wyborze kierują się kolorem krawata, i tych, którzy nie chodzą zwykle na wybory z braku zdecydowania (w odróżnieniu od tych, którzy na wybory nie chodzą, bo mają je w „głębokim poważaniu”) – ta grupa wyborców jest w Polsce wyjątkowo duża.  To ich głos będzie zapewne decydujący w wyborach prezydenckich. Do nich trzeba skierować specjalny zmasowany przekaz. Odwołujący się do zdrowego rozsądku: do hasła, że istotą demokracji jest zmiana władzy.

Do tych wyborców trudno dotrzeć przez spotkania w ternie, przez konwencje; trudno nawet przez media (chociaż na te kandydat Duda liczyć nie może). Trzeba znaleźć i zagospodarować inne drogi. Na przykład, małe ulotki, z bardzo prostym i czytelnym przekazem, nie odwołujące się do podziałów partyjnych i ideologicznych, ale wyłącznie do mechanizmów demokracji. Na przykład: „Demokracja nie działa bez zmiany władzy!”, albo „Nie głosujesz? Nie chcesz zmiany władzy? To nie narzekaj!” Może miliony takich ulotek w skrzynkach, na klatkach schodowych, na słupach „zrobiłyby różnicę”?

Panie Brudziński! Nie ma takich ulotek. I jeśli ich nie będzie, to niech Pan potem w telewizorze nie narzeka.

 

 

P.S. Czytelników zapraszam do podzielenia się własnymi pomysłami na zagospodarowanie elektoratu niezdecydowanych.  Bo w tych sprawach nie ma mądrych w pojedynkę.

P.S.S. Jako naukowiec powinienem powołać się na badania dotyczące wyborców niezdecydowanych w Polsce. Ale w przeciwieństwie do profesorów i doktorów historii, socjologii i politologii powołujących się publicznie na takie badania prowadzone przez ośrodki badania opinii publicznej, ja jako matematyk, uważam że te badania nie odbiegają w Polsce jakością od, nie przymierzając, zarządzania kolejami PKP lub budowy dróg. 

jan mak
O mnie jan mak

Zawodowo jestem matematykiem, informatykiem i logikiem. Od 1982 amatorsko zajmuję się publicystyką. Od 1992 działam też w sferze gospodarki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka