Joanna Lichocka Joanna Lichocka
6810
BLOG

Uśmiecham się i robię swoje - wywiad z Andrzejem Dudą

Joanna Lichocka Joanna Lichocka Polityka Obserwuj notkę 94

Ludziom trudno jest przyznać się przed samymi sobą, że popełnili błąd wybierając Platformę. Ale dzisiaj sprawy zabrnęły tak daleko, że część z nich już nie daje rady zamykać oczu – mówią po prostu „nigdy więcej”. I zaczynają przychodzić na spotkania ze mną. Chcą nowej szansy i nadziei - z kandydatem na prezydenta PiS Andrzejem Dudą rozmawia Joanna Lichocka.

Pierwsze zderzenie z PO i z prezydentem Bronisławem Komorowskim jest już za panem?

Ten atak na mnie prezydenta i premier Kopacz pokazuje, że jestem przez nich postrzegany jako główny kontrkandydat Bronisława Komorowskiego. Przecież nie atakowaliby mnie, gdyby byli pewni zwycięstwa. Sądzę, że właśnie dlatego przekręcali moją wypowiedź, a pani premier dopuściła się wręcz kłamstwa. Mieliśmy klasyczny pokaz manipulacji, to jakimi metodami posługują się politycy PO i jak się zachowują w tej sprawie niektórzy dziennikarze przypomina metody stosowane wobec Jarosława Kaczyńskiego, a wcześniej wobec świętej pamięci prezydenta Lecha Kaczyńskiego. 

Próbka przemysłu pogardy. Teraz już pan wie, że cokolwiek pan powie może być intepretowane na opak.

To nawet nie była interpretacja! Po prostu włożono w moje usta słowa inne, niż wypowiedziałem. 

I twardo, mimo sprostowań pana i sztabu, mimo zapowiedzi podania Ewy Kopacz za jej słowa do sądu, mainstream podaje wersje, że rozważa pan wysłanie wojsk na Ukrainę. To w zasadzie pokazówka - dowodzą, że nie ma pan szans na dotarcie z własnym przekazem do Polaków. 

PO bardzo by chciała żeby tak właśnie było, ale jest wiele sposobów na dotarcie do ludzi, można te propagandę omijać. Natomiast sądzę, że wielu Polaków w trakcie  nagłaśniania tej manipulacji i wzniecanego wokół niej szumu medialnego dostrzegło istotę rzeczy – że to co mówiłem zostało przekręcone. Było jednak dużo takich mediów i takich audycji, gdzie moje słowa były przedstawione w sposób prawdziwy i jeśli tylko ktoś nie skupiał się na jednym czy dwóch mediach, tylko oglądał różne stacje i zaglądał na różne portale informacyjne, to mógł się przekonać na czym polegała manipulacja. Niewykluczone, że to było dla wielu ludzi także ważna lekcja, jak próbuje się wprowadzać ich w błąd. Z jednej strony przemilcza się wpadki prezydenta, z drugiej przekręca moje wypowiedzi.

Na tym polega przewaga medialna władzy.

Dzisiaj w Polsce żyjemy w takiej rzeczywistości, że Bronisław Komorowski może powiedzieć wszystko. Niedawno mówił o „zapładnianiu mieszczuchów”. Proszę sobie wyobrazić co by było, gdyby Jarosław Kaczyński wypowiedział takie słowa. Czy pani sobie wyobraża, co by było gdybym to ja nazwał kobiecą załogę duńskiego okrętu wojennego „kaszalotami” jak to zrobił kiedyś prezydent Komorowski? Pani sobie wyobraża, co by było, gdyby powiedział, że sposobem „na głowę” dla tych którzy przekręcają moją wypowiedź jest lewatywa?

Mamy do czynienia z bezpartyjnym blokiem wspierania Bronisława Komorowskiego. Wspierania już zupełnie na siłę. Ale to oznacza, że władza mocno przestraszyła się, że może przegrać wybory i to podwójnie: prezydenckie i parlamentarne.

Dr. Barbara Fedyszak Radziejowska mówiła w Telewizji Republika, że nawet nie chodziło o to jak przekręcono pana słowa, by pana zaatakować. Chodziło o wdrukowanie ludziom do głowy tej samej tezy propagandowej PO, co zwykle - PiS dąży do wojny, PO do pokoju.

Platforma często używa tego typu straszaka, to wkładanie ludziom do głów przekazu, który jest nieprawdziwy. Odbywa się dzięki stosowaniu metody - kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą. Te metody są przez nich stosowane w zasadzie od samego początku. Powtarzane kłamstwa mają utrwalić przekaz.

 

Zatrzymajmy się na chwilę nad tym wątkiem z wysłaniem wojsk na Ukrainę. Powiedział pan, że  należałoby rozważyć taką możliwość tylko wtedy, gdyby taką decyzję podjęło NATO.  

Powiem krótko, Żeby potem znowu nie przekręcano moich słów: nie ma możliwości, żeby Polska zbrojnie zaangażowała się w konflikt na Ukrainie. Koniec. Kropka.

Jak NATO podjęłoby decyzję o militarnej pomocy Ukrainie to chyba wiadomo, że i nasi żołnierze uczestniczyliby w tym?

 

Ostatni szczyt NATO w Newport pokazał, że sojusz nie zamierza się tam angażować militarnie. Cały czas powinny być podejmowane próby rozwiązania konfliktu metodami dyplomatycznymi i zdecydowany nacisk na Rosję sankcjami. Można tylko ubolewać, że rząd Polski i prezydent Komorowski nie siedzą dziś przy stole negocjacji. Bo o ile militarne zaangażowanie nie jest w polskim interesie to obecność w gremiach gdzie podejmowane są ważne decyzje świadczy o prestiżu państwa.

Ewa Kopacz mówi o panu „przyszły prezydent”. Że to nie dobrze jak przyszły prezydent mówi tak jak pan.   

Taka wypowiedź może wskazywać  że Pani premier nie wierzy w zwycięstwo Komorowskiego i ta myśl podświadomie wymsknęła się jej na konferencji. Uśmiecham się i robię swoje.

Jest pan nieustająco teraz w trasie – realizuje plan objechania wszystkich powiatów. Po co?

Uważam, że kandydat na prezydenta, ale także urzędujący prezydent powinien spotykać się z Polakami. Bardzo cenię sobie bezpośredni kontakt z ludźmi. Takie spotkania są bardzo pouczające, często można się z nich dowiedzieć więcej o problemach, którymi codziennie żyją Polacy, niż z wielu analiz. Są to spotkania z radnymi różnych szczebli samorządu, także spotkania otwarte z mieszkańcami. przychodzą na nie zarówno wyborcy PiS,  jak i tacy, którzy głosowali do niedawna na PO.

Pojawiły się glosy krytyki, że to bez sensu że pan tak jeździ. 

Niech ci co tak głoszą, powiedzą to mieszkańcom Bytomia, Dębicy, Wieliczki, Krosna, Sanoka, Międzyzdrojów, Wielunia, Pabianic, Sieradza i wielu innych miejsc, które już odwiedziłem. Byłem już do tej pory w 45 powiatach i w sumie miałem 57 spotkań. Proszę, niech krytycy powiedzą tym ludziom że to bezsensu że kandydat na prezydenta do nich przyjechał.

Ale to morderczy pomysł, a w tym czasie mógłby pan zrobić jakąś akcję ogólnopolską na przykład.  

Oczywiście, mamy w planach różne wydarzenia o zasięgu ogólnokrajowym, ale teraz moim zadaniem jest dotrzeć do wyborców, spotykać się bezpośrednio z Polakami. Stąd ten plan, by być w każdym powiecie. Jestem przekonany że w ten sposób, ludzie dowiadują sie więcej się o mnie i moim programie niż przez prorządowe media.

Co pan widzi jeżdżąc po Polsce?

Są zjawiska wspólne dla całego naszego kraju. Występują wszędzie, nawet w bogatych gminach. To przede wszystkim młodzi ludzie, którzy wyjechali albo właśnie wyjeżdżają, niedostatki infrastruktury, wysokie bezrobocie, w jednych miejscach trochę mniejsze, w innych większe, niekiedy bardzo duże. Ludzie wszędzie powtarzają to samo – likwidacja Polski powiatowej, trudno się żyje, niskie wynagrodzenia, brak zainteresowania ze strony władzy losem zwykłego człowieka, frustracja młodych ludzi, brak nadziei, żeby cokolwiek się mogło zmienić. Króluje temat emigracji. No i brak przemysłu, zlikwidowane zakłady pracy. To jest wszędzie. Tysiące ludzi bez pracy, oszukanych, bo obiecywano, że ich zakład pracy będzie istniał po prywatyzacji, potem następowała jakaś nagła sprzedaż, znikały maszyny, zostały puste hale. Teraz niszczeją, uderzają widokiem powybijanych okien. Wyludniające się tereny. Nawet w Bełchatowie gdzie w okolicy jest i kopalnia i elektrownia zatrudniające wiele ludzi dowiedziałem się, że spada liczba mieszkańców.

Mówi pan o zwijaniu się Polski powiatowej. A PO  pokazuje orliki, stadiony, autostrady obwodnice, parki wodne. Patrzcie, ile wybudowaliśmy, mówią.  

Dobrze, że powstają autostrady, orliki, parki wodne etc., ale jeśli Polacy nie będą mieli pracy i godnej płacy to nie będzie komu korzystać z tych parków wodnych. Niestety, wiele z tych inwestycji było przepłaconych, realizowanych z dużym opóźnieniem. Rząd powinien przede wszystkim zadbać o to, by powstawały miejsca pracy,  by realizowano prorozwojowe inwestycje. Proszę wskazać jedną inwestycję w Polsce zbudowaną przez polskie państwo w ciągu rządów PO, która przynosi istotny dochód narodowy. Nawet gazoportu nie potrafili dokończyć do tej pory, mimo że miał być skończony w 2012 roku. A to przecież nie tylko kwestia miejsc pracy, ale przede wszystkim bezpieczeństwa energetycznego Polski i naszej suwerenności.

Na Śląsku angażował się pan we wsparcie protestu górników. Podpisano porozumienie. Wierzy pan, że problem jest rozwiązany?

Nie ufam rządowi Ewy Kopacz i koalicji PO-PSL. Już tyle razy oszukali Polaków. W tym wypadku ugięli się widząc determinacje nie tylko górników i związków zawodowych, ale także ich rodzin, samorządów, całego Śląska. Teraz trzeba pilnować porozumienia i twardo stać na straży, by nie zlikwidowano kolejnych zakładów i miejsc pracy. Podczas spotkań z górnikami słyszałem od nich wielokrotnie, że w całej tej operacji chodziło w gruncie rzeczy, o przejęcie w prywatne ręce takich kopalń jak Brzeszcze.

Jest jakiś oligarcha, który ma apetyt na te kopalnię?

Jednoznacznie taką opinię usłyszałem zarówno od dyrekcji kopalni Brzeszcze jak i przedstawicieli załogi, z którymi rozmawiałem. Oni nie mieli żadnych wątpliwości. Ich zdaniem chodziło o zlikwidowanie obecnie istniejącego zakładu górniczego po to, żeby w tym miejscu natychmiast otworzyć nowy, już nie skarbu państwa tylko prywatny.

Ale było i takie zdarzenie, że pana do kopalni nie wpuszczono – dlaczego?

Z tego co mi przekazano, to zakaz spotkania przyszedł do dyrekcji kopalni na kilka godzin przed naszą zaplanowaną i uzgodnioną wizytą. To by la decyzja z zarządu Kopalni Węglowej. Dyrekcja musiała się ugiąć. W efekcie choć nie zostaliśmy wpuszczeni na teren zakładu, to związkowcy i przedstawiciele załogi wyszli do nas. Nie robiłem z tego problemu. Powiem wprost, rozumiem dyrekcję kopalni, przecież wiadomo że PO jest bezwzględna – jeden ruch w kierunku opozycji i natychmiast tracisz pracę.

A górnicy co na tę sytuację?

Uścisnęliśmy sobie ręce, dostałem od nich piękną statuetkę świętej Barbary za którą jestem bardzo wdzięczny. Pogratulowałem im, że dzięki ich niebywałej determinacji, ich żon, dzieci, najbliższych i  mieszkańców Śląska udało się obronić kopalnie i miejsca pracy. Zapewniłem ich, że mogą na mnie liczyć, gdy będą pilnowali porozumienia z rządem. Będę starał się ze wszystkich sił ich wspierać. 

Jest pewien problem w tej pana kampanii - jest dwóch występujących publicznie ludzi o nazwisku Duda. Pan i Piotr Duda przewodniczący Solidarności. 

Mam sympatyczne relacje z panem przewodniczącym. Znamy się, rozmawialiśmy wielokrotnie. Piotr Duda jest szefem wielkiego związku zawodowego, spoczywa na nim odpowiedzialność za sprawy tego związku i za to, by jak najlepiej reprezentować sprawy pracownicze w Polsce.

Liczy pan na to, że Solidarność udzieli panu poparcia?

Liczę, że uzyskam poparcie wszystkich ludzi dobrej woli, którym leżą na sercu sprawy państwa polskiego. Chodzi o to, by Polska wróciła na drogę prawdziwego rozwoju. Warunkiem tego jest, żeby władza była sprawowana przez ludzi, którzy polityke pojmują jako rozumną troska o dobro wspólne. Uważam, że musimy teraz prowadzić politykę odbudowy polskiego przemysłu, tworzenia miejsc pracy, doprowadzenia do tego, żeby Polacy zarabiali godne pieniądze, na poziomie zachodnich krajów Unii Europejskiej. Wtedy młodzi ludzie nie będą musieli wyjeżdżać z kraju, nie będzie im się to opłacało. To jest wielkie wzywanie. Bo w przeciwnym wypadku będzie następowało dalsze „zwijanie” naszego kraju.

Zaskoczyła pana bierność prezydenta Komorowskiego w sprawie protestów na Śląsku?

Zaskoczyła. Ale można ją uzasadnić. Prezydent walczy o pieniądze na kampanię od PO i nie ma po prostu odwagi wyjść i powiedzieć: serdecznie zapraszam i rząd i górników do mnie, stanę jako arbiter w tym sporze.

Bo nie miałby na billboardy? Ewa Kopacz w poniedziałek polskim radiu na pytanie czy prezydent dostanie 15 milionów na kampanię odpowiedziała – będzie różnie, zależnie od potrzeby.

Jak widać targi trwają. Prezydent wie, że nie może angażować się po stronie ludzi w sporze z rządem bo będzie miał problem z wydobyciem pieniędzy na swoją kampanię. 

Wybory prawdopodobnie 10 maja. Po cyklu publicznych wystąpień prezydenta z okazji 3 maja i potem 8 maja, gdy ma być zjazd przywódców państw na Westerplatte. Kalendarz wyborczy jest podporządkowany machinie propagandowej władzy?

Wszystko wskazuje na to, że tak. Proszę też pamiętać, że prezydent Komorowski nie jest przyzwyczajony do zbyt aktywnej pracy przez ostatnie lata. Być może także współpracownicy prezydenta obawiają się, dłuższej kampanii. Każdy dzień, o który uda się skrócić kampanię liczy się dla nich. Im dłuższa kampania, tym lepiej dla wyborców, bo będą mieli więcej czasu na poznanie tego, co w swoich programach proponują kandydaci. To korzystne dla jakości naszej demokracji. Ale jak widać niekorzystne dla obecnie urzędującego Prezydenta.

Czy widzi pan coś takiego jak narastający klimat zmiany?  

Myślę, że to rzeczywiście narasta. Jest na pewno taki  mechanizm psychologiczny, że człowiekowi bardzo trudno jest przyznać się przed samym sobą, że popełnili błąd wybierając Platformę. Ale dzisiaj sprawy zabrnęły tak daleko, że część ludzi już nie daje rady zamykać oczu – mówią po prostu „nigdy więcej”. I zaczynają przychodzić na spotkania ze mną. Chcą nowej szansy i nadziei.

Z tego czerpie pan przekonanie, że wygra wybory?

Myślę, że Polacy oczekują nowoczesnej prezydentury. Zatem innej niż Bronisława Komorowskiego. Nie chcą bierności i pilnowania żyrandola. Potrzebują też nowoczesnego państwa do którego mogą mieć zaufanie. Proszę spojrzeć na sytuację ludzi obciążonych kredytami we frankach– to pewnym stopniu ofiary retoryki Platformy Obywatelskiej o tym, by brać sprawy w swoje ręce. Zaufali tym, którzy mówili, że będą żyli w nowoczesnym państwie. I mają dziś ogromny problem. Naciągnięci na niekorzystne umowy kredytowe zostali sami,  w bardzo trudnej sytuacji finansowej. I słyszą dziś od władzy sugestie że są sami sobie winni, a władza obawia się zadzierać z bankowym lobby. PO wie, że ci ludzie są już zbyt inteligentni, by dalej jej wierzyć. Wszyscy to wiemy - najwyższy czas na zmiany.

 

Wywiad ukazal się w tygodniku Gazeta Polska

 

 

 

 

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka