Zamki na Piasku Zamki na Piasku
1623
BLOG

Historia się nie skończyła a Polska jest na mapie geopolityki

Zamki na Piasku Zamki na Piasku Polityka Obserwuj notkę 47

 Mamy przed sobą przyszłość. Nie tylko dziś. Nie tylko jutro. Tak jak w przypadku każdej przyszłości nieznany jest jej kształt, ale możemy mieć pewność, że zależy on stanu obecnego.

 

Wsłuchując się polskie spory i dyskusje ma się wrażenie, że każda z dobrych rzeczy: terytorium, niepodległość, wolność Fortuna powierzyła nam na wieczność. Nieprawda – Fortuna ceni tylko przygotowanych, choć uśmiecha się do wszystkich.

To, że są to tylko złudzenia (trwałość porządku świata) wie każdy, kto – czy to na mocy studiów czy osobistej pasji – pochylił się nad losami europejskich państw i narodów. Koła Historii nie przestały się obracać a niekiedy: czas przyspiesza. Kto mógłby się spodziewać, że „męka Pańska kartografów i geografów” stanie się w przyszłości hegemonem Europy zdolnym do wywołania 2 wojen światowych? Kto mógłby przypuszczać, że naród awangardy sztuki żeglarskiej – Portugalczycy - którzy opanowali południowy Atlantyk a Vasco da Gama zwyciężał pod Kalkutą zanotują na swym koncie upadek życia naukowego i intelektualnego osuwając się w bagno fanatyzmu religijnego i dzikiej obsesji na punkcie czystości krwi? Angielski poseł w Lizbonie w 1670 roku napisał o Portugalczykach, że nie interesują się prawie niczym a znajomość świata ogranicza się do rzeczy absolutnie niezbędnych zaś znacznie wcześniej – bo 63 lata przed obserwacją Anglika – Portugal Diogo de Couto widział lichotę i brak ciekawości cechujący mieszkańców kraju, gdzie leży Porto i Coimbra.

Każdy z nas Polaków, kto lekcji historii własnego kraju nie przespał iluż mógłby udzielić cennych rad królom dynastii Wazów, które zapobiegły nie tylko upadkowi Rzeczpospolitej Obojga Narodów, ale i pomnożeniu jej bezpieczeństwa i bogactwa? Porzuć swój dogmatyzm religijny królu. Porzuć marzenia o tronie w Sztokholmie. Habsburgów unikaj. Z Francuzami się sprzymierzaj i Turkami. Prusy przyłącz do Korony Polskiej, bo Fryderyk Wielki już się urodził. Awantur moskiewskich zaniechaj. Królewięta kresowe poskramiaj i rozdawnictwem majątków państwowych nie wzmagaj otyłości magnatów. Na szlachcie – ani biednej ani bogatej, ale wiernej wartościom jagiellońskiej epoki – oprzyj swą władzę.

Chudnie jednak ten rozsądek w oczach, gdy wpuścić go na arenę czasów współczesnych. Kogóż trwożył Minister Spraw Zagranicznych Rzeczpospolitej Polskiej co przez Niemców sowicie był opłacanym (vide: Władysław Bartoszewski; ale przecież to taki przyzwoity człowiek)? Kogóż trwoży, że lejce opinii publicznej są w rękach niemieckich  (cóż złego mogłoby z tego wynikać przecież skoro dziennikarze są polscy)? Kto by się martwił tym, że rząd w większości wywodzi się z partii wspomaganej niemieckimi funduszami (dla demokracji nie takie rzeczy się robi)? Jakże miło nam brzęczą w uszach pochwały Polski w zagranicznej prasie – a czemu miano by Polski i jej stanu nie utrwalać powodzią komplementów skoro są tanie jeżeli on korzystny jest dla interesów prowadzonych w Polsce przez obcych (ja też bym zachwalał ustrój rumuński, gdyby polski przemysł zdominował tamtejszy rynek)?

Nasza megalomania i nasze kompleksy – dwie różne gałęzie a z jednego pnia rosną. Byle jaki sukces użyźnia płytką glebę narodowej dumy a byle jaki przytyczek w nos  od razu nas nokautuje (nie machajmy szabelką bośmy za mali i słabi – vide: sprawa katastrofy smoleńskiej).

Nie jesteśmy pewni jacy my właściwie jesteśmy: zaściankowi jeszcze czy już europejscy? Ambitni na pewno – jak nam zaściankowość wypomną to byśmy gotowi wszelką polską tradycję precz za drzwi wystawić a byle się tylko przypodobać. Mądre to nie jest, ale pada na nas jakiś głęboki cień braku równowagi: tradycja albo nowoczesność.

Nie jesteśmy też pewni jaką rolę odgrywamy: czy my rzeczywiście jesteśmy ważnym graczem na szachownicy Unii Europejskiej czy tylko tak się o nas mówi – ku pokrzepieniu serc i propagandzie.

Mój punkt widzenia jest taki: Polska na chwilę obecną jest mało znaczącym graczem w polityce europejskiej. Wynika to przede wszystkim z obiektywnych powodów: nie mamy surowców, którymi możemy szachować i uzależniać innych, nie mamy zaawansowanych technologii, które inni chcą mieć od nas a za które my możemy uzyskać inne korzyści (np. dostęp do rynku), nie posiadamy groźnej, uzbrojonej armii oraz broni atomowej. Powoli wyludniamy się i będziemy tracić rolę ważnego dla innych rynku zbytu (tendencje emigracyjne wynikające z przekonania, że tutaj nie ma przyszłości przenikają umysły młodych Polaków – demografii też nie sprzyjamy). Nie posiadamy nauki na wysokim poziomie. Nasi 2 najważniejsi sąsiedzi mają to, czego my nie mamy lub mamy mniej: większe terytoria, większa populacja, siła militarna, surowce, technologia, sprawna dyplomacja.

Warto chodzić po ziemi – nasze szanse na stanie się równorzędnym  partnerem dla Niemiec, Francji czy Rosji są realne i tkwią – w obecnie niewykorzystywanym – potencjale kooperacyjnych koalicji międzypaństwowych. Tylko w równoprawnym sojuszu z Litwą, Białorusią, Łotwą, Ukrainą a porzucać kierunku południowych państw otaczających Rosję nie powinniśmy możemy tworzyć przeciwwagę tak dla Imperium jak i dawnego Cesarstwa Niemieckiego. Warunek jest jeden a przecież w porównaniu z epoką Wazów i Sasów i tak jesteśmy w lepszym położeniu – wybierać do kierowania polityką państwa najlepszych z nas.

To – niestety dla nas – wychodzi nam słabo. Możemy się tu sprzeczać o jakość poszczególnych ugrupowań politycznych – jedno wskazać jednak trzeba: księstwa partyjne zaludnione są przez umysły płaskie, regionalne, cwane a nie sprytne, zdolne i gotowe do małych wojenek personalnych, ale nie do zamierzeń strategicznych. Rząd premier Ewy Kopacz jest kwintesencją procesu wyłaniania najpośledniejszych z najwierniejszych. Myśl, że baron z Wrocławia będzie prowadził skuteczną i strategiczną grę z Niemcami i Rosją jest  tą, która zrodzi się u wiernego chudopachołka partii władzy, lecz nie w żadnym umyśle, który - jako tako - rozumie jak wielkiego talentu politycznego potrzeba, aby w dyplomacji polskie interesy reprezentować i wygrywać.  Jedyny przypadek w ostatnich 25 latach, który wyniósł do władzy polityka niepospolitej wielkości to przypadek Lecha Kaczyńskiego (wiem, wiem – często wracam do jego osoby). Ale były w nim tak niepoślednie talenty polityczne, że nad jednym z nich zatrzymam się przez chwilę. Było pewne międzynarodowe spotkanie w którym przywódcy innych państw chcąc być życzliwymi dla Polski podkreślali jak wielkich doświadczyliśmy klęsk i nieszczęść w historii. Lech Kaczyński po wysłuchaniu tych wszystkich współczujących słów rzekł: „Ależ, proszę państwa, nasza historia jest taka, że wpierw zatrzymaliśmy na kilkaset lat ekspansję Niemców ku Wschodowi, później parcie islamu ku Zachodowi, a wreszcie marsz rewolucji bolszewickiej. W międzyczasie stworzyliśmy pierwszą europejską republikę z obieralnym, odpowiedzialnym przed prawem władcą, i z zasadą równouprawnienia religii, a kiedy przyszedł XX wiek, pierwsi stawiliśmy opór Hitlerowi, zmuszając Zachód, by rozprawił się z hitlerowską Rzeszą. Rozprawienie się z Sowietami zostało wszczęte przez polską „Solidarność". Jasno widać, że kraj, który stworzył silne fundamenty upadku dwóch największych totalitarnych systemów XX stulecia — może wszystko, żadne wyzwania mu niestraszne.”

Wiedza, duma, poczucie możliwości.  To jest ten fatalny brak w polskiej polityce. Emil Zola napisał: „W polityce cała sztuka polega na tym, aby mieć dobre oczy i umieć wykorzystać ślepotę innych.” Dokładnie: jak się nie ma siły lwa to spryt lisa jest konieczny. Czasami zaś potęga usypia jej posiadaczy. Ale pamiętać: Fortuna ceni tylko przygotowanych!

Mamy przed sobą przyszłość. Nie tylko dziś. Nie tylko jutro. Zróbmy wszystko to, co zależy od nas i nie martwmy się tym, że wiatr historii rozwieje większość naszych imion w powietrzu choćby teraz wydawać się mogą pewne, bo w marmurze. Większe rzeczy czynili ludzie w przeszłości a świat nie zapamiętał ich imienia – jak choćby ów prosty i lichy Rusin, co wybudował most nad Dniestrem - za co 100 złotych dostał -  dla wojsk Jana Karola Chodkiewicza, który po tryumf zmierzał w wojnie chocimskiej. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka