Piontek Piontek
373
BLOG

Specjalnie dla "Ciemnej blondynki"

Piontek Piontek Rozmaitości Obserwuj notkę 1

Nie lekceważąc ani jednego czytelnika, chcę odpowiedzieć na prośbę, czy też raczej na oczekiwanie "ciemnej blondynki" na rozszerzenie tematu powołania, poruszonego w ostatnim wpisie. 

Nie jest łatwo pisać o sobie a szczególnie o tak ważnej, nawet intymnej sferze jakim jest powołanie. Zanim zacznę pisać o tym, chcialem się upewnić, że pisanie bloga to nie tylko wyrażanie swoich opinii, prowadzenie polemiki na różne tematy. To też mówienie o tym kim się jest. Wtedy bardziej można zrozumieć to, o czym ktoś pisze.

Z 8, 10 lat temu przeczytałem pierwszego bloga. Podziwiałem tę osobę, że potrafi pisać nie tylko o tym co myśli, co przeżywa, ale też o tym kim jest. Czy dzisiejsze blogowanie ma jeszcze coś z tym wspólnego?

Zanim o swoim powołaniu napiszę, to podam stwierdzenie że Każdy jest powołany. A powołania są różne. Każdy jest powołany przynajmniej na trzech płaszczyznach. Powołanie do bycia Człowiekiem, kolejna płaszczyzna dotyczy tego szczególnego, osobistego powołania: do bycia mężem, żoną, ojcem, matką, kapłanem, osobą konsekrowaną, samotnym ... i trzecie powołanie to powołanie do stawania się w konsekwencji Świętym.

Kończąc ten wątek homiletyczny, który już mi zarzucono w pierwszym wpisie :) przechodzę do konkretu. Z moim powołaniem ... a no właśnie. Lepiej się czyta i to z dużym zainteresowaniem, historie powołań kapłańskich osób które porzuciły kapłaństwo, opisujące swoje odejście niż powołanie które trwa i stara się wytrwać.

Kiedyś usłyszałem anegdotę, jak to dwóch facetów rozmawia ze sobą i jeden do drugiego mówi: "kraść nie umiem, żebrać się wstydzę, to może zostanę księdzem? Są takie przypadki, które w konsekwencji kończą się tragicznie dla ludzi do których został posłany i dla samego siebie, bo nie odnalazł się, czyli nie odnalazł siebie samego w tym co robi, co jest treścią jego życia.

Doświadczając tego "łagodnego powiewu" na bramie przepustek JW, nie wiedziałem że droga powołania jest trudna. Bo kto w swoim ludzkim konformiźmie chciałby się ciągle wystawiać na ataki, oplucia na ulicy (dosłownie, niestety tego też doświadczyłem będąc jeszcze klerykiem), wyrzekać się świadomie naturalnego z punktu widzenia ludzkiej potrzeby tworzenia rodziny, bycia przykładnym ojcem, doświadczania ludzkiej, odwzajemnionej miłości... Dla pieniędzy? O nie!!! Straszna pomyłka. Kariery? Jakiej się pytam?

Powołanie moje określiłbym jako zwyczajną drogę, która od dzieciństwa, poprzez wiek młodzieńczy aż do dorosłego życia była drogą zwyczajnej modlitwy, wartości wyniesionych z rodzinnego domu, otwartości na człowieka, chęć niesienia innym pomocy, bycia dla człowieka. Nie jest to powołanie mojego imiennika św. Pawła którego nawrócił natychmiastowo z prześladowcę na wielkiego świadka Chrystusa, choć może byłoby to łatwiejsze, tak mocno doświadczyć Bożej interwencji, która uzbroiłaby człowieka na całe życie do dawania o Nim świadectwa.

Staram się podejmować codziennie to wyzwanie powołanie, z lepszym lub gorszym efektem, ale z przekonaniem że jest to moja droga powołania.

Podziwiam mężczyzn i kobiety, które odpowiedziały na powołanie do małżeństwa, bo wydaje mi się że jest jeszcze bardziej wymagające niż moje.

 

 

Piontek
O mnie Piontek

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości