Waldemar Żyszkiewicz Waldemar Żyszkiewicz
1118
BLOG

Staniszkis: To wewnętrzna kolonizacja kraju

Waldemar Żyszkiewicz Waldemar Żyszkiewicz Polityka Obserwuj notkę 8

 

Premier powiedział w sejmie, że jego władzę ogranicza prawo. To nieprawda, Tusk rządzi w sposób arbitralny – z prof. JADWIGĄ STANISZKIS, socjologiem polityki, rozmawia Waldemar Żyszkiewicz

– Tego lata obeszliśmy się bez ogórków. Dziwna śmierć gen. Petelickiego. Sportowa i gospodarcza klapa Euro. Potem seria bankructw, korupcja, nepotyzm, afera Amber Gold. Ale sądząc po wynikach sondaży, premierowi ani Platformie Obywatelskiej wcale to nie zaszkodziło.

Trochę jednak zaszkodziło, choć może zaskakiwać, że poparcie dla rządzących spadło tak nieznacznie. Dlaczego? Wydaje się, że po pierwszym szoku, jaki wywołało ujawnienie zakresu oszukańczych działań Amber Gold, kiedy nawet media życzliwe dotąd Tuskowi definiowały to, co się stało, jako kryzys państwa, zbyt mało zdecydowania przejawiła opozycja.

– Może z obawy, że realne problemy znów zostaną sprowadzone do politycznego konfliktu między największymi partiami.

Bez względu na motywy, jakimi się kierowano, postulat powołania komisji śledczej odsuwał diagnozę w przyszłość, co dało Platformie czas na wypracowanie nowego, politycznie skutecznego sposobu mówienia o tym, co się właściwie stało. Zamiast uogólniającej diagnozy, obrazującej fatalny stan państwa, Polacy usłyszeli, że Amber Gold to lokalny problem, dotyczący grupy konkretnych ludzi. Natomiast w wystąpieniu sejmowym, poświęconym tej sprawie, premier Tusk skupił się głównie na ustrojowych abstrakcjach, nie mówiąc nic o państwie jako źle działającej sieci instytucji, i uciekając od politycznego pytania, dlaczego to właśnie Gdańsk, gdzie Platforma ma monopol władzy, ujawnił paraliż wszystkich instytucji. Twierdził również, że ze względu na ustrojową zasadę prawa do ryzyka i wolności nie może ponosić odpowiedzialności jako premier, ale przemilczał kwestię swojej odpowiedzialności w roli szefa partii. Zupełnie inaczej rozwijał się kryzys w sierpniu 1980 roku…

– …bo też inne były wyznaczniki społeczne i geopolityczne tamtej sytuacji.

Mam teraz na myśli samą dynamikę protestu i sposób jego rozegrania. W drugiej fali strajków nie szło już przecież o własny interes materialny strajkujących stoczniowców, lecz o obronę załóg słabszych zakładów. Ludzie dostrzegli, że mimo wszechobecnego w komunizmie upodlenia, jest w nich coś takiego, co należy chronić za wszelką cenę. Nazwali to godnością. Wtedy ich protest zyskał nową jakość: wcześniejsza walka z komunistyczną władzą o podwyżki czy znośne warunki pracy stała się walką prawdy z kłamstwem, dobra ze złem. Odkryli również, że od tego, co wybiorą, zależy kształt rzeczywistości. Zrozumieli, że naprawdę współtworzą historię. To uruchomiło ludzką energię i powstała Solidarność, do której w ciągu kilku tygodni wstąpiło siedem milionów osób. Dziś połączenie zbyt abstrakcyjnej oraz zbyt konkretnej diagnozy w wydaniu PO, przy jednoczesnym milczeniu opozycji, nie daje szansy na taką dynamikę.

– Po roku 1989 komuniści się uwłaszczyli, a komunizm sprywatyzował.

Zamiast komunistów mamy teraz fenomen państwa sieciowego z obszarami wyłączonej władzy, w którym w znacznym stopniu wyeliminowano hierarchiczną czy administracyjną kontrolę, nie tworząc w zamian efektywnych mechanizmów samoregulacji. Klasa polityczna, która też ma sieciową strukturę, wykorzystuje to dla własnych interesów.  Mówiąc w uproszczeniu, z państwa i jego instytucji uczyniła ona skuteczne narzędzie wewnętrznej kolonizacji kraju, kolonizacji społeczeństwa.

– Na czym polega kolonizowanie własnego społeczeństwa?

Na przerzucaniu kosztów kryzysu bezpośrednio na ludzi, co przejawia się w stałym obniżaniu standardów, rosnącej liczbie opłat, w cichym i jawnym podnoszeniu podatków. Coraz mniej się nam należy za składkę zdrowotną. NBP wyliczył na przykład, że ceny leków po refundacji wzrosły średnio o 10 proc. Temu żyłowaniu społeczeństwa sprzyja opanowanie administracji państwowej i samorządowej przez klasę polityczną, którą rozumiem szerzej niż tylko Platforma oraz jej zaplecze polityczne. A towarzyszy temu fatalny klimat wokół prawa, stwarzany przez Donalda Tuska i jego otoczenie: bezkarność, nieprzestrzeganie oraz brak procedur. Premier mówił w sejmie, że jego władza jest ograniczana przez prawo. To nieprawda, Tusk rządzi w sposób arbitralny, unikając tworzenia procedur w sprawach tak ważnych, jak relacje z Unią Europejską, czy dokonując wyboru ścieżki smoleńskiego śledztwa bez jakichkolwiek proceduralnych zasad. Podobną dezynwolturę wobec obowiązującego prawa widać na samym dole, w działaniach sądów, prokuratur, kuratorów w sprawie Amber Gold. 

– Z perspektywy obywatela ten dół łatwiej dostrzec.   

Dostrzec to jeszcze za mało. Żeby skatalizować protest i uwolnić nagromadzoną energię społecznego niezadowolenia, tak jak stało się to w przed 32 laty, trzeba w wyrazistym skrócie dolegliwą sytuację opisać, znaleźć właściwe słowo klucz. Tak jak przed laty poszło o godność człowieka, tak dziś ludzie mogliby się upomnieć o jakość państwa, o państwo godne ich szacunku.   

– Jednak takie hasło nie padło.   

Właściwy moment został przegapiony. Platforma przejęła inicjatywę, media wahnęły się w drugą stronę. A skandal wokół siedziby IPN czy wizyta Cyryla I skutecznie przesunęły oś politycznego konfliktu, bo zainteresowane odwołaniem rządu Tuska partie opozycyjne w tych dwóch kwestiach prezentują stanowiska mocno odmienne.

– Może tym razem zamiast sierpnia będzie wrzesień?

Osobiście nie wierzę w skuteczność tzw. kryteriów ulicznych. Jeśli dojdzie do tych zapowiadanych na koniec września demonstracji, to z pewnością trzeba się liczyć z prowokacjami, które ludzi zmęczonych teraźniejszością i zgnębionych brakiem perspektyw na przyszłość mogą tylko odstręczyć. A przecież kryzys był już ewidentny, nawet media wrogie prawicy podchwyciły ten wątek, ale potem bańka pękła i to w sposób demoralizujący.

– Czego właściwie zabrakło? 

Głębokość kryzysu ekonomicznego, brak perspektyw rozwojowych, brak dbałości rządzących o miejsca pracy odciąga uwagę ludzi od polityki. Od śledzenia przepychanek na scenie politycznej ważniejsze stają się indywidualne strategie przetrwania. Opozycja nie umiała trafnie zdiagnozować tej naprawdę dramatycznej sytuacji, w jakiej znalazło się polskie państwo, nie potrafiła nakreślić strategii rozwoju, spójnej i przekonującej na tyle, żeby pociągnąć za sobą ludzi. Miejmy nadzieję, że uczyni to we wrześniu.

– Politycy Platformy znów okazali się zręczniejsi od Prawa i Sprawiedliwości?  

W przypadku partii Tuska mamy do czynienia z czymś więcej niż polityczna zręczność. Liderzy Platformy mogą liczyć na cynizm członków swego ugrupowania, na takie urobienie ludzi, które pozwala im swobodnie iść w zaparte. Mówię tu wprost o cynizmie, bo osoba ze skrupułami nie potrafiłaby z dnia na dzień odnaleźć się w sytuacji, w której trzeba publicznie głosić i uzasadniać twierdzenia w jaskrawy sposób nieprzylegające do faktów.  

– Tym trudniej zrozumieć pasywność polityków PiS.

Z pewnością nie da się tego zaniechania opozycji wytłumaczyć wakacjami, bo polityka to jest misja, powołanie, obowiązek. Tym bardziej, że są w PiS politycy, jak choćby Ujazdowski czy Wipler, zdolni do sformułowania nośnej diagnozy o stanie państwa. Myślę, że Jarosław Kaczyński powinien ożywić swą partię, zdemokratyzować ją trochę, bo sytuacja kraju jest naprawdę poważna, wręcz dramatyczna. Toteż nie może być tak, że wszyscy czekają na sygnał lidera. A wyborcy, którzy z nadzieją patrzą na polityków PiS, nie mogą zrozumieć ich milczenia i czują się jeszcze bardziej opuszczeni.

– Za to elektorat Platformy, raczej pozbawiony alergii na szarą strefę i dość zamożny, nie ma chyba powodów do narzekań.  

Nie do końca. Trzeba pamiętać, że Tuska poparły środowiska, które zarobiły na komercjalizacji funduszy publicznych, na tych wszystkich agencjach i fundacjach, a zwłaszcza za sprawą wadliwej ustawy o zamówieniach publicznych, sprzyjającej głównie pośrednikom, a nie wykonawcom czy podwykonawcom, którzy faktycznie realizują inwestycje. Nieszczelność tej ustawy, z jednej strony, uruchomiła lawinę bankructw firm tuż po Euro, ale z drugiej, umożliwiła grupie beneficjentów przechwycenie lwiej części środków z UE na rozwój infrastruktury.

– Ci są już chyba z Tuska zadowoleni?  

Dotąd mieli powody, ale szybkie zbicie fortuny i prawdopodobne wytransferowanie jej za granicę to tylko pewien etap. Życie biegnie dalej, więc brak prorozwojowych programów rządu Tuska czy nieodpowiedzialne deklaracje w sprawie euro mogą stać się wkrótce dla Polski rodzajem pułapki, a tym samym zagrozić wartości zgromadzonych przez nich pieniędzy. Dlatego nie wykluczam, że to właśnie oni kryją się za tym rytualnym gestem nacisku: uważaj Tusku, zmobilizuj się wreszcie!

– Józef Bąk jako element świeckiego rytuału III RP? 

Wzięcie młodego Tuska do spółki powiązanej z Amber Gold bardzo wzmacniało wiarygodność piramidy Marcina P., było jednym z warunków zebrania znacznych funduszy w krótkim czasie. Podobnie jak reklama, jaką robił podejrzanej firmie prezydent Gdańska Adamowicz, który nazwał oszusta Wałęsą naszych czasów. To znamienne słowa, nad którymi warto się zastanowić, bo chyba wbrew intencjom Adamowicza, tkwi w nich jakaś prawda i o Wałęsie, i o naszych czasach.     

– Smutna konstatacja w rocznicę Sierpnia.  

Jesteśmy jednym z najbiedniejszych, najmocniej rozwarstwionych społeczeństw w UE, jesteśmy też niestety społeczeństwem bardzo zdemoralizowanym. O tym, że jest bardzo źle, że najwyższy czas bić na alarm, wie naprawdę wielu ludzi, także tych z Platformy. Oni mają świadomość, że bez podjęcia systemowych działań wspartych racjonalną wizją rozwoju, Polskę czeka wkrótce mocne tąpnięcie. Są tym przerażeni, ale mówią: I dokąd z tym pójdziemy, do Tuska?

 

 

z Archiwum współczesności: tekst publikowany w „Tygodniku Solidarność” nr 37, z 7 września 2012 

Nagroda czasopisma „Poetry&Paratheatre” w Dziedzinie Sztuki za Rok 2015 Kategoria - Poezja

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka