Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej
1657
BLOG

WETO DLA DYKTATU GAZOWEGO ROSJI

Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej Polityka Obserwuj notkę 10

Pakiet umów z Rosją w formie, w jakiej go przygotowano, w ogóle nie powinien zostać podpisany. Polska potrzebuje jedynie pomostowego kontraktu pięcioletniego na dostawę maksymalnie 2 mld m sześc. gazu rocznie, do momentu uruchomienia gazoportu w Świnoujściu – z dr. Piotrem Naimskim, byłym pełnomocnikiem ds. dywersyfikacji dostaw surowców energetycznych w rządzie PiS, rozmawia Teresa Wójcik.

Wicepremier Waldemar Pawlak i większość mediów straszą, że czeka nas dramat, za kilka tygodni zabraknie w Polsce gazu. To prawda czy szantaż na rzecz porozumienia gazowego z Rosją?

To może być element szantażu wobec tych, którzy uważają, że porozumienie jest z gruntu złe i że w tym kształcie nie należało go negocjować, parafować, a teraz podpisać. To jest porozumienie szkodliwe dla Polski, które ma formę pakietu dokumentów, wynegocjonowanego przez Ministerstwo Gospodarki oraz Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. „Pakiet” to aneksy do umowy międzyrządowej dotyczącej budowy i eksploatacji „SGT Jamał”, aneks do kontraktu między PGNiG i Gaz-Eksportem, umowy dotyczące przesyłu gazu, porozumienia regulujące sposób zarządzania spółką EuRoPol Gaz (właściciel Gazociągu Jamalskiego), ustanowienie operatora dla tego gazociągu, załatwienie roszczeń finansowych PGNiG i EuRoPol Gazu etc. Jednym słowem, to dość rozbudowana sieć ustaleń, które po podpisaniu mają zmienić nie tylko kontrakt na zakup gazu – w tym przedłużyć go do 2037 r., zwiększyć ilość kupowanego gazu do ponad 10 mld m sześc. oraz zagwarantować Rosji tranzyt przez gazociąg do 2045 r. na bardzo dogodnych warunkach. To znacznie więcej – to próba ustalenia na szczeblu międzyrządowym kwestii dotyczących tego, kto i za jaką opłatą będzie mógł gaz przesyłać. To ostatnie ogranicza uprawnienia przyszłego operatora gazociągu, czyli polskiego Gaz Systemu. Wszystko razem oznacza, że Gazprom w Polsce prowadziłby działalność na zasadach narzuconych przez siebie i rząd Federacji Rosyjskiej, niezgodnych z prawem obowiązującym na terenie Unii Europejskiej. Polska byłaby traktowana inaczej niż „stare” kraje UE. To groźna perspektywa, która pozwala Rosji wprowadzić granicę na Odrze między lepszymi i gorszymi członkami UE.

I dlatego Komisja Europejska wniosła zastrzeżenia do umowy gazowej z Rosją?

To jest główny powód zastrzeżeń. Okazało się, że to KE chce, aby Polska była traktowana na równi ze wszystkimi krajami Unii przez zewnętrzny podmiot, czyli przez Rosję i Gazprom w szczególności. Nacisk Komisji sprawił, że negocjacje polsko-rosyjskie zostały podjęte na nowo. To leży oczywiście w polskim interesie. Sytuacja jest podobna do tej sprzed czterech lat, kiedy Federacja Rosyjska, nakładając embargo na import mięsa i produktów roślinnych z Polski, starała się zróżnicować „stare” i „nowe” kraje UE. Rząd polski twardo się przeciwstawił takiej dyskryminacji i udało się doprowadzić, zarówno w ważnych stolicach europejskiech, jak i w Brukseli, do solidarnego poparcia polskiego stanowiska w konfrontacji z Rosją. Wtedy wygraliśmy, Rosja musiała potraktować Polskę w tej dziedzinie handlu tak jak wszystkie inne kraje obszaru unijnego. Paradoksalnie – obecnie mamy sytuację poniekąd odwrotną. Rosja, tym razem przy okazji sprzedaży i przesyłu gazu, znów usiłuje zróżnicować kraje unijne. KE nie chce do tego dopuścić, a polski rząd tłumaczy Komisji, żeby się nie wtrącała, bo Warszawa właśnie osiągnęła korzystny kompromis z Rosjanami. A jest on ze wszech miar niekorzystny. Trudno zrozumieć stanowisko premiera Tuska, Ministerstwa Gospodarki i PGNiG w tej sprawie.

Prawo i Sprawiedliwość zażądało od rządu informacji o stanie negocjacji z Rosją i ich efektach.

Istotnie podczas ostatniego posiedzenia Sejmu wicepremier Waldemar Pawlak przedstawił rządową informację o przygotowanym do podpisu „pakiecie gazowym”, w tym zakupu gazu od Gazprom Exportu, i warunków użytkowania Gazociągu Jamalskiego. Z trybuny sejmowej powtarzał to samo, co słyszymy od kilku miesięcy – że to świetne porozumienie, niezwykle korzystne rozwiązanie dla Polski i nie wiadomo, dlaczego opozycja tak protestuje nie rozumiejąc polskiej racji stanu. Po wyjściu z sali sejmowej powiedział dziennikarzom, że w zasadzie można by nie przedłużać kontraktu do 2037 r. i że w dokumentach nie ma już mowy o zakazie reeksportu gazu importowanego przez PGNiG. Jeśli to prawda, to by oznaczało, że wielomiesięczny głośny sprzeciw opozycji i niezależnych ekspertów odnosi częściowy skutek. Zapowiedź wicepremiera wycofania się z tych dwóch punktów daje nadzieję na uniknięcie najbardziej niekorzystnych zapisów utrwalających dominującą pozycję Gazpromu prawie do połowy XXI wieku.

I to wystarczy, aby Polska uniknęła uzależnienia od rosyjskiego gazu?

Nie, ten pakiet umów w takiej formie, w jakiej jest przygotowany, w ogóle nie powinien być podpisywany. Polska potrzebuje jedynie pomostowego kontraktu pięcioletniego na dostawę maksymalnie 2 mld m sześc. gazu rocznie, do momentu uruchomienia Gazoportu w Świnoujściu. PGNiG jest bardzo dobrym klientem dla Gazpromu – kupuje dużą ilość gazu, płaci w terminie, odbiera cały zakontraktowany gaz. W normalnych warunkach decyzja o sprzedaży dodatkowych 1,5–2 mld m sześć powinna zapadać na szczeblu dyrektora od sprzedaży w Gazpromie i dyrektora od zakupów w PGNiG. Do tego powinny się ograniczyć rozmowy, które w dodatku powinny być prowadzone wyłącznie między spółkami. Jednak okazuje się, że problemem zajmuje się cały polski rząd, premier oraz prezydent Federacji Rosyjskiej i komisarz ds. energii w Brukseli. Udało się Rosjanom przy biernej postawie strony polskiej narzucić polityzację sprzedaży gazu na najwyższym możliwym poziomie. Wyplątanie się z tego nie jest łatwe, ale możliwe. Potrzebne są działania równoległe, obecnie zresztą podejmowane i częściowo idące w dobrym kierunku – PGNiG potwierdza w komunikacie, że kilka miesięcy temu podpisał umowę z EON-Rurhgasem, informując, że dostawy gazu od tej firmy są sprawą otwartą. Warunkiem ich realizacji jest zgoda Ukraińców i w domyśle Rosjan na przesył gazu przez Ukrainę do Polski. Na taktykę Rosjan, która polega na polityzacji sprzedaży gazu (co jest ich sukcesem), trzeba odpowiedzieć także na płaszczyźnie politycznej. Jeśli sprzedażą gazu zajmują się nie tylko PGNiG i Gazprom, ale najwyższe instancje polityczne w Rosji, Polsce oraz KE – to również przesył z Ukrainy tych ok. 2 mld m sześc. zakupionych od EON-u jest kwestią polityczną. Wymaga ona solidarnego wystąpienia z Polską zarówno Brukseli, jak i ważnych europejskich polityków, szczególnie niemieckich. Warto pytać premiera Donalda Tuska – czy w tej sprawie rozmawiał z kanclerz Angelą Merkel. Oboje zgodnie twierdzą, że stosunki ich państw z Rosją są dobre i stale się polepszają – więc nie powinno być kłopotów z załatwieniem tak drobnej – zdawałoby się – sprawy jak przesył kupionego od EON gazu przez Ukrainę do Polski.

Chyba że to nie jest drobna sprawa…

To jest bardzo poważny test intencji. Po pierwsze, test intencji rządu rosyjskiego, który w swojej strategii otwarcie przyznaje, że sprzedaż nośników energii będzie narzędziem nacisku w rosyjskiej polityce zagranicznej. Z tym mamy właśnie do czynienia przy umowie gazowej z Polską. Milcząca zgoda Moskwy na realizację kontraktu z niemieckim EON-em świadczyłaby o pragmatycznym podejściu do własnej doktryny wobec twardego oporu Brukseli, solidarności z nami Berlina i, miejmy nadzieję, determinacji Warszawy. Po drugie – to jest test intencji dla Komisji Europejskiej, która spotyka się z pierwszą próbą podpisania umowy niezgodnej z niedawno przyjętym prawem europejskim liberalizującym rynek gazu w krajach UE. Polsko-rosyjski „pakiet gazowy” jest niezgodny z tym prawem i jeśli Komisja Europejska dopuści do jego podpisania, byłby to precedens przesądzający o rezygnacji z prawa UE w praktyce. To jest jeden z powodów twardego stanowiska Komisji Europejskiej. Wreszcie – to jest test intencji rządu polskiego dla determinacji w dążeniu do zachowania suwerenności Polski – tym razem nad znaczącą częścią polskiego sektora energetycznego.

Tak się złożyło, że w ub. tygodniu Parlament Europejski przyjął rozporządzenie o bezpieczeństwie energetycznym Unii Europejskiej.

To jest drugi test intencji dla rządu polskiego. Tym razem wobec solidarności Unii Europejskiej w obszarze bezpieczeństwa energetycznego. Rząd Polski od 2006 r. występował z inicjatywą wprowadzenia w ramach UE mechanizmu reagowania kryzysowego na wypadek zagrożenia dostaw gazu do któregokolwiek z krajów unijnych lub natowskich. Nasza inicjatywa była wtedy dyskutowana w wielu stolicach europejskich jako projekt traktatu bezpieczeństwa energetycznego. Została podjęta albo raczej przejęta przez inne kraje i znalazła wyraz w zapisach dokumentów UE, pod inną nazwą, częściowo tylko realizujących polskie plany z 2006 r., ale w podobnym duchu. Zapisy otwierające drogę do solidarnego działania w tym zakresie Polska wspierała wszędzie, gdzie było to możliwe. Rozporządzenie przyjęte przez Parlament Europejski jest częściową realizacją naszych postulatów. I nagle okazuje się, że polski rząd w praktyce zachowuje się zupełnie inaczej – próbuje przekonywać KE do… zaniechania solidarnego wystąpienia w obronie polskich interesów. To powoduje niezrozumienie w KE, w stolicach europejskich i wymaga rzetelnego, publicznego wyjaśnienia stanowiska polskiego rządu.

Co się stanie, jeśli nie zostanie podpisany pakiet umów gazowych z Rosją? Czy rzeczywiście zabraknie nam gazu?

Od pewnego czasu rząd i PGNiG za pośrednictwem mediów prowadzą propagandową ofensywę, aby przekonać wiekszość Polaków, że będzie dramat, że gospodarka zostanie potężnie uderzona, że na skutek możliwych awarii – nie bardzo wiadomo jakich – indywidualni odbiorcy też mogą być zagrożeni. Tymczasem bez „pakietu gazowego” niedobór na rynku gazu może wynieść ok. 1,5 mld m sześc. W sytuacji kiedy magazyny są pełne, kiedy stary kontrakt jamalski wciąż obowiązuje i jest realizowany, a krajowe wydobycie na poziomie 4–4,5 mld m sześc. odbywa się bez przeszkód – ten niedobór może być bolesny tylko dla niektórych fabryk, szczególnie chemicznych, ale nie dla wszystkich konsumentów gazu w Polsce. Fabryki chemiczne używają gazu nie jako źródła energii, lecz do produkcji – przede wszystkim nawozów sztucznych. Pierwszym półproduktem w tym procesie jest amoniak. Ciecz przewożona koleją i statkami-chemikaliowcami. Można ją bez trudu sprowadzić dla zakładów chemicznych i użyć zamiast gazu. Można też w niektórych sytuacjach zastąpić gaz mocznikiem, również dostępnym na rynku międzynarodowym. Technicznie jest to możliwe, droższe niż użycie gazu, ale nie katastrofalne w skutkach. Nie oczekujmy więc wydarzeń dramatycznych. PGNiG zapowiada na przyszły rok uruchomienie gazociągu łączącego Czechy z Polską o przepływie 0,5 mld m sześc. Także w przyszłym roku zapowiada się poszerzenie przepływu gazu z Niemiec koło Zgorzelca o ponad 0,5 mld m sześc. Wspomniany deficyt zmniejsza się do kilkuset mln m sześc. I można postawić tezę, że nie warto podpisywać bardzo niekorzystnych porozumień wiążących Polskę na długie lata z monopolistycznym dostawcą. Da się tego z powodzeniem uniknąć, mając w kilkuletniej perspektywie uruchomienie gazoportu w Świnoujściu i możliwość budowy interkonektora [węzła przesyłowego sieci gazociągowej – przyp. red.] łączącego nas z systemem gazociągów duńskich, a przez nie z Morzem Norweskim. Realizacja tych planów i rezygnacja z umów zwiększających dominującą rolę Gazpromu w Polsce otwiera drogę do trwałej możliwości zakupu gazu od różnych producentów i różnymi drogami. Do rzeczywistej liberalizacji rynku gazu w Polsce.

Czy jednak gazoport, ta strategiczna inwestycja, będzie oddany w terminie?

Rząd i Gaz-System twierdzą, że harmonogram inwestycji nie jest zagrożony. Wybrany został wykonawca i mam nadzieję, że w czerwcu 2014 r. gazoport zostanie uruchomiony. I to jest optymistyczne. Wiele będzie zależeć od firm zagranicznych i polskich, które uczestniczą w konsorcjum, które wygrało przetarg na budowę terminalu, i tych, które będą budowały port zewnętrzny w Świnoujściu. Przez gazoport będziemy mogli przyjmować 5, a w drugim etapie 7,5 mld m sześć gazu w postaci płynnej. Znacznie więcej, niż przewiduje już podpisany z Katarem kontrakt na dostawę 1,5 mld rocznie. Ceny skroplonego gazu na rynku światowym są bardzo korzystne i ta tendencja raczej się utrzyma w perspektywie kilku lat i w 2014–2015 r. średnia cena gazu z portu w Świnoujściu będzie znacząco niższa niż gazu z Rosji. Zaczną działać mechanizmy rynkowe, na paliwo z gazoportu mogą być chętni z całego regionu. A w dalszej perspektywie jest możliwość wydobywania w Polsce gazu łupkowego i z innych złóż niekonwencjonalnych. Jest szansa, byśmy za pięć lat mogli powiedzieć, że problem uzależnienia Polski od monopolu Gazpromu został dla nas rozwiązany pomyślnie.Czy rząd Donalda Tuska tego naprawdę chce?

JESTEŚMY LUDŹMI IV RP Budowniczowie III RP HOŁD RUSKI 9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło. Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны. Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka