Stefan Sękowski Stefan Sękowski
741
BLOG

Sutowski - redaktor od powielania kliszy

Stefan Sękowski Stefan Sękowski Polityka Obserwuj notkę 2

Przeświadczenie o wielkości i rozpoznawalności własnego środowiska, notoryczne bronienie skrajnie lewicowych bojówkarzy i ignorancja odnośnie nie tylko historii polskiego ruchu narodowego, ale i historii Polski w ogóle – to wszystko, co do zaoferowania ma Michał Sutowski.

Gdy „Krytyka Polityczna” zaczynała święcić salonowe triumfy, wydawało mi się, że to środowisko osób, które do swoich lewicowych poglądów podchodzą mimo wszystko racjonalnie i – no właśnie – także krytycznie, zdając sobie sprawę z tego, co w spuściźnie intelektualnej socjaldemokracji i socjalizmu może być błędne, czy szkodliwe. Coraz częściej utwierdzam się w przekonaniu, że się myliłem. Jeśli Michał Sutowski jest reprezentatywnym przedstawicielem tej grupy, to jest ona złożona ze ślepych na fakty doktrynerów.

Wszyscy polują na Biedronia

Redaktor „Krytyki Politycznej” udzielił wywiadu „Rzeczpospolitej”, w którym tłumaczy się ze swoich niefortunnych wypowiedzi odnośnie bojówek Antify i lewackich grup terrorystycznych. Z Sutowskiego wychodzi ahistorycyzm i czarno-białe postrzeganie świata. Z jego wypowiedzi możemy dowiedzieć się m.in., że Robert Biedroń został zatrzymany po blokadzie „Marszu Niepodległości” dlatego, „bo jest działaczem gejowskim”. - Chwilami miałem wrażenie ideowego powinowactwa między maszerującymi a częścią funkcjonariuszy [policji] – mówi Sutowski.

W tej wypowiedzi wychodzi kawiarniane przeświadczenie „intelektualisty” o wielkości i rozpoznawalności swojego środowiska. Mimo że policja dysponuje zdjęciami osób, które pojawiają się często na różnorakich pochodach, manifestacjach i pikietach (swoją drogą jest to działanie, z punktu widzenia pilnowania porządku i bezpieczeństwa, kompletnie bez sensu), to jednak twierdzenie, że każdy z funkcjonariuszy wiedział doskonale, kim jest człowiek, który uderzył jednego z nich, jest absurdem. Działacz KPH nie chodzi, z tego co mi wiadomo, z wypisanym na czole hasłem: „Jestem Robert Biedroń, wynalazca masowej homofobii w Polsce”, dzięki któremu mógł stać się celem polowania mściwych policjantów. Stróże prawa, tak jak zdecydowana większość Polaków, nie mają pojęcia, kim jest Biedroń.

Antysemityzm

Wiedzą za to, kim był św. Maksymilian Kolbe, któremu Sutowski wypomina antysemickie poglądy. Kompletnie ahistorycznie – człowiek, który wymaga od innych, by rozróżniali pomiędzy poszczególnymi nurtami lewicy, ignoruje fakt, że antysemicki, jak na dzisiejsze standardy, był w XX-leciu międzywojennym nie tyle „katolicki kler”, czy „prawica”, ale cała ówczesna cywilizacja zachodnia. Antysemickie wypowiedzi ma na swoim koncie Karl Kautsky. Gdyby Sutowski chciał być konsekwentny, nie mógłby powoływać się nigdy na Karola Marksa, który – choć z pochodzenia Żyd – do filosemitów też nie należał.

Choć bardzo agresywny i często bandycki, a z chrześcijańskiego punktu widzenia po prostu grzeszny, to jednak endecki, czy też – bo Sutowski ochłonął i już Młodzieży Wszechpolskiej do „faszystów” nie zalicza – oenerowski antysemityzm różnił się jakościowo od swojego nazistowskiego odpowiednika. I „subtelny analityk polityczny”, za jakiego Michał „Faszyści-Wypierdalać-Z-Tego-Miasta” Sutowski chce uchodzić, powinien o tym wiedzieć. Nie miał on podłoża rasistowskiego, a nacjonalistyczno-ekonomiczne. I w tym względzie nie różnił się on od tego dominującego podówczas w całej Europie, a także za Wielką Wodą, bowiem „nummerus clausus” funkcjonował na wielu uczelniach także choćby w Kanadzie.

Nie ma lewackiej przemocy w Polsce?

Z tego też powodu Sutowski, gdy pisze, że „tak samo [jak w nazistowskich Niemczech] byłoby w Polsce, tylko rodzimym faszystom zabrakło czasu, przeszkodził wybuch II wojny światowej” zwyczajnie bredzi. Tego, że endecy i oenerowcy ginęli w obozach koncentracyjnych (czasem, jak Jan Mosdorf, pomagając Żydom), nie da się porównać z eksterminacją polskich działaczy KPP przez Stalina. Polscy Komuniści, którzy zostali w 1938 roku wymordowani, pojechali do „ojczyzny światowego proletariatu” całkowicie dobrowolnie; wyrok śmierci musiał być dla nich sporym zaskoczeniem. W przeciwieństwie do nich endecy i oenerowcy nie mieli złudzeń, co się z nimi stanie po zajęciu Polski przez wojska III Rzeszy. Nazizm to w końcu ideologia całkowicie wroga nacjonalizmowi, który wykształcił się na terenach polski. Przy okazji warto zauważyć, że Sutowski w typowo doktrynerski sposób – wzorując się, ciekawe, czy świadomie, na Józefie Stalinie – wrzuca wszystkich, endeków, katolików i kogokolwiek, kto mu się nie podoba, do jednego, „faszystowskiego” worka. Jeśli politolog Sutowski zerknie do pierwszego z brzegu licealnego podręcznika do historii, to dowie się, że od 1926 do 1939 roku w Polsce nie rządziła endecja, którą notorycznie za „faszyzm” atakuje, ale sanacja.

Sutowski chwaląc się swoją ignorancją w zakresie nie tylko historii polskiego ruchu narodowego, ale historii Polski i Świata w ogóle, jednocześnie wykazuje niesamowite wręcz zainteresowanie dzieleniem włosa na czworo, jeśli chodzi o aspekty związane z działalnością lewackich bojówek i grup terrorystycznych. - W ostatnich latach było mnóstwo przypadków pobicia lewicowców przez skinów, a tylko ten jeden, kiedy lewacy pobili neofaszystów. Na demonstracji policja reagowała „w jedną stronę”, więc gdyby nie było Antify, skini przemocą zmietliby blokady z ulicy – mówi publicysta. Od kilku dni usiłuję sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz widziałem skinheada i – nie potrafię. Natomiast punków widuję właściwie codziennie. A żeby dowiedzieć się o tym, że nawet w ostatnim czasie lewacy pobili kilku neonazistów, wystarczy wejść na stronę Antifa Polska, do czego zresztą Sutowskiego zachęcam. I od razu lojalnie ostrzegam przed wypowiadaniem opinii o rzekomej nieszkodliwości Antify – lewacy skopali do nieprzytomności (sami się tym chwalą!) muzyką neonazistowskiego zespołu Tormentia między innymi za to, że wcześniej stwierdzili, iż w Polsce nie ma ofensywnych bojówek „antyfaszystów”.

Wywiad z Sutowskim można by rozbijać na części pierwsze i pastwić się nad nimi, ale naprawdę, szkoda czasu. Zakończę więc następująco: Niech sobie publicysta „Krytyki Politycznej” będzie skrajnym lewicowcem. Ale niech przynajmniej nie będzie doktrynerem i ignorantem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka