Otis Tarda Otis Tarda
316
BLOG

Konstytucyjne kłopoty z nowym Prezydentem

Otis Tarda Otis Tarda Polityka Obserwuj notkę 23

Widmo krąży nad Polską. Widmo bez-prezydencia. Wszystkie potęgi III RP połączyły się, by owo widmo wyegzorcyzmować. "Gazeta Wyborcza" i Grzegorz Schetyna, "Rzeczpospolita", marszałek, prezydent elekt i p.o prezydenta (gdyby ktoś miał wątpliwości, ta trójca, przez dni kilka była, niczym Bóg Wszechmogący, jednością w trzech funkcjach) i Bogdan Borusewicz, konstytucjonaliści i dziennikarze.

Partia opozycyjna przezornie zaś milczy.

 

A teraz już zupełnie serio. Mam wrażenie, że w całym tym ośmieszającym Polskę cyrku - ostatecznie, "dzień trzech p.o. Prezydentów" nie zdarza się tak często - mało kto przeczytał Konstytucję. Mało kto zrozumiał, to, co przeczytał, a chyba nikt nie odważył się wyciągnąć wniosków. A wnioski, moim zdaniem, są dość nieciekawe:

1)Konstytucja jest obciążona błędem większym, niż tylko wynikający z sytuacji śmierci prezydenta, albo właśnie naruszono ją w sposób dość ewidentny. 

2) Wbrew temu co pisze prasa, ani marszałek Borusewicz, ani marszałek Schetyna, ani też marszałek Komorowski (po 4 lub 5 VII 2010) nie pełnią obowiązków prezydenta.

3) stan "bezprezydencia" jest dopuszczalny przez konstytucję, a jego ewentualne wystąpienie po 4 VII 2010 nie jest wynikiem błędu konstytucyjnego, czy niedopatrzenia, ale konsekwencją, ewidentną i być może nawet przewidzianą przez twórców Konstytucji - jako, że może się zdarzyć i w warunkach "normalnej" sukcesji.

4) Bronisław Komorowski powołał dwóch członków KRRiT albo nielegalnie, albo co najmniej w sposób wątpliwy.

Zacznijmy więc od początku. Co z sytuacją, w której Polska "nie ma prezydenta"? Czy może ona nastąpić, czy jest ona skutkiem niefortunnego zbiegu okoliczności? Moim zdaniem, jest ona przewidywana w Konstytucji, autorzy jednak uznali, że nie istnieje potrzeba zabezpieczenia się przed nią.

Przyjrzyjmy się bowiem normalnemu trybowi wyboru prezydenta. Nikt nie ginie, jeden prezydent kończy kadencję, drugi jest wybrany. Nie ma żadnych sporów konstytucyjnych, wybory są uczciwe i dobrze przeprowadzone; demokratyczna sielanka. Jak wyglądają terminy konstytucyjne?

Art. 128 Konstytucji mówi: "Wybory Prezydenta Rzeczypospolitej zarządza Marszałek Sejmu na dzień przypadający nie wcześniej niż na 100 dni i nie później niż na 75 dni przed upływem kadencji urzędującego Prezydenta Rzeczypospolitej, a w razie opróżnienia urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej - nie później niż w czternastym dniu po opróżnieniu urzędu, wyznaczając datę wyborów na dzień wolny od pracy przypadający w ciągu 60 dni od dnia zarządzenia wyborów."

Policzmy zatem. Można wyznaczyć wybory w dniu "-75". Dalej - termin wyznaczamy 60 dni później ("-15"). Druga tura wypada tuż przed upływem kadencji ustępującego prezydenta. Ogłoszenie wyborów przypada w dniu zakończenia kadencji - ale to przecież jeszcze nie jest koniec procedury, Sąd Najwyższy musi ogłosić wybory ważnymi, prezydent musi zostać zaprzysiężony, oznacza to kilka-kilkanaście dni bez urzędującego prezydenta.

Jest  to sytuacja DOKŁADNIE taka sama(choć spowodowana, rzecz jasna, innymi przyczynami) jaką mamy po 4 VII.Urząd został opróżniony w dniu wyborów, nowy prezydent nie został zaprzysiężony. A mówimy o sytuacji NORMALNEJ, przewidzianej przez Konstytucję. Czy jej twórcy jakoś "zabezpieczyli się" na taki wypadek? Nie. Próżno w Konstytucji szukać objaśnienia, kto pełni obowiązki prezydenta przez te kilka-kilkanaście dni. Zatem, przyjmując "zasadę racjonalnego ustawodawcy", należy uznać, że twórcy Konstytucji dopuszczają możliwość chwilowej "nieobecności" prezydenta. Ewentualnie uznać, że "luka" pojawia się nie tylko w wypadku opróżnienia urzędu (np. śmierci prezydenta), ale może się pojawić również w sytuacji zupełnie "normalnej".

Prof. Winczorek twierdzi, że wykładnia celowościowa nakazuje uznać, że "wybór" prezydenta oznacza jego zaprzysiężenie. Cóż - nie jestem profesorem, ale gdybym na egzaminie z prawoznawstwa odpowiedział, że można użyć wykładni celowościowej w sytuacji, gdy wykładnia literalna jest dość jasna - dostałbym dwóję. Profesorowi Winczorkowi to chyba jednak nie grozi, może więc uważać co uważa, mimo, że Konstytucja bardzo wyraźnie rozróżnia "wybór" od "objęcia urzędu".

Można więc przyjąć, że Konstytucja przewiduje możliwość "bezprezydencia" - i taka sytuacja właśnie nastąpiła. Zaś marszałek Komorowski przestał pełnić obowiązki prezydenta 4 VII 2010.

* * *

Załóżmy jednak, że z jakiejś przyczyny chcemy mieć jakąś głowę państwa przez cały czas i szukamy procedury, która nam to umożliwi. Art. 132 Konstytucji mówi o dwóch sytuacjach - przejściowym i trwałym opróżnieniu urzędu. Drugą wersję musimy odrzucić, Bronisław Komorowski najprawdopodobniej obejmie urząd w najbliższym czasie, zresztą stosowanie art. 132 ust. 2 prowadziłoby do jeszcze większego zamętu. Zostaje art. 132 ust. 1.

"Jeżeli Prezydent Rzeczypospolitej nie może przejściowo sprawować urzędu, zawiadamia o tym Marszałka Sejmu, który tymczasowo przejmuje obowiązki Prezydenta Rzeczypospolitej. Gdy Prezydent Rzeczypospolitej nie jest w stanie zawiadomić Marszałka Sejmu o niemożności sprawowania urzędu, wówczas o stwierdzeniu przeszkody w sprawowaniu urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej rozstrzyga Trybunał Konstytucyjny na wniosek Marszałka Sejmu. W razie uznania przejściowej niemożności sprawowania urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej Trybunał Konstytucyjny powierza Marszałkowi Sejmu tymczasowe wykonywanie obowiązków Prezydenta Rzeczypospolitej."

Sytuacja wydaje się być logiczna, choć trochę zawikłana. Prezydent-elekt Bronisław Komorowski (który przestał być p.o prezydenta jako marszałek w momencie swojego wyboru), zawiadamia Marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, że nie może pełnić obowiązków prezydenta (do czasu objęcia urzędu). Ergo, Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski przestaje być p.o. Prezydenta 4 VIII, ale 5 VIII zaczyna nim być od nowa.

Cały problem tkwi w tym, że prezydent-elekt nie ma kompetencji prezydenta. W tym możliwości powiadomienia Marszałka Sejmu o niemożności pełnienia urzędu. Zostaje więc druga możliwość: TK stwierdza przeszkodę w sprawowaniu urzędu (a jest nią, przypomnijmy, brak objęcia urzędu).

O ile wiem, TK niczego takiego nie stwierdził. Jakie są więc prawne podstawy spełniania obowiązków Prezydenta przez marszałków Komorowskiego (po 4 VII), Borusewicza i Schetynę - nie mam pojęcia.

Sprawa robi się tym bardziej ciekawa, że w dniu 7 VII Bronisław Komorowski (wówczas marszałek, ale raczej nie pełniący obowiązków Prezydenta) nominował do KRRiT dwóch przedstawicieli. Na jakiej podstawie? Nie mam pojęcia. Być może gazety są powołane do wyznaczania osób pełniących funkcje państwowe, albo Wikipedia jest organem interpretującym konstytucję.

* * *

Jest też trzecia, moim zdaniem zupełnie karkołomna, możliwość. Otóż, marszałek Komorowski, wykonujący do 4 VII obowiązki prezydenta, informuje marszałka Komorowskiego, że w dniu 5 VII przestanie wykonywać obowiązki prezydenta, w związku z czym marszałek Komorowski powinien zacząć wykonywać od 5 VII obowiązki prezydenta na podstawie art. 131 ustęp 1 (wcześniej, przypomnijmy, pełnił, na podstawie art. 131 ust. 2 pkt 1). Brzmi to absurdalnie, ale nawet jeśli przyjąć taką wersję, należy zauważyć trzy kwestie:

  • po pierwsze - w analogicznej, opisywanej przeze mnie sytuacji z "normalnymi" wyborami, ustępujący Prezydent powinien zawiadamiać Marszałka Sejmu o zakończeniu kadencji. Konstytucja wszelakoż nic o takiej sytuacji nie wspomina, co - jak pisałem - każe domniemywać, że jej tworcy dopuszczali raczej sytuację "bezprezydencia", raczej niż obejmowania urzędu przez Marszałka Sejmu pomiędzy wyborami.
  • po drugie - jak się zdaje, tego typu interpretacja jest naruszeniem art. 131, który wyraźnie stanowi, że marszałek pełni funkcję do czasu wyboru nowego prezydenta. Przedłużanie działań marszałka stoi, jak sądzę, w sprzeczności z tym przepisem
  • po trzecie  - w demokratycznym państwie prawa tego typu zawiadomienia przekazuje się nie telefonem, nie na ucho, nie przez posłańca, a pisemnie. Jestem więc ciekaw, czy istnieje oficjalny dokument, z takim zawiadomieniem.

 

Niewątpliwie, sytuacja, z ktorą mamy do czynienia jest ciekawym problemem konstytucyjnym. Pikanterii dodaje fakt, że Bronisław Komorowski zdecydował się na wykonywanie kompetencji prezydenta w sytuacji, gdy jest wielce prawdopodobne, że ich zwyczajnie nie posiadał. Nawet jeśli była to tylko sytuacja watpliwa, byłoby dobrym, demokratycznym obyczajem wstrzymanie się z taką decyzją do czasu zaprzysiężenia. Mam wrażenie, że w USA byłby to przedmiot debaty, medialnej, politycznej i prawniczej. W Polsce skończyło się na kilku artykułach prasowych.

I ten fakt, może nawet bardziej niż "dzień trzech p.o. Prezydentów" i decyzje Bronisława Komorowskiego świadczy o nędzy naszego życia publicznego.

Otis Tarda
O mnie Otis Tarda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka