Nie daje się słuchać komentarzy na temat ostatnich wydarzeń na Białorusi. To naturalne, że jesteśmy wszyscy poruszeni skalą represji i brutalnych aresztowań. Ale w sprawie sytuacji na Białorusi królują dawne stereotypy! Tymczasem dzisiaj białoruska opozycja nie może być już w żaden sposób kojarzona z Milinkiewiczem i hasłem "Za wolność", ani porównywana z "pomarańczową rewolucją" na Ukrainie, ani postrzegana przez pryzmat naszej "Solidarności". Na Białorusi nastąpiła wymiana liderów opozycji na prorosyjskich, słabych, bez znaczącego poparcia, wzajemnie skłóconych. Nastąpiła zamiana ról. Na przykład, Sannikau, numer 2 opozycjipo Nieklajeu, zarzuca Łukaszence, że jest rusofobem...
Rzeczywiście, Łukaszenko jest w konflikcie z Moskwą, zniecierpliwioną jego niepokorną postawą w sprawie unii celnej i politycznej. Łukaszenko się wymyka spod kontroli Kremla: czerpie surowce energetyczne i kredyty z Wenezueli, Iranu, Chin, a wsparcie polityczne z Niemiec, Litwy i Polski oraz Gruzji. Za jego próby zbliżenia z Europą spotykają go kolejne ataki: "gazowy", celny, sanitarny i w końcu informacyjny. Na kilka miesięcy przed wyborami w rosyjskiej telewizji emitowany był w odcinkach film "Baćka Chrzestny", przedstawiający Łukaszenkę jako bezwzględnego dyktatora, odpowiedzialnego za tajemnicze śmierci i zniknięcia opozycjonistów. "Potwiedzającym" tę narrację zdarzeniem i kolejnym ciosem dla nowej strategii politycznej Łukaszenki jest tajemnicza śmierć, 3 września 2010 roku, na daczy, znanego dziennikarza Aleha Babienina.
Istnieją, oczywiście, różne interpretacje obecnej sytuacji. Według źródeł zblizonych do Kremla, Putin jedynie próbuje wywrzeć presję, zastraszyć Łukaszenkę, aby ten przyjął jego plan integracji z Rosją. Łukaszenko ma propozycję nie do odrzucenia: utrzymanie prezydentury za cenę zgody na unię celną i polityczną z Rosją oraz pożeganie mrzonek na zbliżenie z Europą.
Według białoruskich analityków natomiast Putin przygotował operację usunięcia Łukaszenki przez pozbawienie go pomocy gospodarczej i taniej energii oraz wspieranie opozycyjnych kandydatów na prezydenta. Scenariusz ten przewiduje, że jeśli Łukaszenko sfałszuje wybory, to Moskwa przyłączy się do głosów krytyki i odmowy uznania prawomocności reelekcji Łukaszenki ze strony Europy i USA. Krwawe zamieszki i masowe aresztowania opozycjonistów byłyby więc Kremlowi jak najbardziej na rękę. Nie można byłoby wykluczyć, że były one sterowane z zewnątrz, przez putinowskie służby. W rezultacie Kreml mógłby oficjalnie, w sposób jak najbardziej legalny, usunąć niewygodnego Łukaszenkę i zastąpić go jednym z opozycjonstów, kimś bardziej uległym i dającym się kontrolować. A Białoruś znów oddaliłaby się na wieki od Europy.
Próżne więc okazują się wszelkie wysiłki Łukaszenki na rzecz prawidłowego przygotowania wyborów, odwilż i niemal demokratycznie prowadzona kampania z dopuszczeniem do mediów kontrkandydatów, goszczenie setek obserwatorów z OBWE... Dzisiaj stało się jasne, że po podpisaniu 9 grudnia porozumień o Wspólnej Przestrzeni Gospodarczej z Rosją i Kazachstanem i zapewnieniu dostaw tańszej ropy (subwencja wyceniana na ok. 2 mld USD) Łukaszenko znów poczuł się panem "na swoim". Potwierdził to Miedwiediew uznając, że brutalna pacyfikacja demonstracji w Mińsku to sprawa wewnętrzna Białorusi. Chociaż wyniki wyborów są według wszelkich danych sfałszowane i powinna odbyć się druga tura, Rosja ich nie zakwestionuje. Jednak jeśli w przyszłości Łukaszenko ponownie wszedłby w konflkt z Kremlem, to nie będzie miał już możliwości manewru.
Powracają mi w pamięci słowa Putina, wypowiedziane po jego niedawnej wizycie w Mińsku, że albo integracja z Rosją, albo znów będą ginęli kolejni opozycjoniści...
http://www.stosunkimiedzynarodowe.info/artykul,739,Czy_Moskwa_ma_dosc_Lukaszenki