… ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego. (Łk 15,20)
Przypowieść o synu marnotrawnym od wieków wzrusza i porusza serce i umysły ludzi. Wzrusza wielka miłość ojca do syna, porusza logika jego sprawiedliwości. Mnie jednak ujmuje w niej jeszcze coś innego: aspekt wolności.
Ojciec syna marnotrawnego respektuje jego wolność. Gdy syn chce odejść - nie więzi go, nie stwarza mu „przymusów ekonomicznych”. Ów szacunek ojca dla wolności otwiera też synowi furtkę nadziei powrotu - nadziei, jak wiemy, spełnionej.
Oazy wolności są dla każdego człowieka magnesem. Kościół jest magnesem tylko wtedy, gdy respektuje wolność wiernych. W latach tzw. „komuny” Kościół był takim magnesem - przyciągał wszystkich (także niewierzących), bo jedynie tutaj można było skosztować smaku wolności.
Wielu niewierzących, obojętnych nawróciło się wówczas. Można mówić o nich jak o synach marnotrawnych - wszak niekwestionowana większość była ochrzczona w dzieciństwie, potem zaś odeszła.
Może to paradoksalne, ale wyzwolenie społeczne i polityczne spowodowało masowy wysyp synów marnotrawnych. Wielu pomyliło wolność ze swawolą. Jak odurzone przestrzenią młode jałówki wypuszczone wiosną z obory.
Ożyją. Odnajdą się. Wrócą. Przyciągnie ich prawdziwa Wolność. Pan, Dawca Wolności, Siewca Wolności nie zapomniał o nich, wyjdzie im naprzeciw (wybiegł naprzeciw niego).
A jeśli nie wrócą?
Cóż, skorzystają z przywileju danej im wolności. W końcu ziarna Siewcy trafiają także na ziemię skalistą.
Komentarze