syzyfoptymista syzyfoptymista
2850
BLOG

Z popcornem na "Wołyń"

syzyfoptymista syzyfoptymista Kultura Obserwuj notkę 148

 

Muszę przyznać bez bicia, że obecnie kina omijam dość szerokim łukiem, a dzieje się to od czasu, gdy zniknęły dawne kina, które pomimo, że w większości odbiegały standardami od współczesnych, będących urozmaiceniem galerii handlowych, to jednak miały swój klimat.

Może widownia (widzowie) nie zawsze była na najwyższym poziomie (zresztą teraz też nie jest), to jednak obżeranie się podczas seansu filmowego nie było dobrze widziane. Szelest papierków po słodyczach spotykał się z dezaprobatą widzów, a delikwent niemogący się oprzeć łasuchowaniu na seansie, postrzegany był jako człowiek, delikatnie mówiąc, niekulturalny.

A dziś? Dziś, nawet na taki film jak „Wołyń”, publika wali z torbami pełnymi popcornu i czymś tam jeszcze w pojemnikach ze słomką do picia...

Nie muszę dodawać, jak zdegustowana byłam tym widokiem i utwierdzona w swej niechęci do bywania w kinach, gdy w sobotę wieczorem wybrałam się na długo oczekiwany film o ludobójstwie Polaków na Wołyniu. Widocznie jestem za mało postępowa, dlatego nie bardzo potrafię zaakceptować nowe zwyczaje.

Niektórych nawyków i przyzwyczajeń po prostu nie jestem w stanie zmienić, inna sprawa, że nie uważam, by warto było je zmieniać. Kultura i pewne standardy to wartości  ponadczasowe i tyle. Żeby jednak nie budzić jakichś wątpliwości, wolę zaznaczyć, że sentymentu do epoki minionej, w której były one nieco inne, uważam - lepsze, nie mam żadnego, a wręcz przeciwnie.

Wracam jednak do samego filmu, na który, nb. wybrałam się ze swoją 82-letnią mamą. Wiedziałam na co idę i czego mogę się spodziewać. Czytałam sporo na temat ukraińskich mordów popełnionych na narodzie polskim na Wołyniu, dlatego wiedziałam, że film będzie pełen drastycznych scen. No i nie pomyliłam się. Muszę przyznać, że pomimo psychicznego nastawienia, oglądany obraz wcisnął mnie w fotel i to  do tego stopnia, że zsuwałam sie po nim nim coraz niżej, zakrywając oczy w najdrastyczniejszych momentach. Realizm makabrycznych scen był porażający. Oglądane obrazy powodowały u mnie napięcie mięśni do tego stopnia, że po wyjściu z kina czułam autentyczne fizyczne zmęczenie.

Uważam, że autorzy filmu, przy pomocy doskonałych aktorów - nieopatrzonych twarzy oraz doskonałych środków wyrazu, stworzyli obraz nadspodziewanie realistyczny i przejmujący, oddający wiernie tamten straszny czas w dziejach naszego narodu. Na pewno jest to jeden z najlepszych polskich filmów ukazujących dramatyczne losy narodu polskiego.

Nawiązując do dygresji, jakie poczyniłam na wstępie swojego tekstu, ciekawa jestem, jakich wrażeń podczas oglądania „Wołynia” doświadczała popcornowa widownia, czy aby na pewno nie straciła apetytu na przyniesione frykasy. Dodam tylko, że średnia wieku na widowni była na pewno powyżej 40.

Jak widać, postęp i brak refleksji nie ma barier wiekowych. Smutne to trochę. A nawet bardzo.

 

Syzyfoptymista

 

Zobacz galerię zdjęć:

Large Visitor Globe

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura