Na „niezaleznej”, jak pewnie wszyscy wiecie, jest materialik: Kukiz i Petru ściskają sobie rączki po „wygranym” głosowaniu.
Powiedziałabym tak: droga od Chełstowskiego do Chełstowskiego.
Nie wiecie, kto zacz? To taki pan, który wymyślił festiwal w Jarocinie, „stworzył” Owsiaka, patronował też Kukizowi , czyli zespołowi Aya R– co się nie na wiele zdało, bo muzyka Kukiza jakoś wtedy zeszła na psy, a on sam wylądował „na saksach” jako fizyczny. Po tej owocnej współpracy. Tyle ze sprawy pamiętam, bo to wprawdzie nie była moja muzyczna bajka, ale spróbujcie nie słuchać rocka, kiedy w domu macie nastolatka!
A ostatnio pan Chełstowski został współzałożycielem KOD-u. No i jesteśmy w domu - dziś Kukiz ” już był w ogródku, już witał się( z KOD -dziarską ) gąską”, tyle, że minutkę za wcześnie ogłosili wspólny triumf.
Co do samego Kukiza – zawsze jakoś mi się dziwne wydawało, że człowiek raz śpiewa „Jak ja was, kurwy, nienawidzę” – a raz, używając do tego muzyki granej podczas najświętszego dla katolików Misterium, nienawidzi proboszcza w sytuacji, kiedy żadna śmierć księży – patriotów nie została wyjaśniona, ale bez wątpienia została spowodowana przez te „znienawidzone kurwy”. Jakby macał na oślep: którą z tych dwu nienawiści podchwycą dzieciaki, płacąc za bilety. A „wstyd” z piosenki jakoś mu nagle przeszedł.
Nie wiem dlaczego – ale jakoś mi się ta śpiewka tłukła po głowie, kiedy na Krakowskim profanowano smoleńską śmierć…
Wkurzył mnie maksymalnie w Opolu, kiedy nastawiłam się na koncert wspomnieniowy, poświęcony mojemu umiłowanemu Krzysztofowi Klenczonowi , a na scenie zjawił się cudak, który latał w kółko i „śpiewał” jedno słowo – „matura, matura, matura”. Nie wiem do dziś, czy to była kpina – czy taką formę sztuki estradowej wymyślił sobie wymieniony muzykant, w każdym razie poczułam się normalnie, z rozmysłem obrażona. Ale… nawet Picasso w końcu też był sprytnym beztalenciem, a ludzie wciąż płacą ciężką kasę... De gustibus…
Od początku za grosz nie wierzyłam Kukizowi – trącił mi cwaniactwem i fałszem. Nie rozumiałam, dlaczego facet bez wykształcenia, znany i dobrze zarabiający rockman, nagle zapragnął zostać prezydentem. Kukiz nie jest może maestro kwiecistej wymowy, ale absolutnie nie jest głupi i świetnie wie, że kwalifikacji na Majestat Rzeczpospolitej najzwyczajniej nie ma. Więc – o co biega? Facet miał pełną buzię tragicznej historii rodziny, jako jasną gwarancję patriotyzmu, ale… ilu z nas ma to samo? Jaki to argument w Polsce?
Zupełnie nie przemawiają do mnie JOW-y: po prostu mieszkam na wsi, gdzie wójtowie są wybierani w taki sposób, praktycznie nie oddając stołków. Nikt nie ma szans z „okopanym” miejscowym wójtem, urządzającym przeróżne „spędy z atrakcjami” za państwowe pieniądze , ale gwoli własnej popularności. Pominąwszy już fakt, że – według znanej mentalności obiegowej – lepszy stary, już nażarty złodziej, niż nowy, który przychodzi z pustym, ale pokaźnej wielkości trzosem.
A kiedy dowiedziałam się, że wśród popierających Kukiza jest wielu samorządowców, którym trzeba tylko frontmana, jakiejś znanej twarzy, kolejny raz „byłam w domu”.
No i tak się plotło, również w Sejmie: głupie, uporczywe, gadanie o zmianie Konstytucji z pełną świadomością, że mowy nie ma o większości parlamentarnej - jest tylko pustosłowiem. Ciągle się zastanawiam – po co to komu? Wyłącznie do trwania? Tak samo – z gadaniną o tym, że obie główne partie są sobie niejako równe w – powiedzmy – lataniu wokół własnych interesów.
Może tak, tylko te interesy są zupełnie inne: jedni są państwowcami, drudzy postanowili za wszelką cenę nie dać sobie wyrwać z rąk „dojnej krowy”, zwanej Polską. Pominąwszy już trzęsące się portki.
Kukiz wrzeszczący – czego sobie nie życzy w kwestii rezolucji PE, sprawiał wrażenie, że „jest przeciw” mieszaniu się PE do polskich spraw. Ale tak naprawdę – powiedział coś wręcz przeciwnego: nie życzył sobie wynoszenia „partyjniackich sporów”, które „wyniosło” Prawo i Sprawiedliwość, wnosząc o opinię Komisji Weneckiej.
Było to już jasne przywalenie „pisowskim k…om”. A przyklepaniem spraw był uścisk dłoni z patriotą p.t. Petru. Ciekawi mnie, kiedy Kukiz pojawi się na kolejnej, patriotycznej oczywiście, demonstracji KOD, któremu mentoruje wspomniany Walter Chełstowski, dawny patron.
Bo cały ten patriotyzm i względna wiarygodność Kukiza wzięły w łeb. Nie ma już czego zbierać.
Był Kukiz, nie będzie Kukiza. Odszczekam spod ławy, jeśli się nie spełni. Nie dodaję „Chroń mnie, Boże, od przyjaciół…” – bo ten facet mnie jakoś ciekawił, ale w życiu nie postawiłabym grosza na jego przyjaźń.
Komentarze