zetjot zetjot
434
BLOG

Kto się boi święconej wody ?

zetjot zetjot Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 25

Zdumiewający jest poziom agresywności, występującej w polemikach angażujących m.in. czynnik wiary. Ta agresywność jest tym bardziej zastanawiająca, że występuje wbrew zdrowemu rozsądkowi. I im bardziej ktoś jest krytyczny wobec religii, tym bardziej jest agresywny, choć wydawałoby się, że powinno być odwrotnie. Bo absurdem jest, gdy osoba niewierząca ma pretensje albo do Pana Boga albo do wierzących. Jeśli nie wierzy, to ma problem i Pana Boga z głowy, powinna się cieszyć, a  nie wściekać, a wierzącym powinna co najwyżej współczuć.

A tu, patrzcie, nic z tego. Widać tu wyraźnie, że coś nie gra. A agresja wobec wierzących wskazuje jednoznacznie, że ktoś gra rolę psa ogrodnika. Warto więc pójść tym tropem.

Wydaje się, że tu chodzi o konformizm, wrodzony ludziom konformizm. Taki niedowiarek jest typowym konformistą i chciałby nie wyróżnać się od społeczności, ale chciałby by to odbywało się na jego warunkach, by to społeczność dostosowała się do niego, a nie on do niej. I ta ewidentna różnica między nim a społecznością, uderzająca w jego konformizm, uwiera go i boli, będąc źródłem dysonansu poznawczego. I w tym przypadku najbardziej nietolerancyjni okazują się tzw. toleraści

Żadne racjonalne względy takiego sfrustrowanego i rozemocjonowanego tolerasty się nie imają. I to niezależnie od stopnia wykształcenia. Gimbaza nie lubi religii, bo ta wyraźnie mówi o nakazach i zakazach. Bardziej wyrafinowani ateiści, z kolei, są zwykle sami prorokami czy funkcjonariuszami  jakiejś nowej wiary, a tacy nie cierpią konkurencji Kościoła. Reszta niedowiarków wścieka się, bo postawiona  jest w stanie permanentnego konfliktu, gdyż nie jest do końca pewna słuszności własnego wyboru, a to też rodzi frustrację i wywołuje agresję skierowaną przeciw obiektowi ją wywołującemu.

Osoba racjonalnie myśląca porównałaby państwa starające się usunąć religię z państwa z państwami, w których religia może spokojnie rozwijać się i wyciągnęłaby stosowne wnioski. Ale frustratów żadne fakty nie interesują. Dodatkowo, podpierają swoje przekonania argumentem "naukowości", wskazując, że nauka nie podaje nam żadnych dowodów na istnienie Boga. No, nauka wielu rzeczy nie potrafi, szczególnie jeśli ona , a może bardziej jej sponsorzy, nie jest czymś specjalnie zainteresowana.

Tymczasem niektóre dziedziny nauki dostarczają nam coraz więcej danych pozwaljących dostrzec kluczową rolę religii w rozwoju ludzkiej kultury. Psychologowie ewolucyjni jednoznacznie wskazują na religię jako na formę adaptacji, ale ze względu na poprawność polityczną wahają się postawić kropkę nad i. Gdyby słynny antropolog Robin Dunbar w swojej "Nowej historii ewlucji człowieka" nie uciekł się w swojej analizie roli religii z punkty widzenia ewolucji do zręcznego zabiegu ograniczającego analizę roli religii do jej wielostronnej społecznej i psychicznej funkcjonalności adaptacyjnej w rozwoju gatunku i do zjawiska intencjonalności i nie poprzestał na tym, lecz posunął się o krok dalej i próbował powiązać poznawczy aspekt religii ze zjawiskiem przyczynowości w świecie zależności materialnych, stałby się łatwym celem ataku postmodernistów, neomarksistów i genderystów zjednoczonych pod sztandarem poprawności politycznej.

Hipoteza, którą przedstawiłem wyżej, sprowadzjająca się do wykorzystania modelu intencjonalnośći do analizy przyczynowości, który pozwlił na stworzenie instytucji religijnej, która w dalszej kolejności zaczęła spelniać zadania nauki jest 100%owo oczywista, jako że nie ma innej możiwości. Jeśli bowiem weźmiemy pod uwagę wszystkie czynniki wchodzące tu w grę takie jak umysł, teoria umysłu,intencjonalność, przyczynowość oraz instytycje, to ścieżka rozwoju umsłowości musi być powiązana z czynnikiem religijnym.

Badania psychologów kognitywnych i ewolucyjnych wskazują, że do radzenia sobie w świecie spolecznym trzeba umieć odczytywać intencje partnerów, do czego służy teoria umysłu, którą opanowuje już trzylatek. Do wykorzystanie praw natury w świecie materialnym ludzie muszą nauczyć się rozpoznawać reelacje pzyczynowo-skutkowe. W tym pierwszym przypadku ludzie meli wrodzone predyspozycje do odczytywania intencji w cudzych umysłach, ale znajomośc praw pzyrody nie jest wrodzona, potrzebna jest sformalizowana wiedza. Jak więc doszło do pojawienia się nauki ?

W świecie obowiązują dwa rodzaje zależnści - intencjonalność w świecie spolecznym i przyczynowość w naturze. Żeby ich znajomość stała się sprawą powszechną, utrwaloną w kulturze, potrzebna jest ich instytucjonalizacja. W przypadku intencjonalności instytucjonalizacja była automatyczna w oparciu o czynnik biologiczny - w postaci instytucji rodzinnej, w której znajomość intencji partnerów jest ćwiczona bezustannie przez 24 gdziny na dobę.

Ale w przypadku przyczynowości brak biologicznych umiejętności rozpoznawania praw natury - człowiek dysponuje jedynie umiejętnością wiązania wydarzeń poprzedzających z ich następstwami. Ludzie posłużyli się więc, jak to w życiu bywa, narzędziem, które mieli pod ręką -  znajomością intencjonalności, przypisując intencjonalność ubóstwionym siłom przyrody i utrwalając ją w postaci kultu religijnego. W ten sposób powstała instytucja zajmująca się abstrakcyjną refleksją, która ostatecznie dała początek refleksji naukowej.

I nie nalezy śmiać się z podatności naszych przodków na iluzje, bo, jak wskazują najnowsze badania nad stosunkiem ludzi do nowoczesnych mediów, użytkownicy mediów traktują interakcję z mediami tak, jakby mieli do czynienia z żywym umysłem. Stąd bierze się ta podatność na medialną manipulację. Tak że warto wykazać więcej pokory względem osiągnięć przodków.

Warto więc pamiętać, że religia jest fundamentem ludzkiej kultury i trzeba ten fakt stale brać pod uwagę. O fundamenty trzeba bowiem bardzo dbać.

Ale zostawmy hipotezy dotyczące mozliwych ścieżek rozwoju poznawczego sprzed wielu tysięcy lat i zróbmy przeskok do czasów historycznych. Po upadku Rzymu intelektualne dziedzictwo starożytności przetrwało wyłącznie dzięki instytucji religijnej jaką był zakon benedyktyński z centrum w opactwie w Cluny we Francji. Pełniło ono zintegrowane funkcje biblioteczne, kopistyczne, naukowe, technologiczne i wdrożeniowe, promieniujące na całą średniowieczną Europę. Do r.1100 sieć benedyktyńska obejmowała już 1400 klasztorów i ten światowy sukces spowodował negatywne skutki związane z koniecznośćią jak najbardziej światowego, świeckiego zarządzania tak ogromnym i dochodowym imperium, co doprowadziło do rozprzężenia i lekceważenia reguły założycielskiej. Uformował się buntowniczy ruch odnowy, który dał początek klasztornej regule cystersów, i to cystersi stworzyli kolejną, ale już zdecentralizowaną sieć klasztorną rozpoczynając od opactwa w Clairvaux, która stała się  kolejnym, po marginalizacji Cluny, centrum wszecheuropejskiej korporacji niosącej postęp cywilizacyjny.

A teraz przenieśmy się do najnowszej teraźniejszości i wyników badań neuronauk. Naukowcy badający mózg natrafili na ośrodek związany z religijnością i ochrzcili go mianem "ośrodka Boga". Proszę nie wyciągać z tego faktu żadnych rewelacyjnych i pochopnych wniosków. Jest to jedynie dowód potwierdzający ewolucyjną wagę religii. Sprawa jest prosta, bo przecież rozważania na tematy religijne gdzieś muszą się odbywać w naszych mózgach. To jest oczywiste, natomiast bardzo ineresujący jest fakt, że służy do tego u wszyskich ludzi ten sam specyficzny adres w mózgu, a to potwierdza tezę o ewolucyjnej donisłości roli religii jako formy przystosowania ewolucyjnego.

No i tak, drodzy Państwo, wygląda historia relacji religii do nauki, której to historii lemingi nigdzie nie poznają, bo jest mało poprawna politycznie.

zetjot
O mnie zetjot

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo