seaman seaman
5604
BLOG

Adam Michnik na żywo, Tomasz Lis na niby

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 118

Michnikowi poczucie bezpieczeństwa gwarantuje prezydent Komorowski.  Dzięki niemu wie, że dziś nie zamknie go policja. Co do jutra, Michnik pewności chyba nie ma. Ale  póki co, nie każdy jest Michnikiem.  Po narzeczoną Piotra Staruchowicza nie przyszedł mleczarz, to policja wpadła  po nią w niedzielę o 6 rano, zakuła w kajdany i powlokła na przesłuchanie. Dziewczyna zagroziła bezpieczeństwu państwa, gdyż w przeddzień była na meczu i usiadła na innym miejscu niż nakazywał numer na jej bilecie. Gdyby była chociaż z urody podobna do Michnika, pewnie by jej uszedł na sucho ten krzesełkowy zamach stanu

Jest bezpiecznie, mówi Michnik, ale nie każdy dziennikarz jest Michnikiem, póki co. Przekonali się o tym dziennikarze w redakcji Wprost, a także ci, którzy mieli pecha znaleźć się w siedzibie PKW, mieszczącej się w lokalu wynajmowanym przez kancelarię prezydenta. Policja trzymała ich na dołku przez 24 godziny, ale im widocznie prezydent nie Komorowski nie dał żadnej gwarancji bezpieczeństwa. Nie każdy dziennikarz w czepku się rodzi.

Michnikowi dobrze, bo jemu akurat Komorowski zagwarantował bezpieczeństwo. Jednak łaska Komorowskiego jest wybiórcza. Na przykład rząd Tuska nie dostał od niego gwarancji bezpieczeństwa i przez półtora roku był podsłuchiwany przez dwóch kelnerów oraz jednego sommeliera. Co gorsza, szajka gastronomiczna nie posługiwała się cyrylicą w piśmie ani w mowie.  I nie było na nich siły, żadne służby specjalne rządowi nie pomogły, ani tajne, ani mundurowe, ani dwupłciowe. Nikt nie był bezpieczny od kelnerskiej zmowy.

Jadnak trafiła kosa na kamień, gdyż redaktor Lis nie zamierzał darować Michnikowi żadnego bolesnego tematu. Podchwytliwie i bez ostrzeżenia zagadnął o sprawę Radosława Sikorskiego, który od długiego czasu jest bohaterem sezonu politycznego i towarzyskiego. Michnik zamiast zacytować pannę Florentynę z Lalki („Pamiętam sezony, kiedy nasz świat zachwycał się cyrkowcami”), postawił na jednej szali kierowane do marszałka zarzuty nieuczciwych rozliczeń, a na drugiej jego zasługi jako ministra spraw zagranicznych. Według Michnika szala zasług przeważa tę drugą.

Zazwyczaj bystry redaktor Lis, który z niesamowitym refleksem wyłapuje najdrobniejsze niekonsekwencje opozycji, tym razem się nie połapał i pozwolił Michnikowi snuć dywagacje, że zarzuty o nieuczciwość rozliczeń są niepoważne wobec  zasług w polityce. Było to tak głupie, że  być może Lis już nie ośmielił się przerwać, by nie pogorszyć sytuacji ulubionego autorytetu moralnego.

Zapewne dlatego Lis nie zadał pytania, od jakiej sumy według Michnika należy traktować z powagą zarzuty wobec ministra spraw zagranicznych. Skoro bowiem bagatelizuje się kolejne oskarżenia o wyłudzenie obiadu za kilkaset złotych,  kilometrówek za 80 tys. oraz  wydanie 266 tys. na konsultacje językowe w angielskim (którym Sikorski rzekomo posługuje się perfekcyjnie), to musi istnieć jakaś granica, od której można finansowe brewerie ministra brać na serio. Niestety, wbrew lisiej naturze, redaktor Lis nie poszedł tym tropem.

Wczorajsza gawęda Lisa z Michnikiem miała nieoczekiwany epilog dzisiaj. Michnik oznajmił Lisowi, iż zgadza się z ministrem zdrowia Arłukowiczem, że z lekarzami PZ można rozmawiać dopiero wtedy, gdy zmienią swoją strategię i otworzą  gabinety. Dzisiaj Arłukowicz  rozmawia z nimi, pomimo że gabinety nadal są zamknięte, a strategia lekarzy ta sama. Zatem dzisiejszy Arłukowicz zaprzeczył nie tylko sobie, lecz również wczorajszemu Michnikowi.

Brak na razie doniesień, z kim dzisiaj zgadza się Michnik w kwestii zapaści w służbie zdrowia. Na pewno nie z Arłukowiczem, który faktycznie ustawił go w roli pożytecznego idioty. Niestety, nie ma także wyraźnej granicy, od której Michnik może bez ryzyka traktować z powagą słowa jakiegokolwiek ministra.

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka