seaman seaman
5032
BLOG

Tusk, Nowak, Goliszewski, Palikot - łamacze tabu

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 68

Zapewne nie wszyscy pamiętają, że obiecałem, iż w chwilach szczególnie doniosłych dla naszej ojczyzny będę powracał na łono S24 i dawał świadectwo. Chwila nadeszła i ja jestem jak na zawołanie. Jednocześnie bowiem zaszło w naszym kraju kilka wydarzeń, które mogą zmienić oblicze tej ziemi. Fakty niby drobne, lecz nie od dziś wiadomo, że łopot skrzydełek muszki owocówki może wywołać trzęsienie ziemi na Alasce. Tyle tytułem wprowadzenia.

Donald Tusk oznajmił, że jest nieprawdą, jakoby przebywał na Malcie i tam pobierał język angielski. Okazuje się, że ostateczny szlif swojej angielszczyźnie będzie nadawał przez najbliższy miesiąc w naszej stolicy. Nie w przereklamowanym pod tym względem Londynie czy Waszyngtonie. Parafrazując znane określenie, Tusk sam sobie żeglarzem, sterem i native speakerem. No, chyba że native speakerem zostanie mianowany Graś.

Trudno przecenić doniosłość tej decyzji naszego szczerego przywódcy, jeśli jego zamysł się powiedzie: Warszawa stanie się jedyną w świecie metropolią, w której możliwe jest przejście w ciągu miesiąca z poziomu nie pozwalającego na publiczne posługiwanie się językiem, na poziom światowej elity politycznej. Nie potrafię znaleźć adekwatnego określenia do pozycji, jaką potencjalnie może osiągnąć nasza stolica. Tak na gorąco nasuwają mi się następujące: Londyn Wschodu, Mekka lingwistów, Czwarty Rzym anglistyki.

W dodatku Tusk nie płaci za korepetycje z funduszy unijnych, lecz ze swojego uposażenia, co stawia go pod względem moralnym obok takich starożytnych postaci, jak Mucjusz Scewola, Katon Starszy oraz Cezary Baryka.

Natomiast Sławomir Nowak dowiódł, że płonne są rachuby tych nienawistników, którzy liczyli, że dotrzyma obietnicy i zrzeknie się mandatu poselskiego. Tutaj Nowak wykazał się instynktem państwowca, to nie ulega wątpliwości. Czymże bowiem jest jakaś obietnica, choćby najbardziej solenna, wobec ojczyzny w potrzebie? Tak, tak, Nowak zacisnął zęby, jak nie przymierzając Kmicic i wycedził: Dla ciebie ojczyzno!

Przecież obiecując w organie Tomasz Lisa, że zrzeknie się mandatu i odejdzie z polityki, Nowak musiał mieć w tym jakiś interes. Takich rzeczy nie robi się ad hoc. Zapewne chciał się sprawdzić w biznesie albo coś w tym rodzaju. Może w jakiejś tłustej fundacji czy równie intratnej sieci restauracji, nieważne. I nagle gwałtowny przypływ uczuć patriotycznych spowodował, że Nowak postawił służbę ponad prywatą. A to – przyznajmy szczerze – nie jest powszechne na naszej scenie politycznej.

Nie na darmo więc Nowak ocierał się tyle lat o Tuska, a to o rękaw; a to o połę lub nawet o krawat, co miało miejsce podczas szczególnie serdecznych powitań na Radzie Ministrów. Na Sławka Nowaka przeszedł nie tylko geniusz piarowski Donalda Tuska, lecz także duch odpowiedzialności za państwo. Tak więc o ile Tusk będzie wspominany jak Katon Starszy, to Nowak jako współczesny Judym albo Siłaczka. Z urody bardziej pasuje na Siłaczkę, moim zdaniem.

Marek Goliszewski zrobił doktorat, co wywołało wielkie poruszenie w świecie nauki oraz biznesu. Praca dotyczy szeroko rozumianej organizacji dialogu społecznego, co z kolei spowodowało zupełnie niezrozumiałe rozgoryczenie w pewnych kręgach naukowych. Podobno doktoranci z wydziału Mechaniki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej są szczególnie zbulwersowani rzekomą lekkością tematu pracy doktorskiej Goliszewskiego. Mało tego, twierdzą, że oni takie doktoraty mogą pisać co dwa tygodnie i za niewielką opłatą.

Niesłusznie. Proszę bowiem zauważyć, że na „Dialogach” karierę zrobił Platon, a to już jest taka liga światowa, że daj Panie Boże każdemu doktorantowi i nie tylko. Już sam fakt, że ja w swoich, dość lekkich przecież dywagacjach, umieściłem mimowolnie Goliszewskiego gdzieś pomiędzy wydziałem lotniczym PW a Platonem, świadczy o doniosłości wydarzenia. Jak można zatem określić Goliszewskiego w poważnym dyskursie? Einstein dialogu? Ojciec komunikacji społecznej? Wielki Językoznawca?

Tym bardziej, iż Goliszewski nie bacząc na falę krytykanctwa oznajmił, iż dalej będzie kroczył tą drogą. To najprawdopodobniej oznacza, że ma zamiar zrobić także habilitację z dialogu. Czyli, jak to się mówi, zgłębić temat do samego jądra, choćby i najtwardszego. No, chyba, że ma zamiar zrobić drugi doktorat z tego samego zagadnienia. To byłaby z kolei rewolucja organizacyjna w nauce na miarę gender w ideologii. Wtedy na Goliszewskiego powinno się mówić Druga Fuszara albo chociaż Druga Szczuka.

A taki Janusz Palikot w końcu stworzył partię kadrową, co było ponoć jego najskrytszym marzeniem, chociaż się z tym nie afiszował. To dowód, że pracą organiczną, orką u podstaw, żmudnie podwalając podwaliny, można także osiągnąć spektakularny sukces w polityce. Bo pamiętamy przecież, że kadry decydują o wszystkim. Ilość przechodzi w jakość. Walka klasowa się zaostrza. To są te klimaty, w których Palikot porusza się jak ryba w wodzie.

Przy czym proszę zauważyć, jak w bardzo wzrosło stężenie jakości w klubie parlamentarnym Palikota od czasu jego powstania. Na około czterdziestu członków wartość dodaną (czyli added value – to dla tych, co pobierają angielski razem z Tuskiem i Gazetą Wyborczą) stanowili Palikot, Biedroń i Rozenek. I nagle Palikot wykonuje genialny ruch, szast prast odchudza klub błyskawicznie i mamy te same trzy filary, lecz wśród piętnastu zaledwie członków. Czyli stężenie jakości członków wzrosło niemal trzykrotnie, jeśli dobrze pamiętam procenty.

I tu przechodzimy do żelaznej logiki, która mówi nam, że im mniej członków, tym wyższa jakość, zatem, gdy Palikot zostanie sam, to stężenie jakości, czyli przysłowiowa zawartość cukru w cukrze sięgnie stu procent. I ja mocno podejrzewam, że Palikot szykuje taki numer, bo jemu przede wszystkim leży na sercu dobro ogólne, a nie partyjniactwo. W każdym razie Palikot już teraz mocno nadwyrężył tabu o partiach masowych. Mówcie co chcecie, ale do takich rzeczy trzeba mieć odwagę Lenina.

Na powyższych przykładach niezbicie wykazałem, że Polska zmienia się jak w kalejdoskopie, łamane są kolejne tabu. Dzisiaj mamy wysyp licencjatów,  jutro sypnie nam doktoratami w podobnej obfitości. Języki obce przestaną być obce dla Polaków w jeszcze krótszej perspektywie. Donald Tusk wyznacza nowe standardy. Zapewne lada dzień usłyszymy że szef Rady Europejskiej pisze doktorat z anglistyki. Jerzy Owsiak z organizacji dialogu pomiędzy Fundacją WOŚP, a spółką Złoty Melon. A Nowak zrobi habilitację z ustawowej przejezdności autostrad.

Z taką nadzieją, że doktorat trafi wreszcie pod strzechy i wiechy, kończę ten tekst pisany z myślą o pokrzepieniu serc. 

 
seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka