coryllus coryllus
4826
BLOG

O emocjach co zasłaniają prawdę

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 51

 Człowiek łatwo się wzrusza i przywiązuje to owych wzruszeń. Po latach pamięta różne wieczory ze słowikami, albo zachody słońca, albo inne głupoty przez które o mało nie zmarnował sobie życia i myśli jeszcze, że to wszystko było takie piękne i takie prawdziwe. Z tej pułapki większość ludzi nie znajduje wyjścia, ale to nie jest wcale groźne. Można jednak spróbować wyjść z innej, również emocjonalnej, ale mniej osobistej. Z takie jaką zastawiają na nas producenci treści zwanych patriotycznymi i innych treści skłaniających młodych ludzi do mówienia i robienia głupstw oraz do specyficznego rozumienia historii.

Najtrudniej poradzić sobie z emocjami, które źli ludzie wykorzystują do demontażu Kościoła i treści przez Kościół lansowanych. Ja to piszę specjalnie w ten sposób – lansowanych – żeby się tu zwaliła zaraz cała czereda trolli i przekonywała mnie, że tak nie wolno, bo to profanacja, albo jeszcze coś gorszego. No więc – treści lansowanych. One są trudne w odbiorze i przez to ludzie, którzy są ich adresatami mają nieraz kłopot ze zrozumieniem. Wtedy ksiądz może coś pomóc, ale z księżmi jest różnie i nie każdy potrafi. No więc włączają się wówczas różni poprawiacze i tłumacze, którzy wiedzą lepiej. Jeszcze gorzej niż z misją Kościoła jest z jego historią, tam to już jest prawdziwy szał. Kościół nic z tym nie robi, bo oni tam patrzą do przodu, a nie wstecz, tak sobie ten bezwład tłumaczę, bo co mam niby robić. A skoro patrzą do przodu, to nie mają czasu na głupstwa, bo realizują misję. I tu właśnie jest miejsce, gdzie różni kłusownicy zakładają swoje pastki. Jak ktoś nie wie co to jest pastka, wyjaśniam, pastka to jest pułapka na bobry. W naszym przypadku pastka to memy, produkowane, powielane i wtłaczane ludziom do głów, przez różne autorytety. Zanim przejdę do ich omówienia, chciałbym co nieco rzec o swojej ostatniej Baśni, czyli baśni amerykańskiej i przypomnieć postać, jakże znaną i lubianą, czyli Rodrigo de Mendoza, jednego z bohaterów filmu „Misja”. Tym filmem wzruszaliśmy się wszyscy i ja nie znam człowieka, który by się tę pułapkę emocji nie złapał, poza pewnym, dawno już nieżyjącym luteraninem, którego znałem i który uważał, że to wszystko kłamstwa, bo jezuici byli źli. No, ale on wpadał w inną pułapkę niż nasza.

Film ten przedstawiał rzeczywistość redukcji jezuickich z niesłychaną ekspresją i bardzo prawdziwie. Tak prawdziwie, że widz nie zwracał uwagi na szczegóły, a nawet gdyby zwrócił, nic by go wówczas to nie obeszło, były lata osiemdziesiąte i dostęp do informacji w praktyce nie istniał. Dziś trudno to sobie nawet wyobrazić. No, ale nie istniał, wszyscy wiemy, że nie istniał. Nie mogliśmy więc sprawdzić jak to tam było rzeczywiście w tym XVIII wieku na pograniczu paragwajsko-argentyńskim. A nawet gdybyśmy mogli, to nic byśmy z tego nie zrozumieli, no a poza tym emocje, którymi Roland Joffe posługiwał się jak Bruce Lee nunczakiem zatkałyby nam mózg.

O co chodzi? O to, że Rodrigo de Mendoza nie mógł być tym kim był. Hiszpański szlachcic mieszkający w Asuncion miał wówczas tyle do gadania w tamtych okolicach co przysłowiowy Żyd za przysłowiowej okupacji. Mógł co najwyżej zgłaszać jakieś nieśmiałe propozycje dotyczące przejazdu wozów z drewnem przez jego ziemię lub wykłócać się z ojcami o ceny tkanin produkowany w misji. O tym, żeby łowił niewolników mowy nie było. No, ale ktoś ich łowił. Kto? Portugalczycy z Sao Paulo, to jasne. No to dlaczego Rolland Joffe tego nie pokazał? Bo byłby to dodatkowy wątek, który zaciemniłby przekaz i wydłużył film. To jest dobre i bardzo prawdopodobne wyjaśnienie, ale nie musi być ono prawdziwe. Pokazanie bowiem w filmie zbrodniczych akcji bandeirantes zakrojonych na skalę o jakiej się Jakubowi Fuggerowi nie śniło mogłoby skłonić kilka osób do zadania pytania: a kim byli ci faceci? W latach osiemdziesiątych odpowiedź na tak postawioną kwestię w ogóle nie była możliwa. Jest za to możliwa dziś. Możemy sobie o tym poczytać wpisując w gugla nazwisko Anita Nowiński. Pani owa pracuje na uniwersytecie w Sao Paulo i ze swadą oraz znawstwem przedmiotu opowiada, że wielu Bandeirantes, to po prostu Żydzi, którzy wrócili w Ameryce do wiary ojców i mścili się na jezuitach za krzywdy doznane przez ich rodziny w Europie. Świadomie pomijam, cały aspekt obłąkania, jaki tkwi w takim postawieniu tej sprawy, ale sami się przyjrzyjcie tej Nowiński. Czy Roland Joffe o tym wiedział? Przypuszczam, że tak, a jeśli tak, to musimy się zastanowić jaki był cel istotny produkcji filmu „Misja”, który nas tak zachwycał swoim pięknem i prawdą.

Wczoraj nasz kolega Onyx wrzucił link do tekstu zapowiadającego dokumentalny film niejakiej Ewy Ewart pod tytułem „Zdobyć miasto”. Film ten telewizja TVN wyemituje dwa razy. Ewa Ewart wygląda na zdjęciu zupełnie jak kuzynka Anity Nowiński z Sao Paulo. W tekście na temat jej filmu zainteresowało mnie zaś stwierdzenie następujące:

 

Rozmowy na wyłączność z pilotem brytyjskim Larrym Toftem i częścią jego załogi zostały sfilmowane na imponującym terenie Muzeum Lotnictwa w Yorku, które w swoich zbiorach ma oryginalny samolot Halifax. 

 

Co to znaczy „rozmowy na wyłączność”? Chyba chodzi o to, że nikt nie będzie mógł za darmo cytować ich wypowiedzi. Czy o coś innego? Pani Ewart jest, jak piszą w wiki, dziennikarzem dochodzeniowym BBC. Z mojego doświadczenia wiem, że nie istnieje taki zawód jak dziennikarz dochodzeniowy i dziennikarz śledczy, przynajmniej w Polsce. Są jedynie tajniacy w redakcjach i to wszystko. Może w BBC jest inaczej, nie wiem, ale w tej samej wiki, przeczytać możemy, że pani Ewart została zarejestrowana jako tajny współpracownik SB o pseudonimie Monika, ale nie podjęła współpracy.

To chyba dobrze, że nie podjęła, prawda? No i dzięki temu dziś może robić filmy dokumentalne i pracować dla BBC. No i pokazywać tych fantastycznych brytyjskich lotników, którzy latali nad Warszawą latem 1944 roku i zrzucali tu zasobniki, ryzykując życiem. Dziś mają po 90 lat i mogą wreszcie powiedzieć jak to wyglądało. Pani Ewa nagrała też rozmowę z pewnym żołnierzem z armii Berlinga, który przepłynął Wisłę, by walczyć po stronie Powstania, ale został aresztowany i wywieziony do obozu. Potem trafił do Kanady i też ma coś do opowiedzenia. Na koniec zaś czytamy:

 

Film pokaże też, jak losy Powstania Warszawskiego zostały uwarunkowane ówczesną sytuacją międzynarodową, głównie postawą i zachowaniem zachodnich aliantów.

 

Mając już trochę doświadczenia życiowego sądzę, że będzie dokładnie odwrotnie. Przez cały film staruszkowie opowiadać będą o tym jak im tam wiało w kabinach, staruszki mówić będą o potrzebie walki za wolność waszą i naszą, a na koniec ktoś szybko wymieni trzy nazwiska: Stalin, Roosvelt, Churchill. Potem lista płac i koniec filmu. W końcu chodzi o to, by ten film wyemitować mogła także telewizja brytyjska. Maci tutaj link

 

http://www.tvn24.pl/kultura-styl,8/zdobyc-miasto-ewa-ewart-i-jej-nowy-film-o-powstaniu-warszawskim,450216.html

 

Inny nasz kolega, cbrengland, podrzucił nam wczoraj link do tekstu Kłopotowskiego, który to Kłopotowski, szczery jak wiemy patriota i myśliciel głęboki, polemizuje z Janem Hartmanem na temat Kościoła. Hartman napisał na swoim blogu, że Kościół to szajka pedofilska czy coś podobnego, a Kłopotowski mu tłumaczy, że jednak nie. Hartmann napisał, że trzeba koniecznie zrobić dziś coś w rodzaju polskiej reformacji, a Kłopotowski – czego crgengland nie zauważył – wtóruje mu w tym buczeniu, bo – wzorem wszystkich humanistów wykształconych na polskich uniwersytetach – przyjmuje postawę oświeconego inteligenta, który jest świadom konieczności chodzenia na kompromisy. Chodzeniem na kompromisty nazywam tutaj po prostu kłamstwa i manipulacje.

Oto link http://wpolityce.pl/polityka/206392-klopotowski-do-hartmana-profesorze-wiecej-waleriany-nasze-morale-wisi-na-wlosku-ktos-chce-ten-wlosek-przecia

 

Już na samym początku nazywa Kłopotowski Hartmana moralistą, nie jest to mam wrażenie ironia, ale kokieteria. Potem jeszcze pisze, Kłopotowski, że Hartmann to etyk. No i w końcu dochodzi do memu, który sprzedaje nam zawsze, żeby podkreślić swoją głęboko humanizującą postawę. Ja to już cytowałem, ale jeszcze powtórzę:

 

Czy chodzi na msze, czy nie chodzi, przytomny Polak wie, że bez Kościoła katolickiego marny byłby los narodu, mimo błędów kleru, i zniszczenia polskiego protestantyzmu w XVII w. przez kontrreformację. Polska leży w niebezpiecznym rejonie Europy. Suwerenność państwa nie jest pewna. Kościół jest ostoją narodu. Nasze morale wisi na włosku. Ktoś chce ten włosek przeciąć.

 

Mimo błędów kleru i zniszczenia polskiego protestantyzmu przez kontrreformację? Ja nie wiem kto Kłopotowskiego uczył historii, ale odnoszę wrażenie, że Anita Nowiński z uniwersytetu w Sao Paulo. Polscy protestanci o mało nie zniszczyli Polski wespół z protestantami czeskimi, szwedzkimi, niemieckimi i brytyjskimi, a także całkiem katolickimi Francuzami, a Kłopotowski pisze, że Kościół zniszczył polskich protestantów? A w jaki sposób ich zniszczył? Może niech Kłopotowski powie.

Na koniec Kłopotowskiemu zbiera się na odwagę i nazywa Hartmana hucpiarzem oraz domaga się dlań waleriany i kaftana bezpieczeństwa. Mówi tak, ponieważ jest pewien, że takie wyskoki nie są tolerowane nawet przez GW, i informuje nas o tym wprost:

 

Wywodów prof. Hartmana było za dużo nawet dla Gazety Wyborczej. Omówiła ten występ, poczym zdjęła tekst z portalu, ale nie zatarła śladów. W przeglądarce GWpozostał tytuł: „Jeśli Kościół to po prostu szajka pedofilów…” A nie wyobrażam sobie wGW tytułu „Czy synagoga to po prostu szajka prowokatorów…” jeśli dwa procent rabinów ma takie skłonności, jak profesor.

 

To jest wzruszające wprost bohaterstwo, obok, którego ja nie mogę przejść obojętnie. Kłopotowski robi tak zawsze, on jest za, a nawet przeciw, Kościół tak, ale przecież popełniał pewne błędy. Księża nie są pedofilami, ten Hartman jednak przesadza, ale z tymi protestantami to pogrywali nietęgo. Można się było przecież opanować. Taka tradycja pisania i mówienia o historii ma swoje źródło i ja mam wrażenie, że jest nim monumentalna praca Heiricha Graetza pod tytułem „Historia Żydów”. To stara książka, ale nowszych nie ma. One zresztą wszystkie pisane są w podobnym duchu, czy to Graezt czy Israel Abrahams, wszyscy piszą o tym, jak zły i podły był Kościół, po czym mimochodem dodają, że gdzie jak gdzie, ale w cesarstwie, w czasie wojny trzydziestoletniej to się dopiero Żydom żyło, łza się normalnie w oku kręci. Tu dookoła te prześladowania religijne i rzezie, a w getcie jak w uchu i nawet nie było obowiązku kwaterowania wojska. Przeciwnie, cesarz wręcz zabronił by oficerowie zawracali Żydom głowę takimi głupstwami. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ci Jezuici. To oni – tak pisze Graetz – do tego stopnia wkurzyli kozaków swoim nachalnym misjonarzowaniem, że tamci nie wytrzymali i zrobili to powstanie Chmielnickiego. I przez to właśnie wymordowali Żydów, przez tych cholernych Jezuitów. No i ci przestraszeni biedni Żydzi, musieli znaleźć sobie nowe miejsce do życia. I znaleźli, dobry Oliwier Cromwell zaprosił ich do Anglii. Tak było, naprawdę. Co prawda już na następnej stronie Graetz pisze, że to nie Cromwell jednak, bo on tylko najbogatszych zaprosił, w dodatku takich co się do żydostwa nie przyznawali otwarcie, a wszystkich to dopiero Karol II Stuart, ale i tak wiadomo, że to wszystko przez jezuitów, przez tych pieprzonych jezuitów, na których się potem musieli mścić bandeirantes, żeby jakoś te krzywdy wyrównać.

Ja nie wiem, czy synagoga to zgraja prowokatorów, bo nie znam żadnego rabina. Wiem natomiast, że żydowscy historycy oraz etycy żydowskiego pochodzenia tacy jak Hartmann powinni zająć się wyłącznie produkcją filmów dokumentalnych dla BBC, tam sprawdziliby się znakomicie, znacznie lepiej niż w pisaniu. Posady dziennikarzy dochodzeniowych czekają.

Na koniec anegdotka, czy wiecie, jak się nazywali dwaj spośród współpracowników fałszywego mesjasza Sabbataja Cwi? Było ich tam wielu, ale dwaj rzucili mi się w oczy. Jeden nazywał się Jan Hartman, a drugi Mojżesz Pineiro. Czy to nie jest znak?

 

Zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl. Dziś wrzucę tam pewną niespodziankę, a do końca września, jeśli Bóg pozwoli gotowa będzie Baśń czeska.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka