folt37 folt37
1242
BLOG

Nie ma powrotu do Polski dzielnicowej.

folt37 folt37 Polityka Obserwuj notkę 62

Obecnym eurosceptykom warto przypomnieć dzieje historii Europy, jako nieprzerwany ciąg scalania różnych plemion w coraz większe, lepiej zorganizowane organizmy państwowe z jednolitym centrum politycznym rządów zdolnych skutecznie zapewnić bezpieczeństwo scalanych dzielnic (księstw) wcześniej skłóconych i ciągle ze sobą wojujących.

Rozbicie dzielnicowe w Polsce trwało ponad 180 lat od 1138 r. do 1320 r. przeplatane bratobójczą walką o władzę zwierzchnią nad pozostałymi dzielnicami ustanowionymi przez twórcę dzielnic Bolesława III Krzywoustego.

Owe bratobójcze wojny tak osłabiły książęce dzielnice Polski, że w 1308 r. Krzyżacy zajęli Pomorze Gdańskie odwracając swoje miecze na Polaków, którzy wcześniej poprosili ich o pomoc w walce z Brandenburczykami.

(http://www.bryk.pl/wypracowania/historia/sredniowiecze/9582-okres_rozbicia_dzielnicowego.html)

Ten króciutki rys historyczny dzielnicowego egoizmu ówczesnych władców Polski to przykład bezmyślnej ufności, że polityczny priorytet patriotyzmu dzielnicowego może zastąpić polityczny pragmatyzm świadomy realnych zagrożeń ze strony zawsze obecnych nieprzyjaciół.

Powrót do jednolitego państwa polskiego spowodował dopiero książę Władysław Łokietek koronowany w Krakowie na króla Polski 20 stycznia 1320 r.

Takie kraje jak Francja, Rzesza Niemiecka czy Italia miały podobną drogę konsolidowania się małych księstw - państewek w jednolite państwa narodowe o bardziej skutecznych strukturach wojskowo-obronnych będących główną przyczyną tych integracyjnych procesów.

Wraz z rozwojem techniki i technologii następował szalony rozwój nowoczesnych broni zdolnych do szybkich i skutecznych działań wojennych stanowiących pokusę dla wszelkiej maści państw agresywnych uznających aneksję terytorialną krajów ościennych, jako politykę budowania własnej potęgi narodowej. Z takiej filozofii zrodziły się dwie wojny światowe o tragicznych skutkach dla obszarów wojennych, na których zabito ok. 100 mln. ludzi.

Po II wojnie światowej, gdy zachodnia część wymęczonego wojną kontynentu stawiała pierwsze kroki ku integracji, najznakomitszy ówczesnej polityk (mąż stanu) premier Wielkiej Brytanii Wilson Churchill tak widział Europę dla uniknięcie kolejnego kataklizmu:

„odwrócenie się od koszmaru przeszłości i [przez] stworzenie czegoś na kształt Stanów Zjednoczonych Europy”

https://www.tygodnikpowszechny.pl/mosty-nad-kanalem-34295

Po każdej z tych tragicznych wojnach każdorazowo zarzekano się, że: „nigdy więcej wojny”, co po paru latach zawsze kończyło się jakimiś kolejnymi konfliktami zbrojnymi, co prawda nie wojnami światowymi, ale niemniej krwawymi.

Wielu światłych, europejskich mężów stanu - kontynuatorów myśli politycznej Wilsona Churchilla - świadomych tych zagrożeń intensywnie zamyślało jak uwolnić świat od barbarzyńskich wojen w wyniku czego z inicjatywy francuskiego ministra spraw zagranicznych – Roberta Schumana powstała Europejska Wspólnota Węgla i Stali powołana do życia przezFrancję i Niemcy w Paryżu 18 kwietnia 1951 r.

(http://uniaeuropejska.org/europejska-wspolnota-wegla-i-stali/)

To był zalążek dzisiejszej Unii Europejskiej - śmiało rzecz można - historycznej kontynuacji integracyjnego procesu państw europejskich w przeszłości zawsze winnych wywołanych wojen.

Po 65 latach od tego historycznego - wielce pozytywnego wydarzenia - Unia Europejska zrzesza 28 państw europejskich integrując pod swoim sztandarem ponad 500 mln. ludzi zamieszkujących ok. 440 000 km2 terytorium kontynentu.

Tak zintegrowana Europa wzmocniła swoją siłę gospodarczą i obronną - obecną w strukturach Paktu Północno Atlantyckiego (NATO) - do potęgi skutecznie odstraszającej wielkich potencjalnych agresorów począwszy od Rosji a na azjatyckich kończąc.

Dziwić zatem muszą europejskie ruchy nacjonalistyczne zabiegające o rozwiązanie UE i egoistyczny powrót do państw narodowych, które bez militarno-gospodarczej solidarności kontynentalnej Europy są nadzwyczaj łatwym celem ataków i terytorialnych aneksji ze strony państw o polityce i imperialnej ideologii takiej jak Rosja, która w swoim ustawodawstwie ma zapisy do prawa militarnej interwencji na terytoriach innych państw gdzie egzystuje ludność rosyjskojęzyczna.

Tę groźną rzeczywistość tak scharakteryzował - w rozmowie z Andrzejem Brzezieckim i Małgorzatą Nocuń  - Jerzy Bahr były dyplomata i były szef BBN,

„Naprzeciw nas są już całe cywilizacje: chińska, indyjska, muzułmańska. Europa też musi funkcjonować jak cywilizacja, a nie poszczególne państwa. Chyba, że chcemy skończyć jak starożytny Rzym”.

http://wyborcza.pl/magazyn/1,152666,20179119,jerzy-bahr-wypadek-przy-pracy-nad-polska.html#TRwknd

Politykom państw sąsiadów Rosji znajdujących eurosceptycznych sojuszników na zachodzie Europy trzeba uzmysłowić, że oni (ci z zachodniej Europy) nie graniczą z Rosją i nie zaznali jej „opiekuńczości” pod szyldem ZSRR, więc nie mają wiedzy ani wyobraźni o ciągle możliwym rosyjskim zagrożeniu ze strony tego militarystycznego państwa. Oni też (ci zachodni nacjonaliści) naiwnie sprzyjają Putinowi i są główną siłą polityczną w Unii opowiadającą się za zniesieniem sankcji gospodarczych wobec Rosji ukaranej przecież za  bezprawna wojnę z Ukrainą i zaanektowanie Krymu.

Zaś wszystkim krzywiącym się na zrzeczenie się członków UE jakichś obszarów suwerenności na rzecz Wspólnoty trzeba uświadamiać, że obliczu wielkiego zagrożenia dla wolności i narodowej suwerenności chronionej solidarnie przez Wspólnotę warto przyjąć te „ofiary” tak jak cały świat godzi się na ograniczanie wolności ludzi w imię podniesienia poziomu bezpieczeństwa przed wszechobecnym współcześnie terroryzmem.

Kto tego nie przyjmuje do wiadomości z różnych przyczyn, czy z powodu nieświadomości czy, co gorsze, z przyczyn politycznej ideologii należy go ciągle i uparcie uświadamiać, że tak jak w przeszłości jednoczono państwo z rozbicia dzielnicowego w imię podnoszenia bezpieczeństwa narodowego tak dzisiaj jednoczy się Europa w strukturach Unijnych i wspólnocie Atlantyckiej z tych samych powodów podniesienia stopnia bezpieczeństwa całej Europy.

Sprawa jest tak bardzo ważna, że wymaga wielkiej stanowczości i odwagi obrony integracji europejskiej i zdecydowanego przeciwstawiania się nacjonalistycznym propagandom nieustannym przypominaniem Europejczykom tragicznych, wojennych skutków z przeszłości spowodowanych właśnie ideologiami nacjonalistycznymi, choć często inaczej nazywanych dla oszukania naiwnych mas potrzebnych do zwycięstw politycznych.

Polska bez Unii bezsprzecznie jest łatwym łupem każdego agresora o wielkiej militarnej sile, której my nie jesteśmy w stanie się przeciwstawić z braku gospodarczo technologicznych mocy uwarunkowanych usytuowaniem geograficznym i posiadanymi zasobami techniczno - ludzkimi.

W tej sytuacji Unia jest jedyną, naszą tarczą obronną. JEDYNĄ!!!

 

PS.

Ciekawe jak Brytyjczycy jutro zagłosują w referendum, czy okażą dojrzałość polityczną godną Churchilla i Schumana, czy pożałowania godną intelektualną ubogość demagogii populistów typu Nigel Farage?

Jutro będzie odpowiedź!   

folt37
O mnie folt37

Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka