Szczęście polega na tym, że ukrywane przez ostatnie miesiące prawdziwe intencje PiS wyszło na jaw niczym szydło(?) z worka i przywróciło trzeźwość wyborcom chwilowo zauroczonym „wyważoną” postawą p. Beaty Szydło, jako ikony odnowionego PiS odżegnującego się od błędów IV RP.
Zauroczonych otrzeźwił Antoni Macierewicz tym, co wygadywał do amerykańskiej Polonii w Chicago. To była narracja człowieka niezrównoważonego, zupełnie zatraconego w patologicznej nienawiści do polskiego rządu wyrażonej absurdalnymi oskarżeniami polskich ministrów o czyny tak abstrakcyjne, że mogące pochodzić wyłącznie z tej części mózgu, nad którą mówca stracił kontrolę.
Pomówienia te nabrały takiego rozgłosu, że nie ma potrzeby ich przytaczać. Treść zarzutów i tonacja ich prezentowania przed Polonijnym audytorium w Chicago dowodzi o zamierzonej, antyrządowej kampanii o obraźliwej treści i zmyślonych na wskroś niedorzecznych zarzutach.
Fantazyjny bezsens tych zarzutów to kopia konfabulacji p. Macierewicza znanych nam dokładnie z oskarżycielskiego pomawiania polskich najwyższych, konstytucyjnych władz o współsprawstwo smoleńskiej katastrofy TU-154 z polską parą prezydencka i 94 pasażerami na pokładzie określoną przez niego nieodpowiedzialnie zbrodniczym zamachem.
Pan Macierewicz „dał plamę” głównie dezawuowaniem polityki śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego tą zapowiedzią:
"Już za trzy tygodnie" Polska pozna skrywany w kazamatach Pałacu Prezydenckiego aneks do raportu z likwidacji WSI, a wtedy "wszystko będzie rozliczone". Aneks ujawni prezydent Duda; teraz nie może tego zrobić, bo rzekomo przeszkadza mu premier Kopacz”.
Nawet dla wielu członków PiS zaskoczeniem jest tak jawna sugestia o politycznej nieprawomyślności śp. Lecha Kaczyńskiego, który dla zasadnej ochrony interesu państwa zabronił publikowania owego aneksu do raportu z likwidacji WSI.
Kolejna wizja państwa totalitarnego pod „wodzą Macierewicza” to powrót do utopii śledczej „katastrofy smoleńskiej” tak sygnalizowany:
„Rozliczeni też będą "Polacy zamieszani w zamach smoleński". Macierewicz zapewniał, że "większość nazwisk została już ustalona". W wywiadzie dla polonijnej stacji w Toronto dodał, że stosunek do sprawy smoleńskiej będzie też kryterium przyszłej weryfikacji służb specjalnych.
Wiceprezes PiS dawał do zrozumienia, że partia zabierze się zwłaszcza za "zdrajcę Tuska i zdrajcę Sikorskiego", a pytanie, "czy Tusk jest agentem Stasi", Macierewicz uznał za "miłe" i w myśl zasady "mądrej głowie dość dwie słowie" odparł, że można to poznać "po czynach" Tuska”.
(http://wyborcza.pl/1,75968,18987850,oboz-macierewicza.html#ixzz3nxFgecRZ)
Włos na głowie jeży się takim liderom PiS jak p. Beacie Szydło i prezydenckiemu ministrowi ds. zagranicznych p. Krzysztofowi Szczerskiemu, który powiedział, „że nic nie wie o tym, by Andrzej Duda palił się do ujawnienia aneksu”.
Zaś p. Beata Szydło z wyrazem bezradnej rozpaczy na twarzy powtarzała dziennikarzom jak mantrę, że „nie będzie się poddawać kampanijnej narracji wyborczej PO”.
To wszystko dzieje się dzisiaj, podczas kampanii wyborczej do sejmu i senatu gdzie sondaże wskazują na możliwość wygrania przez PiS wyborów i utworzenia rządu. Czyli „wybryki” Macierewicza w USA nie są jego wymysłem i samowolą, lecz zaplanowanym przez Jarosława Kaczyńskiego powrotem do retoryki sprzed kampanii prezydenckiej skierowanej do twardego elektoratu tej partii z przesłaniem, że w planach powrotu do IV RP nic się nie zmieniło i „mściciele” za przegrywane wybory i 8 letnią seperację od władzy mogą liczyć na powrót do gabinetów rządowo - ministerialnych i w spółkach Skarbu Państwa.
Za 17 dni wybory. Ciekawe czy szczerość paplaniny Macierewicza za oceanem i wtórującemu mu - w nieco łagodniejszym tonie - prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu odbierze im ilość głosów uniemożliwiających PiS-owi samodzielne rządzenie?
Gdyby tak się stało, to byłaby to najlepsza wiadomość dla Polski od początku roku.