folt37 folt37
638
BLOG

Nadmiar nieuków w polityce szkodzi państwu

folt37 folt37 Polityka Obserwuj notkę 22

„Wiedza to potęgi klucz” głosił poeta (Ignacy Baliński /1862–1951/)licząc zapewne na efekt wydobycia ludu z ciemnoty przekonań pochodzących bardziej ze stereotypów kulturowych niż rzeczywistości.

Wszystkie nieszczęścia ludzkości (poza przyrodniczymi)  to efekt deficytu wiedzy ludów ulegających demagogii różnych obozów politycznych manipulujących ludem wykorzystywanym do budowania demokratycznej większości w zdobywaniu władzy.

Ta oczywistość nie wymaga wyjaśnień. Refleksji zaś podlega intencjonalność postaw polityków, którzy manipulują ludźmi dla pozyskania mandatu do sprawowania władzy. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że gro polityków to pospolici nieucy ćwiczący swoje polityczne zdolności w technice zdobywania popularności retoryką uprawdopodobniania wygłaszanych tez za pomocą pablic relations. Pod pojęciem „nieucy” rozumiem ludzi także specjalistycznie wykształconych w różnych zawodach, ale bez należytej wiedzy o specyfice mechanizmów związku społeczeństwa z państwem. O braku tej wiedzy dowiadujemy się z mediów przy okazji większości politycznych debat.

Proszę zwrócić uwagę, że techniki pablic relations współcześnie wyniesiono do rangi nauki definiowanej, jako: dbałość o dobry wizerunek, akceptację i życzliwość wobec działań danej osoby lub firmy.

Czyli skuteczny polityk to taki, który posiadł umiejętności w przekonywaniu ludzi do prezentowania własnego, dobrego wizerunku i zdobywania dla siebie życzliwości wyborców.  Tej manii uległy także media oceniające polityków w kampanii wyborczej głównie po zdolności przekonywania do siebie wyborców. Czyli opakowanie ważniejsze od zawartości.

Obserwując obecną kampanię wyborczą wyraźnie widać tylko ten jedyny aspekt kampanii polegający na budowaniu przede wszystkim wizerunku demonstrowanymi osobistymi walorami polityków bez cienia walorów przynależnych mężom stanu to jest prezentowania wiedzy na temat współzależności państwowo - społecznej w całokształcie relacji państwo-naród.

A te współzależności to przede wszystkim gospodarka i jej efektywność w ścisłym związku z budżetową sprawnością finansową państwa uzyskiwaną z zyskownej gospodarki, dobrej polityki kredytowej i płacowej, wymiany handlowej, inwestycji /z mądrym wykorzystaniem subwencji unijnych/, ostrożnych nakładów socjalnych, sprawnej administracji, większej samorządności terytorialnej, wstrzemięźliwej polityki koncesjonowania inicjatyw gospodarczych, ograniczenia obszarów interwencjonizmu państwa.

W moim odczuciu tematyka ta jest mocno marginalizowana w kampanii wyborczej, co pokazuje, że w strategiach politycznych partii nadal dominują kwestie socjalne bez powoływania się na źródła pozyskiwania środków (poza podatkami) na takie wydatki.

Mam pewną satysfakcję, że skrytykowany przeze mnie wczoraj Marek Belka za gest odwracania się od gospodarki rynkowej zaprezentowany w wywiadzie (GW 18-19 lipca) mocno złagodził w sejmowym wystąpieniu 22 lipca ów populistyczny ton, co ową metamorfozę prezesa NBP tak skomentował Witold Gadomski:

„Belka mówił w wywiadzie (18/19 lipca) językiem krytyków współczesnego kapitalizmu: Thomasa Piketty'ego, Paula Krugmana, Jeffreya Sachsa, co podobało się i lewicowym intelektualistom, i prawicowym populistom.
Wczoraj w Sejmie Marek Belka powrócił do roli szefa banku centralnego, chłodnego finansisty. Tłumaczył, że w polityce gospodarczej nie ma łatwych rozwiązań, a kto je proponuje, albo się myli, albo wprowadza innych w błąd. Przykład: kredyty we frankach szwajcarskich, które opozycja obiecuje przewalutować po kursie z chwili zawierania umowy. Belka przestrzegł, by problemu tych kredytów nie rozwiązywać kosztem wszystkich podatników, uszczuplenia rezerw walutowych i destabilizacji systemu bankowego. Innymi słowy, obietnice PiS składane frankowiczom są bez pokrycia.
Prezes NBP podkreślał, że utrzymanie wzrostu gospodarczego w okresie światowej recesji było sukcesem Polski.

No i proszę, zgadłem, że pomaleńku mija czas normalnych ludzi posiadających własne poglądy i będący im wierni niezależnie od koniunktury politycznej, bo ta od ludu pochodzi i na pstrym koniu jeździ. Tym pstrym koniem jest demagogia populistycznych polityków, którzy schlebianiem ludowi przekonują do siebie ową większość (pstrego konia) obietnicami socjalnymi, których nigdy nie dotrzymują (patrz Grecja i rządząca Siriza).

Pan Belka szuka łaskawszego dla siebie konia (mniej pstrego), którego chce obłaskawić przed upływem jego (Belki) kadencji w NBP.

Grecy naiwnie uwierzyli, że socjalizm Tsiprasa „wyczaruje” im z pustego zasoby finansowe zapewniające dalszy dobrobyt na kredyt, co się nie mogło udać, więc obecnie myślą o kolejnych wyborach licząc, że jednak cud na wzór Kany Galilejskiej będzie możliwy. Nie będzie!

I to jest dowód nieuctwa greckich polityków i utrzymywanego w nieświadomości ludu greckiego mamionego politycznym populizmem, że przejedzone kredyty można nie spłacać i żyć sobie spokojne na cudzy koszt.

Kampania wyborcza w Polsce robi wrażenie, że polscy politycy są ślepi i głusi na grecki przykład głosząc beztrosko, że można wydawać więcej pieniędzy z budżetu niż do niego obecnie wpływa a brakującą różnicę powinni pokryć inni w podatkach, które pochodzą z drenowania naszych kieszeni.

W tej sytuacji rodzi się pytanie: czy polscy politycy są zimnymi, wyrachowanymi graczami na scenie politycznej, czy też może są po prostu zwykłymi nieukami?

Na to pytanie każdy powinien sobie odpowiedzieć sam!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

folt37
O mnie folt37

Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka