Najpopularniejsze ostatnio medialne newsy polityczne to raport senatu państwa o nazwie United States of America - o torturach dokonywanych przez funkcjonariuszy tegoż państwa i uliczna demonstracja polskiej partii politycznej o nazwie Prawo i Sprawiedliwość - przeciw polskiej racji stanu.
Oba wydarzenia, to w USA jest dziełem wyłącznie demokratów Obamy, a w Polsce wyłącznie chrześcijańskich demokratów Jarosława Kaczyńskiego.
Podobieństwo obu zdarzeń wydaje się polegać przede wszystkim na rozpaczliwych politycznych szamotaninach obu panów w walce o władzę. Barack Obama o jej utrzymanie (utrata większości), a Jarosława Kaczyńskiego o jej zdobycie (brak większości). Obaj politycy rzucili na szalę walki cały swój polityczny autorytet przeciwko własnemu państwu - Obama oskarżeniami konkurencyjnej partii (Republikanie) o inicjowanie i stosowanie tortur wobec podejrzanych o terroryzm, a Kaczyński oskarżając swoją konkurencję polityczną (Platforma Obywatelska) o zbrodnię sfałszowania ostatnich wyborów samorządowych.
Raport Demokratów Obamy, to duże wizerunkowe szkody dla USA, które zmagają się z ważnymi problemami wewnętrznymi na tle stosunków społecznych (ludność kolorowa) i zagranicznymi tj. walka z terroryzmem, wojna na Ukrainie, konkurencja mocarstwowa z Chinami, itp.
W Polsce kuriozalne oskarżenie przez Jarosława Kaczyńskiego koalicji rządowej o sfałszowanie wyborów, to potwarz z zamiarem obniżenie autorytetu polskich władz w krajowych środowiskach bazowych PIS-u, a na arenie międzynarodowej wzbudzenia nieufności wobec państwa polskiego, co jest bardzo szkodliwe w świetle napiętej sytuacji z Rosją, której mocno sprzyjają niektóre środowiska prorosyjskie znaczących państw Zachodu. Na szczęście część wewnętrznych środowisk PIS-u odcina się od tych oskarżeń łagodząc tę retoryką np. na forum PE gdzie euro-posłowie PIS-u podczas wysłuchania w Parlamencie Europejskim mówili o „licznych nieprawidłowościach” zamiast o fałszowaniu - jak chce prezes. Tezę o fałszerstwie wyborów mocno też osłabił Joachim Brudziński - szef kampanii wyborczej PIS, który dumnie oświadczył:
„Mogę też powiedzieć, że przeprowadziłem pierwszą od 2005 r. kampanię, która przyniosła mojej partii sukces, że mogłem stanąć w wieczór wyborczy obok lidera, jako szef sztabu zwycięskiej kampanii” (GW z 18 grudnia).
Notka ta uzmysławia, że na całym świecie walka polityczna ma bardzo podobne cechy rezygnowania z moralnego dobra osobistego polityków na rzecz interesu politycznego potrzebnego do utrzymania lub zdobywania władzy. Tym sposobem prezes PIS-u staną w szeregu obok prezydenta USA.
Nie zaliczył bym tego jednak, do porównania zaszczytnego!