folt37 folt37
732
BLOG

Katolik w kleszczach współczesności.

folt37 folt37 Kultura Obserwuj notkę 30

Wstęp.

Jestem katolikiem i mam smutne przekonanie, że moja religia - katolicyzm została zaangażowana w życie społeczne w sposób przeczący ewangelicznym przesłaniom wiary.

Kiedy słucham homilii, (bo kazań już nie ma) - także tych na Jasnej Górze - dostrzegam w nich często brzydkie manipulacje faktami zarówno tych bieżących społeczno-politycznych jak i historycznych.

Z powyższych względów z prasy katolickiej prenumeruje tylko Tygodnik Powszechny, którego narracja prasowa jest bliska moim poglądom politycznym oraz filozofii katolickiej. 

Waham się jednak czy nadal będę zamawiał - prenumerowany od dziesięcioleci - Tygodnik, z powodu coraz częściej umieszczanych tam treści popularyzujących poglądy oddalające się powoli - moim zdaniem - od folozofii kultury chrześcijańskiej.

Ostatnio zbulwersowały mnie przykłady obrony przez Tygodnik takich zjawisk społeczno-kulturowych jak GENDER I „GOLGOTA PICNIC” przeciwne wyraźnie do mojego pojmowania problemu, które wyrażałem wielokrotnie tutaj, na przykład w notkach:

http://foltynowicz.salon24.pl/589802,swiat-szpetny-do-obrzydliwosci

http://foltynowicz.salon24.pl/593356,czy-obrazanie-boga-miesci-sie-w-kulturze-ludzi

http://foltynowicz.salon24.pl/593616,dlaczego-protestuje-przeciwko-sztuce-garcii

http://foltynowicz.salon24.pl/594506,frontalne-starcie-zroznicowanych-kultur-w-polsce-trwa http://foltynowicz.salon24.pl/575982,komu-przeszkadza-kultura-chrzescijanska http://foltynowicz.salon24.pl/577005,intelektualna-dywersja-w-sferze-kultury-obyczaju

http://foltynowicz.salon24.pl/585212,starcia-o-wartosci-kultury-wspolzycia.

Tyle tytułem wstępu.

Notka.

Zamieszanie wokół „Golgota Picnic” dowodzi, że dyskutujący o kulturze ludzie kulturalni nie są jedynie takich udają.

Niedobór kultury u tych ludzi przejawia się w ich snobizmie udającym znawstwo przedmiotu polegające na wmawianiu swoich racji innym mając cudze racje za nic.

Kiedy czytam teksty broniące spektaklu Garcii „Golgota Picnic” rodzi się u  mnie współczucie do autorów tych tekstów z powodu ich dziwnie zarozumiałej postawy pewności siebie demonstrowanej pseudo intelektualnymi tekstami bardziej przypominającymi dywagacje niż rzeczowy wywód. Teksty roją się od takich stwierdzeń jak: awangarda sztuki, przenikliwość odczytywania współczesności, krytyczna misja oceny rzeczywistości w krzywym zwierciadle życia, itd., itp. 

Język tych tekstów nie jest adresowany do przeciętnego odbiorcy tylko do ich własnego środowiska z intencją popisywania się wiedzą o teatrze wśród sobie podobnych publicystów i krytyków z wymówką wobec przeciętnych odbiorców sztuki, że pojęcia nie mają o współczesnych teatralnych trendach.

I to jest owa arogancja obrażająca tegoż „przeciętnego widza”, który w przeciwieństwie do twórców awangardowego teatru rzeczywistość widzi taką jaka jest z wyraźnym rozróżnieniem dobra i zła, piękna i brzydoty.

Przedstawienie „Golgoty Picnic” odbierane jest (przez przeciętnego widza) właśnie takimi kategoriami, że widowisko jest obrzydliwie obsceniczne brzydotą scenografii, kostiumami, postaciami. Pokrętne pseudofilozoficzne teksty sugerujące, że całe zło świata to wina chrześcijan, co wypomina nam sam Chrystus.

Takie teksty, obrazowane szkaradną brzydotą scenografii  nie mogą podobać się ludziom dla których Chrystus jest Mesjaszem, który za owo - przedstawiane w sztuce zło - poświęcił siebie i na krzyżu odkupił nasze winy.

W sztuce zaś padają min. takie stwierdzenia dot. Jezusa:"Skończył na krzyżu na co sobie zasłużył, ponieważ każdy tyran zasługuje na karę, itd., itp." / GW str. 22/ - (cały tekst sztuki Garcii w GW z dnia 29 czerwca 2014 r.).

Rozumiem artystów, prezenterów rzeczywistości wizją własnej wyobraźni przeżywających po swojemu rzeczywistość, którą także po swojemu prezentują. Takie ich prawo. Nie rozumiem tylko dlaczego tak boleśnie odbierają krytykę swojego artystycznego widzenia i interpretowania życia, zupełnie odmiennie postrzeganego przez „zwykłego widza”.

A już oburzanie się na tego widza za jego postawę wobec sztuki jest dowodem alienacji środowiska od odbiorcy sztuki dla którego jest adresowana.

W felietonie pt. „Teatr Femina” (WO z dnia 12 lipca) p. prof.. Minika Płatek dowodzi głupotę i nieobycie krytyków „Golgata Pickic” puentując to słowami: „Naród który niszczy swoją kulturę parszywieje. Jest jak jabłoń, która dotknięta Venturia inaegualis (grzybem zwanym parchem) zagrożona jest nekrozą (martwicą).”

Puenta jest oczywistą kompromitacją autorki, bo „Golgota P.” i jej autor Rodrigo Garcia mają tyle wspólnego z polską kulturą, co „Wesele” Wyspiańskiego z kulturą Argentyny lub Hiszpanii. Taką dziwną „argumentacją” broni się tej wielce kontrowersyjnej sztuki.

Niespodziewanie do grona obrońców „Golgota Piwnic” przyłączył się Tygodnik Powszechny, który kilkoma artykułami „uświadamia” czytelników, że są zacofani, nie postępowi i w ogóle nie rozumieją geniuszy współczesności. ukazującym nam to, co my zwykli zjadacze chleba - zaślepieni stereotypami  chrześcijańskiego wychowania - nie rozumiemy, a otępiali umysłowo nie potrafimy nawet zbliżyć się do owego geniuszu współczesnej interpretacji życia.

Na przykład Krystyna Lupa obraźliwie dla naszej inteligencji  - tak, tak, trochę inteligencji jednak mamy - w artykule o obraźliwym tytule „Golgota Picnic w strupieszałym świecie” (TP nr 28 z 13 lipca) tłumaczy, że dawniej bywały w sztukach ostre, obrazoburcze teksty i jakoś nie powodowały takiej bulwersacji jak Garcia. Obraźliwość wywodu p. Krystyny Lupy polega na porównywaniu Garcii do Mickiewicza w jego mistycyzmie czy Dostojewskiego w „Braciach Karamazow”. Nie warto nawet z tym dyskutować, bo zarówno Mickiewicz jak Dostojewski wyrażali bunt wobec Boga, ale nie ilustrowali tego obsceniczną scenografią, szkaradą scen i postaci i nie porównywali Jezusa do tyrana, który zasłużył na karę śmierci.

W tym samym „Tygodniku” Marcin Kościelniak kpi z ludzi wyrażających obrzydzenie do „Golgota Picnic” i poucza ich słowami minister kultury, że „wolność wypowiedzi artystycznej to demokracjia i są to zapisy konstytucyjne”. To dziwi, bo brzmi tak jakby nie było zapisów konstytucyjnych o zakazie obrażania uczyć religijnych. Które zapisy ważniejsze?

Marcin Kościelniak jest kategoryczny w słowach: „Trzeba wymagać od policji i władz obrony konstytucyjnych praw do wolności artystycznej wypowiedzi - ostro, jednoznacznie i do końca. Brak takiej postawy prowadzi do cenzury.”

Jakoś nie zauważyłem tak kategorycznych żądań wobec górników blokujących sejm RP i nie wypuszczających z sejmu posłów, co jest przestępstwem okraszonym przepisami k.k. i zagraża polskiej demokracji bardziej niż wstrzymanie obleśnej sztuki Garcii. Gdzie to szanowni państwo - obrońcy demokracji - byli gdy pod sejmem fruwały kamienie i dymiły palone opony?

W wymienionych wyżej publikacjach użyto brzydkich sformułowań, że naród, który dostrzega w bluźnierstwach Garcii prawdziwe bluźnierstwa „parszywieje” (Płatek), albo jest „strupieszałym” (Lupa).

Mógłbym wielbicieli Garcii nazwać jeszcze soczyściej, ale wtedy niczym bym się nie odróżniał od apologetów tej obrzydliwej sztuki „Golgota Picnic”.

Piszę tę notkę w nadziei, że może choć trochę ośmieli wielu ludzi o zbliżonych do prezentowanych w moich notkach poglądów do przeciwstawienia się obrażaniu ludzi - przeciwników takiej sztuki - nazywaniem ich poglądów i poczucia piękna „strupieszałymi” i „parszywiejącymi”.

Jestem przekonany, że twórcy współczesnej tak zwanej postępowej kultury „robią ją” środkami wyrazu obsesyjne nawiązującego do tego, co brzydkie, zdegenerowane fizycznie i obrazoburczo kontrowersyjne w słowach dopasowanych do całokształtu brzydoty przekazu.

Stąd mój protest.

 

folt37
O mnie folt37

Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura