Marek Biernacki chce być jak Cameron. Rozważa filtrowanie internetu. Żeby młodych ludzi chronić. Tutaj o tym piszą.
Jeżeli minister sprawiedliwości wciąż to rozważa, jeżeli jego rozważania trwają dłużej niż 5 sekund, to mam dla niego ściągawkę. Taki dokument mało ważny chyba, skoro go na wyrywki nie zna. Jego fragment:
"Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane."
Dla nieznających tematu podpowiem, że ten dokument to Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej. Jakiekolwiek filtrowanie w intenecie, gdzie zawartość np. jakiejś strony WWW może się w każdej chwili zmienić jest cenzurą prewencyjną.
"Pomyślimy o przeniesieniu podobnych regulacji na grunt polski. Ochrona młodych ludzi powinna być naszym priorytetem" - podobno mówi minister sprawiedliwości. Którego priorytetem powinno być prawo. A konstytucja to najważniejsze z praw. I ten przepis, z najważniejszego z praw opuszcza się ?!
A poza tym to i tak nieskuteczne będzie. Nie da się, będzie to tylko utrudniać ludziom życie. Można próbować blokować, ale po prostu wyda się kupę kasy na zabezpieczenia, które da się obejść w 20 minut max (za pierwszym razem, potem to już jeden klik....). Zacznie się wyścig zbrojeń, którego strona cenzurująca nie może wygrać z założenia.
Nie pierwszy to taki przypadek gdzie 'na zachodzie' ktoś rozpoczyna 'krucjatę', a potem i my się przyłączamy, chociaż nie można jej wygrać.
Efekty takich krucjat ? Czy Chrześcijanie rządzą Jerozolimą ? Czy Islam został pokonany ? Czy krucjata przeciwko narkotykom się udała ? Czy może wydaliśmy kupę kasy, a efektów nie widac ?