Beret w akcji Beret w akcji
770
BLOG

Wspomnienia z Powstania Warszawskiego - Część 126

Beret w akcji Beret w akcji Rozmaitości Obserwuj notkę 32

 

Helena Schabińska Modrzejewska ps. "Dzidka" batalion "Miłosz" kompania "Reda" pluton "Kłos"

W plutonie "Kłosa" - cd.

Robimy plany zdobycia Muzeum. Mamy wstępne rozeznanie, jak wygląda teren między szpitalem Św. Łazarza a Muzeum, jednak nie mamy pewności, gdzie usytuowane sąstanowiska w oknach, a także przejścia między szpitalem a Muzeum oraz które bunkry są czynne. Ażeby uzyskać te wiadomości postanowiono przedostać się nocą, gdy Niemcy ściągali posterunki, do nieczynnego bunkra od strony Smolnej i przez cały dzień obserwować przedpole Muzeum. Poszli: "Teddy" i "Hanka Czarna". Wyruszyli o godz. 22.00. Posterunki od strony ul. Smolnej były wówczas obsadzone przez skierowaną do nas drużynę z batalionu "Iwo", dowodzoną przez ppor. "Koguta". Posterunki te nie zostały przez ppor. "Koguta" dokładnie poinformowane, że będzie szedł nasz patrol. W momencie, gdy "Teddy" i "Hanka Czarna" znaleźli się na tle ściany spalonego magazynu, oddano do nich dwa strzały. Jeden z pocisków trafił "Hankę" w nogę i strzaskał kość udową. Akcja nie powiodła się.

Pełnimy służbę na większym niż dotychczas terenie. Służba obejmuje patrole, wypady i penetrację terenów, począwszy od willi Pniewskiego, poprzez  Ambasadę Chińską i ruiny Ambasady Francuskiej aż po Sejm.

Pewnego razu, gdy jesteśmy w willi Pniewskiego, zapala się jej dach. Inżynier Pniewski uspokaja nas:

- Nie obawiajcie się, nic się nam nie stanie, spłonie tylko dach, bo dom posiada strop przeciwpożarowy.

Kompania bierze udział w uroczystej Mszy Świętej w sali gimnastycznej YMCA. Przez całą śpiewamy pieśni religijne, a na końcu "Boże coś Polskę". Wielu żolnierzy przyjmuje komunię świętą.

Niemcy atakują YMCA; odpieramy atak uszkadzając dwa czołgi.

11 września następuje silne bombardowanie "domów włoskich" - rozpadają się jak domki z kart. Zostaje ciężko ranny kpt. "Reda"; łapię torbę sanitarną i lecę na pomoc. Dobiegam do niego i w tym momencie jestem ranna w nogi. Po chwili koledzy odnajdują nas i przenoszą na drzwiach, zastępujących nosze, do szpitala w Instytucie Głuchoniemych i Ociemniałych. Przebywam tam krótko, gdyż Niemcy przerywają połączenie z Czerniakowem i zbliżają się do terenów Instytutu. Głuchoniemi ciągną mnie przekopem pod ul. Wiejską do szpitala w Al. Ujazdowskich. Stamtąd zabiera mnie ojciec. Rodzice zdecydowali, że najlepiej będzie mi w domu. Ojciec razem z kolegą przenoszą mnie do domu na Hożą 7, gdzie mieszkamy na parterze. Jednak podczas Powstania nie ma miejs dobrych i bezpiecznych na terenie Warszawy... Niemcy bombardują Śródmieście. Spadają bomby na nasz dom. Uderzenie bomby w ścianę szczytową ul. Hożej 7 i 9 wali obydwie oficyny. Z naszego 3-pokojowego mieszkania o powierzchni o. 100 m2 pozostaje tylko jedna ściana ostatniego pokoju. Właśnie przy tej ścianie ja leżę na łóżku, mama siedzi na moim łóżku, aojciec stoi przy nas. Rodzice byli oboje przy mnie, ponieważ niedawno odzyskałam przytomność i gadałam bez przerwy. Wszyscy ocaleliśmy. Nie byliśmy zasypani, a tylko przysypani szczątkami muru i przykryci pyłem. Zostanę wyciągnięta i odniesiona do szpitala w szkole przy ul. Hożej 13. W szpital uderza "krowa" - znów jestem przysypana. Znowu ojciec organizuje moją przeprowadzkę tym razem do swojego warsztatu ślusarskiego mieszczącego się w suterenie w domu przy ul. Mokotowskiej 62. W warsztacie na kupie żelastwa jest ustawiony wierzch od tapczanu. Tu będę leżeć aż do wyjścia z Warszawy. Nogi bardzo bolą, rany ropieją. Przychodzi lekarz, zmienia opatrunki. Odwiedza mnie Lech, troszczy się bardzo o mnie, przynosi żywność, wodę. Słychać ostrzał "krów", a ja nie mogę się ruszyć! Na pierwszej linii w pobliżu wroga nigdy się nie bałam, a teraz boję się, chociaż znajduję się na tyłach...

Lubię ludzi - wierzących, ateistów, prawicę, lewicę i centrum, Niemców, Rosjan i Żydów.Nie lubię, gdy ludzie gardzą ludźmi. Marzy mi się tygodnik "Polityka inaczej".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości