GPS GPS
808
BLOG

Prawo publiczna a prywatne według Konecznego

GPS GPS Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 2
W poprzednich notkach z tej serii tłumaczyłem, że ważną cechą naszej cywilizacji jest dualizm prawa, czyli podział na prawo publiczne i prywatne. Prawo rzymskie, czyli prawo, z którego nasza cywilizacja dziedziczy zasady prawne, określa jako prawo prywatne takie przepisy jak na przykład: kodeks cywilny, kodeks rodzinny, kodeks prawa handlowego, prawo pracy itd…. Dziś już to wszystko nie jest prawem prywatnym.

Rządzenie a zarządzanie < - poprzednia część

Prawo publiczne to normy bezwzględnie obowiązujące wszystkich - na przykład prawo karne - a prawo prywatne to normy obowiązujące względnie, dotyczące swobodnych i dobrowolnych umów, dotyczące tylko tych, którzy z tych norm zechcą skorzystać w prywatnych umowach.
Dziś te wszystkie przepisy, które tradycyjnie były prawem prywatnym są elementem prawa publicznego. W ten sposób niszczony jest nasz tradycyjny dualizm prawny i prawo staje jednym wielki zbiorem norm, którymi państwo reguluje wszelkie aspekty życia swoich poddanych, a zatem niewolników państwa. To jest tradycja cywilizacji bizantyjskiej czy turańskiej, ale nie nasza.
Dziś kodeks cywilny, rodzinny, kodeks pracy, kodeks spółek handlowych i wszelkie inne kodeksy wprowadzane ustawowo są prawem publicznym, bo bezwzględnie obowiązują wszystkich obywateli, czy tego chcą, czy nie. Nie możemy dziś założyć spółki innej niż określa ustawa, nie możemy zawrzeć małżeństwa innego niż przewidziane jest to w ustawie, nie możemy zawrzeć umowy o pracę innej niż określa kodeks pracy itd… Dziś wszystkie te kodeksy są tworzone odgórnie i obowiązują wszystkich przymusowo, bez względu na prywatne umowy. Dzisiejsze prawo jest totalne, bizantyjskie!
I to jest złe! Niszcząc naszą cywilizację budujemy zamordystyczne, opresyjne, totalitarne państwo cywilizacji bizantyjskiej. Budujemy państwo, które Koneczny nazywa „opryszkowym”, a zatem państwo bandyckie.
Uważam, że powinniśmy wrócić do naszych starych, dobrych, sprawdzonych zasad dualizmu prawnego. Powinniśmy z powrotem przesunąć wszystko to, co w prawie rzymskim było prawem prywatnym na swoje miejsce, czyli wyjąć to z dzisiejszego prawa publicznego i przenieść do sfery prawa prywatnego.
Możemy śmiało mieć wiele kodeksów pracy, kodeksów prawa handlowego, kodeksów rodzinnych itd… tworzonych przez niezależne od państwa organizacje takie jak związki konsumentów, kościoły, związki wyznaniowe, związki pracodawców, związki zawodowe itd… Prawo prywatne powinno być tworzone oddolnie!
A każda umowa między ludźmi, czy to handlowa, czy o pracę, czy jakakolwiek inna, może mieć w sobie napisane do jakiego kodeksu się odnosi, w jakim kodeksie są zdefiniowane pojęcia w umowie użyte i jaki kodeks reguluje kwestie w tej umowie nie uregulowane. Do tego nie jest potrzebne państwo!
Na koniec tej serii notek publikuję wybrane cytaty związane z tym tematem z dzieł Feliksa Konecznego.
 
Grzegorz GPS Świderski

Powszechnie wiadomy jest monizm przyrodniczy i filozoficzny; istnieje jednak jeszcze trzeci podobny dylemat, mianowicie monizm, względnie dualizm prawniczy.
Wytwarza się on ze stosunku prawa prywatnego do publicznego. Hellenowie pierwsi odróżnili te dwa rodzaje prawa, w przeciwieństwie do Egiptu i Persji, gdzie łączono je wytwarzając monizm prawa prywatnego. Polegał on na wyolbrzymieniu go w odniesieniu do władcy państwa, według zasady, że wszyscy i wszystko jest własnością monarchy (deifikowanego z mocy emanatycznych pojęć religijnych), a za tym poddany o tyle tylko może coś posiadać, o ile monarcha mu zezwoli, i póki zezwolenia nie cofnie. Monizm ten przeszedł następnie do państw hellenistycznych, podczas gdy Rzym trzymał się dualizmu prawnego aż do późniejszego cesarstwa. Uległ wtedy naporowi cywilizacji orientalnych (głównie syryjskich), przyjął monizm, lecz wytworzył własną jego odmianę. Władza cesarska odnosiła się do ludności bynajmniej nie jako do niewolników cesarza, lecz w imię prawa publicznego, w imię państwa, któremu przyznawała praw coraz więcej, nie bacząc na uprawnienia prywatne. Rozkwitł w Bizancjum, podczas gdy katolicyzm rzymski przejął się dualizmem prawa, który stał się cechą wytwarzanej przez Kościół cywilizacji łacińskiej; przyjęły go na „narody wychowane przez Kościół”.
(…)
Nie trzeba przeto sądzić, jakoby prawo publiczne tworzyło się tylko dzięki państwu; jak widzimy, powstaje ono bez udziału państwa z samychże stosunków społecznych. Społeczeństwo posiada od początku swe prawo prywatne i publiczne. Rozwój społeczeństwa oparty jest tedy od początku na dualizmie prawa, a zaczyna się to jeszcze przed zawiązkami państwowości.
Urządzenia państwowe mogą polegać w całości na monizmie prawa prywatnego lub publicznego, lecz w cywilizacji łacińskiej polegają od początku na dualizmie prawnym. Takie są zasadnicze trzy rodzaje państw. Monizm prawny łączy się z mechanizmami w życiu społecznym i państwowym; dualizm propaguje organizmy.
Wszystkie państwa cywilizacji turańskiej, arabskiej i chińskiej, wyrobiły się na monizmie prywatnym, bizantyńska zaś na publicznym. W Koranie mieści się samo tylko prawo prywatne, a skoro wszelkie prawo w ogóle musi wysuwać się z Koranu, więc publiczne wyprowadza się w islamie z prywatnego; np., podatki podciąga się pod obowiązek udzielania jałmużny. W Chinach zaś cesarz był generalnym starostą rodowym nad wszystkimi rodami całej ludności.
Bliżej nas mamy przykład monizmu prywatnego na genezie państwa moskiewskiego. W pierwszej redakcji „Timudy Ruskiej” nie ma całkiem mowy o kniaziu; w drugiej książę jest uprzywilejowanym właścicielem ziemskim (szkody mu wyrządzane ulegają karze podwójnej). Potem kniaziowie moskiewscy przygotowali sobie zabory w księstwach ościennych w ten sposób, iż pomnażali systematycznie na tych terytoriach, państwo obcych, ilość osób, zawisłych od siebie osobiście, mocą prawa prywatnego (tzn., „zakupy”). Iwan Kaleta robił zwykłe obroty handlowe prawami książęcymi. Z Iwana III nawet najwyżsi dostojnicy państwowi pisali się wobec księcia „chłopami” tj., niewolnikami prywatnymi. Nie ma więc w Moskwie osobnego prawa publicznego; nie było go tam skąd Moskwa czerpała wzory; u Tatarów kipczackich, najdalej wstecz u dżingischanów. Sama zaś geneza państwa w ogóle jest mniej więcej wszędzie jednakowa; tkwi mianowicie przede wszystkim w potrzebach wojennych.
(…)
Żadną atoli miarą nie można przypisać państwu wyłącznej twórczości co do prawa publicznego. Błąd ten powstał z ekspansji bizantynizmu, stał się pewnikiem dla kultury bizantyńsko-niemieckiej, przez wpływy niemieckiej nauki rozpowszechnił się w całej Europie. Wytworzył się silny prąd, którego cechą i hasłem: uwielbienie państwa. Słyszy się we wszystkich językach: „Państwo najwyższym dobrem”. Zapytajmyż: jakie państwo? Czyż jakiekolwiek? W prawie publicznym powstał osobny dział prawa państwowego. Czyż mamy uznać je bezwzględnie, nie dbając na to, od jakiego rodzaju państwa ono wyszło? Chodzi o czystość źródeł tego prawa, to znaczy o jego zgodność z etyką. Albowiem „Wszelka władza pochodzi od Boga”, a to znaczy, że nie jest władzą ta, która nie od Boga pochodzi, tj., nie jest zgodna w wolą Bożą, z dekalogiem, i wynikającą z niego moralnością.
Tak sądzi o źródle prawa publicznego cywilizacja łacińska, a zatem zupełnie to samo co o prawie prywatnym. Jednako poddano je kryterium etyki.
Czy zaś państwa powstawały w sposób etyczny, czy też są amoralnymi z natury rzeczy? Gdyby tak było, musiałby zwolennik cywilizacji łacińskiej odrzucać z góry wszelkie prawo państwowe. Państwa wywodzą się atoli często z organicznego rozwoju, historycznego, bez przymusu wobec społeczeństwa. Istota państwa wymaga wprawdzie, by nieraz używać siły dla sankcji prawa, lecz z tego nie wynika bynajmniej, by przemoc miała stanowić w państwie źródło prawa. Pomylenie prawa a bezprawia na tle nauki o państwie nie jest doprawdy zaszczytem dla nikogo.
Powstaje to w związku z owym błędnym mniemaniem, o którym wspominano w rozdziale pierwszym, jakoby prawo stanowiło tylko przejaw siły. W takim razie stanowi przeto o prawie ten, kto ma siłę, żeby wymusić posłuszeństwo dla swych nakazów i zakazów. Musielibyśmy w takim razie zarzucić rozróżnianie „mala in se” i „mala quia prohibita”, a porzucenie tej różnicy równałoby się porzuceniu cywilizacji łacińskiej. Prawo stałoby się uprawianiem bezprawia za pomocą formuł prawniczych, w które wszepiono kłamliwość. Prawo w ogóle, a zwłaszcza publiczne, byłoby igraszką sił fizycznych, byłoby właściwie tylko prawem silniejszego. Gdy tedy znajdzie się jeszcze silniejszy, powstanie automatycznie prawo nowe według jego woli.
Nigdy cywilizacja łacińska nie uzna prawa, wynikającego z przemocy. Uznawanie wszelkich takich (że tak się wyrażę) bękartów prawa pochodzi z wpływów innych cywilizacji, z mieszanki cywilizacyjnej.
Powstawały jednak państwa olbrzymie ogarniające wiele ludów, których nikt o ich wolę nie pytał. Państwa dobrowolne bywają, lecz bywają również narzucone, zdobywcze, zaborcze. Pośród przyczyn wojen niepoślednie miejsce zajmuje dotychczas chuć cudzego, chuć życia wygodniejszego cudzym kosztem. W wojowaniu zdobywczym tkwi często pasożytnictwo.
Zaborczość była w starożytności cechą powszechną państw. Egipt pierwszy wystąpił z hasłem, żeby „panować czterem stronom świata”. Faraonowie chcieli władać całemu znanemu sobie światu, tj., od Nilu do Eufratu. Do tego samego zmierzały inne państwa, jakie wytwarzały się na tych obszarach, poczynając od Asyrii i Babilonii. Jakżeż to znamienne, że Żydzi wyznaczali pierwotnie rozmaite granice państwu, jakiego spodziewali się od Jehowy. Asyryjczycy pierwsi stosowali tępienie ludności podbitej, a to samo przykazywał Jehowa Żydom w Palestynie. Zwojowano następnie Asyryjczyków ich własną bronią; wytępili ich Babilończycy. Ile tylko było państw w tamtych stronach, wszystkie przejęte były chucią zaborów na wszystkie strony, byle jak najdalej. Jeżeli istniały równocześnie dwa takie państwa pomiędzy Nilem a Eufratem, wojna na zabój stawała się nieuchronna pomiędzy nimi.
Nieczego atoli twierdzić nie możemy o pierwszym okresie rozstroju państwa chińskiego. Nie wiemy w jaki sposób powstało to państwo olbrzymie, które stało się potem najbardziej pokojowym. Złączywszy ludy zjednoczone cywilizacyjne wspólnym pismem, nie posuwały się nigdy poza granice systemu pisma.
Niektórym państwom zaborczym powiodło się rozróść, ileż było takich, którym się nie powiodło. Czy było takie państewko, które by nie pragnęło stać się wielkim się nie powiodło? Czy było takie państewko, które by nie pragnęłoby stać się wielkim państwem? Nie trzeba tego wywodzić osobno, do jakiego stopnia robienie zaborów stało się powszechnym ideałem całej starożytności, a potem większej, znacznie większej części chrześcijaństwa. Gwałt, przemoc, ręka zbrojna rozstrzygały o losach państwa i same tworzyły nowe państwa. Nawet wielkie państwa powstawały metodą, którą można by nazwać śmiało opryszkową.
Inna rzecz, że samym opryszkostwem państwa długo się nie utrzyma. Historia dostarcza ciekawych przykładów robót opryszkowskich, z których wyłaniały się państwa. Faktem zaś jest, że opryszkostwo spotyka się często z uwielbieniem!
(…)
Zasadą rządów było w takich państwach zawsze, że panującemu wolno wszystko, czego tylko mu się zechce, że wszyscy są jego niewolnikami i wszystko jego własnością. Jest to atoli zasadą całego Orientu prócz Chin. Świat arabski nie był lepszy. W Egipcie Kalif Hakam nakazywał podpalić jedną połowę miasta, a drugą oddawał na rzeź i rabunek – w czasie pokoju, dla igraszki. W XI wieku wezyr Schaner kazał podpalić Kair i czterdzieści dni trwał pożar widocznie nie gaszony.
Pojęcie o zakresie władzy orientalnego despoty dają słowa chana Kandżutu w Azji Centralnej, Safder-Aliego w liście do generała Grąbczewskiego: „Wiedz, że jesteś w kraju gdzie nawet ptaki poczynają mieć siłę w skrzydłach dopiero otrzymawszy mój rozkaz”.
Nie wszystkie państwa rodzą się z opryszkostwa, geneza ich rozmaita; ale pragnę zwrócić uwagę, że można je zakładać także metodą opryszkowską. Coś z tej metody mieści się w każdym orientalnym absolutyzmie, a wpływy stamtąd na Zachód przedostawały się już w pierwszych wiekach po Chr. Opryszkowski zasiew rodził chwasty przez całe wieki i czyż przestał się rodzić! Zastanówmy się nad tym i nad teoriami niemieckimi, wmawiającymi nam, że państwo jest niemal boskiego pochodzenia! Niestety, nie brak państwowości wybitnie antyspołecznych.
W tym rodzaju prym jest przy cywilizacji turańskiej. Żadna inna nie może się z nią równać co do oparcia prawa państwowego wyłącznie na przemocy. Jest to tym bardziej znamienne, że samo pojęcie najwyższej władzy wywodzi się u tych ludów z monizmu prawa prywatnego.
Kolebką tej cywilizacji jest Azja środkowa. Tam wytworzył się swoisty ustrój obozowy, stanowiący największy i najwybitniejszy w historii mechanizm.
(…)
Gdzie wojowanie stanowi więź społeczną, nie da się osiągnąć wyższego szczebla kultury duchowej; wielkie opryszkostwo stawało się zaś żywiołem takich społeczeństw i państw, a nawet ich ideałem.
W cywilizacji turańskiej państwa znaczniejsze trwają tylko dopóty, póki rozszerzają swe granice; giną, gdy ich nie stać na dalsze zabory, a rozkwitnąć na nowo zdołają tylko wznowieniem zaborczości. Tak było z Mongołami i z Tatarami, Turkami i okazało się to na dziejach Rosji. Ponieważ zabory muszą się wyczerpać, państwa takie nie mogą kwitnąć długo, lecz tylko epizodami. Metoda opryszkowska mieści w sobie zarodki upadku.
Gdy chuć zaborów przeniknie do cywilizacji łacińskiej, sprowadzi również upadek. Ludwik XIV i Filip II podkopali wielkość Hiszpanii i Francji. Na Niemczech ustanowiła historia przykład ostrzegawczy. Ideał rozszerzania granic państwa poprzez zabory nie doprowadził nadto nigdy do osiągnięcia wyższego szczebla cywilizacyjnego; przeciwnie, sprowadził cofanie się, nawet choćby zabory przez jakiś czas się wiodły. Zaborczość to ideał nietrwały.
(…)
Prawo publiczne doszło w polityce do szczytu niemoralności. Zwyciężył na całej linii pogląd bizantyński i protestancko-niemiecki, że w sprawach państwowych nie obowiązuje etyka, a monarcha nie czyni nigdy nic złego, gdyż wolno mu wszystko.
Prawo publiczne w Europie skłóciło się z prywatnym, które na ogół pozostało przy zasadach moralności. To samo co wobec prawa prywatnego uchodziło za zbrodnię i było ścigane przez sądownictwo państwowe, to samo uchodziło w polityce nie tylko bezkarnie, ale nawet było wychwalane, jeżeli dawało zysk.
Przestępstwo popełniane dla zysku było czymś hańbiącym w życiu prywatny, a zaszczytem w publicznym. Wytworzyła się dwoistość etyki, uznana powszechnie za stan moralny. Żadne społeczeństwo, ani w ogóle żadne zrzeszenie nie zniesie długo bezkarnie tej dwoistości, ponieważ podgryza ono samo poczucie moralności. Następuje amoralność.
(…)
W stosunku prawa prywatnego a publicznego zachodzą jeszcze względy innego rodzaju. Mogą się te prawa uzupełniać, istniejąc obok siebie, ale też mogą się wzajemnie niszczyć, stając przeciwko sobie. Zależy to od metody, jaką się traktuje ich stosunek. Sprawa ta posiada doniosłość historyczną pierwszorzędną.
W cywilizacji łacińskiej życie publiczne nie jest prostą amplifikacją prywatnego. Dualizm prawa należy do węgłów naszej cywilizacji, ruiną grozi jej wszelkie od tego zboczenie czy w tę, czy ową stronę.

następna część -> Terytorialność prawa

Kreacjonizm walutowy <- poprzednia notka
następna notka -> Uciekła świnia

 

GPS
O mnie GPS

Blo­ger, że­gla­rz, informatyk, trajk­ka­rz, sar­ma­to­li­ber­ta­ria­nin, fu­tu­ry­sta. My­ślę, po­le­mi­zu­ję, ar­gu­men­tu­ję, po­li­ty­ku­ję, fi­lo­zo­fu­ję.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka