Chciałbym w tym tekście przedstawić trochę inny punkt widzenia na temat polskiego górnictwa. Wałkowane przez media argumenty w rodzaju opłacalności, dotowania przez państwo, restrukturyzacji, likwidacji i czegoś tam jeszcze, pozostawię na obrzeżach meritum tego co chciałbym napisać.
Dramatyczna sytuacja społeczna, która wytworzyła się na Górnym Śląsku po podsumowaniu „100 dni” przez premier Kopacz, w którym zawarła decyzje już podjęte w stosunku do górnictwa, nie zapisane w jakimkolwiek porozumieniu, jest ewidentnym brakiem zdrowego rozsądku nie tylko premier Kopacz, ale też wynikiem alienacji samego obozu rządzącego jak i jego otoczenia. Jest też przejawem wyjątkowego dyletanctwa, buty i braku profesjonalizmu, a nade wszystko zwykłej pogardy dla społeczeństwa lub jego sporej części. Zapewne już zantagonizowane społeczeństwo dostało porcję nowego paliwa, które dostarczy destrukcyjnych argumentów każdej ze stron politycznego sporu.
Wszystkie kopaliny, a w tym i węgiel kamienny, są własnością skarbu państwa niezależnie od tego, kto rządzi. Likwidując kopalnie, trzeba mieć na uwadze, że pod ziemią pozostawia się praktycznie bezpowrotnie złoże nie do końca wyczerpane, czyli pozbawia się skarb państwa części jego zasobów. Nie ma pojęcia „kopalnie trwale nierentowne”. Można co najwyżej mówić o kopalniach w których wyczerpano złoże. W obecnej chwili rentowność kopalń nie zależy od jakichś mitycznych programów naprawczych. Zależy od czegoś prozaicznego, czyli od możliwości zbytu, a ta z przyczyn znanych odkąd powstał świat, zależy od cyklów koniunkturalnych w gospodarce. Mamy więc dołek. To fakt. Dołek mają wszyscy na rynku paliw. Taka karma, chciałoby się napisać. Tylko, że wszyscy jakoś przetrwają za wyjątkiem – jak się wydaje - Polski.
Sektor paliw i energii na całym świecie od zawsze żyje w swoistej symbiozie związanej z chwiejnością energetyczną, co jednak nie dotyczy Polski. Teraz wiem, że się powtórzę, ale chyba warto. Balcerowicz i rządy Buzka pozbawiły Polskę owej synergii paliwowo-energetycznej. Za to, że tego nie dokonano, tak jeden jak i drugi powinni jeszcze dziś przesiadywać w odosobnieniu. Tego już się nie da odwrócić. Niestety.
Dziś Kopacz powiela lub próbuje powielać jota w jotę rozwiązania zastosowane przez Buzka. Dziś też wiemy, że były to rozwiązania niczego nie rozwiązujące i ostatecznie doprowadziły nas do punktu wyjścia.
Związkowcy i rząd przekroczyli dziś rzekę do której nie ma powrotu. Może już być tylko inaczej. Istotnym zaś staje się pytanie – ile za ile.
Na szczęście ekonomia nie jest nauką ścisłą, bo gdyby była, to na jakikolwiek kompromis nie byłoby miejsca. Warto, by to każdy zrozumiał.