Zamki na Piasku Zamki na Piasku
2327
BLOG

Łyżka dziegciu fałszerstw to za mało. Dajcie nam beczkę!

Zamki na Piasku Zamki na Piasku Polityka Obserwuj notkę 91

Wybory to taki świecki święty systemu demokratycznego. Wybory to proceduralny demiurg demokracji: zgodnie z prawem może znieść ancien regime i powołać do władzy nowy. Na tym polega cała atrakcyjność wyborów. Z tego względu muszą być uczciwe. Nie w 99%, ale w 100%. Wierzący chrześcijanin musiałby na mocy rozumu stwierdzić daremność swojej wiary w sytuacji, gdy okazałoby się, że nie jest prawdziwe zdanie mówiące o tym, że Chrystus umarł na krzyżu, ale że jedynie zemdlał z bólu i w tym stanie został złożony do grobu. A przecież przedmiotem fałszu byłoby tylko to jedno zdanie a to nie stanowiłby nawet 0,01% wszystkich zdań figurujących w Nowym Testamencie.

Nie ma czegoś takiego jak uczciwość w 70 lub 80%. Albo jakaś rzecz jest uczciwa albo tej cechy nie posiada – wiadomo nie od dziś, że półprawdy to całe kłamstwo (Horacy Safrin – twórca aforyzmów – lubię ten:Łatwiej przywłaszczyć sobie wór pieniędzy niż łut mądrości”).

Tertium non datur.

Zapewnienie uczciwości wyborów jest możliwe. Można uczynić wiele, aby pozostać poza podejrzeniem. Można chociażby:

- instalować kamery w lokalach wyborczych i transmitować on-line to, co w lokalu się dzieje od startu aż do zakończenia,

- używać przeźroczystych urn zamiast szczelnie zakrytych,

- prowadzić odpowiednio długo proces edukacyjny dotyczący techniki głosowania w każdym medium,

- uprościć do maksimum to na czym się głosuje,

-  nałożyć na komisje wyborcze obowiązek informowania o technice głosowania,

- zrezygnować z kartki na rzecz systemu elektronicznego, który nie pozwoli oddać głosu nieważnego, ale pozwoli oddać głos  sprzeciwu (nb. byłoby ciekawym rozwiązaniem instytucjonalnym, gdy głosy sprzeciwu dostawały mandat pomniejszając w ten sposób liczbę mandatów przyznanych na podstawie decyzji nie będącej sprzeciwem).

To tylko przykłady. Nie jest moich celem ich omawianie i deliberowanie nad detalami. O co innego mi idzie: można wiele uczynić, aby pozostać poza podejrzeniem. Można, gdy tylko się chce.  To jest właśnie conditio sine qua non.

Dlatego drażni mnie więc taki  choćby Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, który mówi, że kwestionowanie wyborów i nawoływanie do ich powtórzenia jest kwestionowaniem podstaw demokracji. Proszę Pana – właśnie kwestionowaniem podstaw demokracji jest nawoływanie do akceptacji wyborów, których wyniki są nieuczciwe i jako uczciwego człowieka nie za bardzo mnie interesuje w jakim % są one nieuczciwe. Bo ten % nieuczciwości jest arbitralny. Warto poza tym, aby Pan przyswoił sobie – podobnie jak inni Pana koledzy głęboko przeżywający przed kamerami telewizji i radiowymi mikrofonami to, że demokracja polska może stać się przedmiotem zamachu ze strony obywateli - myśl szwajcarskiego pisarza Maxa Frischa: „Demokratie heißt, sich in seine eigenen Angelegenheiten einzumischen”.A zatem drogi Panie: demokracja to mieszanie się do swoich własnych spraw. Mnie i podobnych do mnie interesują tylko uczciwe wybory a nie zatwierdzone przez Państwową Komisję Wyborczą. Mógłby Pan i inną regułę sobie przyswoić, wypowiedzianą przez niemieckiego pisarza Manfreda Hausmana: „Demokratie heißt: die Spielregeln einhalten, auch wenn kein Schiedsrichter zusieht”.A więc nawet jak nie patrzy sędzia to przestrzega się reguł gry i na tym polega demokracja.

Dlatego drażnią mnie osoby, którą szydzą lub wyśmiewają się intelektualnych możliwości innych obywateli, którzy nie do końca zrozumieli technikę głosowania: system wyborczy musi uwzględniać to, że nie większość obywateli w Polsce nie jest profesorami Uniwersytetu Jagiellońskiego. Musi być zatem prosty. A jeżeli taki nie jest to jest nieuczciwy i nie jest to wynikiem decyzji kosmitów, tylko tych, którzy go stworzyli. W każdym razie nie można przechodzić nad liczbą głosów nieważnych do porządku dziennego zaś rzeczą oczywistą powinno być umożliwienie oddania przez obywatela - w sposób jasny i wyraźny na osobnej karcie -  głosu sprzeciwu.

Dlatego drażnią mnie osoby, które domagają się dowodu na to, że fałszerstwa wyborcze są powszechne. A ile trzeba dziegciu, aby zepsuć smak miodu? Przysłowie mówi: „łyżka dziegciu zepsuje smak beczki miodu”.Więc łyżka fałszerstw nie wystarczy, ale potrzeba całej beczki dziegciu? Każdy – obdarzony przeciętnymi parametrami rozumu człowiek – wie, że dostarczenie dowodu powszechnego fałszerstwa nie jest możliwe. Wymagałoby to funkcjonowania przy komisjach wyborczych niezależnych obserwatorów z OBWE jak chociażby przy wyborach na urząd prezydenta w Tadżykistanie. Prezydent Rzeczpospolitej B. Komorowski powiedział: „miarą stosunku do państwa jest to czy się je stabilizuje czy świadomie destabilizuje”. A zatem czy organizacja listopadowych wyborów jest stabilizacją państwa czy dążeniem do destabilizacji a zatem zachwiania zaufania (bo przecież na tym się opiera całe przedsięwzięcie wyborcze) obywateli do własnego państwa?

Można też zastanawiać się nad tym dlaczego stało się to, co się stało.

George Bernard Shaw napisał: „Demokracja jest przedsięwzięciem, które gwarantuje, że otrzymujemy nie lepsze rządy niż te, na które zasługujemy”. Wprawdzie autora tych słów nie cenię, ze względu na to, że jego błyskotliwy intelekt nie był przeszkodą ani zbroją przed uwiedzeniem go przez komunistyczną ideologię i sowiecką propagandę, ale co do tego zdania nie pozostaję z nim w sporze.

Widzę 2 zasadnicze przyczyny, które doprowadziły do tego teatru groteski i absurdu z jaką mamy obecnie przyjemność obcować:

- idea braku odpowiedzialności: od 25 lat każdy z nas może obserwować patologię – im więcej władzy, tym mniej odpowiedzialności. To właśnie tworzy klimat do podejmowania decyzji w Polsce. Nikt nie obawia się podejmować decyzji sprzecznych z prawem, sprzecznych z ekonomią, sprzecznych z interesami obywateli, sprzecznych ze zdrowym rozsądkiem, bo choć przeciw takim decyzjom może być prawo to jednak nie ludzie, którzy to prawo egzekwują.Odpowiedzialność – jak ironicznie i złośliwie napisał J. Tuwim – to jest właśnie to, co powinni ponosić inni”. Pozostając zaś pod dyskretnym urokiem teatru absurdu – któż nie zna sztuk S. Becketta! ten powinien je poznać – jakże trafne jest spostrzeżenie Harolda Pintera (dramaturg angielski – jeden z 5 wielkich nurtu teatru absurdu): „Umowa dżentelmeńska to wzajemne zobowiązanie, które łamie się w nadziei, że druga strona go dotrzyma”. Jedno zdanie – a cała prawa o stanie ducha naszej elity władzy.

- idea niepotrzebnego patriotyzmu. Poza odpowiedzialnością przed prawem, której de facto nie ma istnieje jeszcze odpowiedzialność przed zasadami. Powinno być normą, że przeciętny obywatel a tym jest także i Prezydent i Prezes Rady Ministrów chcą zawsze stać po stronie uczciwości, prawdy, wolności. Od 25 lat każdy z nas może obserwować redukcję patriotyzmu. Bolesław Prus definiując pojęcie patriotyzmu napisał: „Prawdziwy patriotyzm nie tylko polega na tym, ażeby kochać jakąś idealną ojczyznę, ale – ażeby kochać, badać i pracować dla realnych składników tej ojczyzny, którymi są ziemia, społeczeństwo, ludzie i wszelkie ich bogactwa”. Gdyby ten rodzaj patriotyzmu był rzeczą powszechną w Polsce to wówczas jakikolwiek decydent nie rozważałby tylko negatywnych konsekwencji prawnych dla swojej osoby, ale także brałby pod uwagę to jak może być postrzegany przez innych a więc to czy rzeczywiście do tych „realnych składników ojczyzny” dodaje od siebie coś dobrego czy wręcz przeciwnie.

Tyle przemyśleń w tej sprawie z mojej strony.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka