Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
465
BLOG

Zwierzątka zrobiły swoje, zwierzątka można odstrzelić

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Rozmaitości Obserwuj notkę 9

Jeden z poznańskich deweloperów reklamuje swoje usługi zdjęciem pięknej młodej sarenki z przypisanym jej tekstem „Zostańmy sąsiadami!”, oferując zabudowę – jak rozumiem – blisko miejsc zacisznych i urokliwych, gdzie te zwierzaki jeszcze swobodnie sobie chadzają.

Miłośnicy Mazur opętani (w pozytywnym sensie) ideą wygranej tego regionu w konkursie 7 Nowych Cudów Świata, reklamują uroki Polski północno-wschodniej obrazkami natury. Pojawiają się łabędzie i kormorany w przepięknych ujęciach, chwytających (bez przesady to mówię) za serce.
 
Bardzo miło, że ktoś próbuje przekonać nas do swego zdania (deweloper do swojej oferty) ujęciami przyrodniczymi. Jak się okazuje, takie obrazki – obok widoku młodych kobiet – najbardziej trafiają do ludzkiej świadomości.
 
Jeśliby parafrazować znane przysłowie o Murzynie, który zrobił swoje, to wychodzi: zwierzątka zrobiły swoje, zwierzątka można odstrzelić. Mamy bowiem, drodzy Państwo, w tym wypadku do czynienia z wielką obłudą.
 
Żeruje się na naturalnych ludzkich skłonnościach do umiłowania natury, wykorzystuje piękne obrazy przyrody, wobec których niewielu przechodzi obojętnie. Przy czym autorzy takich komunikatów za nic mają piękną przyrodę. Deweloper doprowadzi do tego, urokliwe miejsce będzie hałaśliwym i za chwilę sarenek w tym miejscu nie będzie, a wiele samorządów mazurskich i warmińskich co chwila ogłasza, że jednym z zagrożeń dla ich gospodarki są … kormorany, które nadmiernie wyżerają ryby z pobliskich jezior.
 
Tak więc zwierzątka są dobre, gdy można nimi trochę zamydlić ludziom oczka, stają się nieznośne i „szkodliwe”, gdy ich życie staje naprzeciw nie zawsze uzasadnionym decyzjom gminnych decydentów.
 
Dyskusja nad realnością „zagrożenia” ze strony zwierząt jest bardzo trudna, bo prowadzona zazwyczaj w gronie ludzi nie znających biologii i ekologii gatunków. Łatwo oskarżyć kormorany i czaple o wyżeranie ryb z jezior, tak jak łatwo było oskarżyć bobry o … powodowanie powodzi. Dla przypomnienia: nie zawsze kormorany stanowią zagrożenie dla populacji ryb, tak jak nie zawsze ich odstrzał jest realnym antidotum na zażegnanie tego problemu. Jeśli gdziekolwiek bóbr wwiercił się w wał, to nie dlatego, że to jego ulubione zajęcie, a dowód na to, że to wał został zlokalizowany zbyt blisko wody (bóbr lubi wilgoć) i gdyby nie wadliwa lokalizacja (z dala od nurtu rzeki) problemu w ogóle by nie było.
 
W takich wypadkach przypomina mi sytuacja sprzed paru lat, gdy do poznańskiej wojewódzkiej komisji zajmującej się sprawami ochrony przyrody wpłynął wniosek o odstrzał … pięciuset kruków. Pikanterii dodaje fakt, że ów wniosek był uzasadniony dewastacją pól ziemniaków przez to stado. Ktoś, kto zna realia wie, że takich stad kruków się nie spotyka, a i pyrki (w wielkopolskiej gwarze: ziemniaki) nie należą do ich ulubionego menu. 
 
Co się okazało? Że to nie kruki, a krukowate (a więc kruki, gawrony, sójki, sroki, wrony) zlatujące się na pola ziemniaków, na które wyrzucane były resztki poubojowe z pobliskiej masarni. Na szczęście idiotyczny wniosek nie został zaakceptowany.
 
Ten i inne przykłady dobitnie pokazują, że bardzo łatwo zmanipulować opinię publiczną o „szkodnikach” wśród zwierząt, jak łatwo „udowodnić” że ochrona przyrody to zło i konflikt z potrzebami człowieka.
 
Zwierzątka są potrzebne nie tylko na plakaty, by ładnie wyglądały oferty; są potrzebne nie tylko po to, by ozdobić nimi klipy muzyczne. Jak najbardziej są nam, ludziom, potrzebne do życia. Powtarzam: do życia – nie tylko do zabawy.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości